Data dodania: 2008-03-03 09:46
Najpierw zwycięstwo, później porażka
Wyrównał się stan rywalizacji w pierwszej rundzie play-off pomiędzy Mlekpolem AZS Olsztyn a Resovią Rzeszów. W sobotę ze zwycięstwa 3:2 cieszyli się goście, choć pojedynek mógł zakończyć się
W przeciwieństwie do piątkowego spotkania, które Mlekpol wygrał 3:2, na trybunach Uranii pojawił się komplet publiczności. Do Olsztyna przyjechali także Raul Lozano i Alojzy Świderek, szkoleniowcy reprezentacji Polski, oraz Jan Such, który był przymierzany do objęcia funkcji trenera Mlekpolu, ale ostatecznie odmówił.
Po udanych atakach ze środka Dawida Guni i Aleksandara Mitrovicia prowadzili goście. Podopieczni Mariusza Sordyla powoli odrabiali straty. Do remisu po 12 doprowadzili, zdobywając trzy punkty z rzędu - Mitrović zepsuł zagrywkę, Piotr Łuka nieudanie zaatakował, zaś Marcin Możdżonek i Bjoern Andrae zablokowali Pawła Papke. Niestety, karty w tej partii rozdawali Rzeszowianie, lepiej spisując się w przyjęciu. Silną zagrywką, którą nieraz mieszał szyki rywalom, nie pomógł nawet wchodzący na zmianę Frank Dehne. Na parkiecie pojawił się też Michał Ruciak, ale jego drużyna i tak przegrała 20:25.
Najwięcej emocji wśród zawodników dostarczyła jednak nie rywalizacja na boisku, a decyzje arbitrów w trzeciej partii. Przy stanie 7:8 Mitrović przebił się przez podwójny blok gospodarzy, ale w zamieszaniu pod siatką Olsztynianie doszukali się błędu rywali. Później piłka po zagrywce Andrae ewidentnie wyszła poza boisko, ale sędziowie zaliczyli punkt dla AZS (15:13). By nieco ugasić rozgrzane głowy swoich siatkarzy, Andrzej Kowal musiał wziąć czas na żądanie. Zaraz po drugiej przerwie technicznej goście znów mieli wiele pretensji do jednego z sędziów liniowych. Za co w efekcie Papke został ukarany żółtą kartą, a to nieczęsto zdarza się w tej dyscyplinie sportu. W zaciętej końcówce gospodarze mieli piłkę setową, ale niestety nieudana zagrywka Sinana Tanik i blok Hernandeza na Andrae sprawiły, że i ten set padł łupem Rzeszowian.
Zdeterminowani Olsztynianie wzięli się ostro do pracy w czwartym secie i prowadzili nawet 11:5. Kiedy szkoleniowiec Resovii zorientował się, że jego zawodnicy w tej partii stoją na straconej pozycji, dał odpocząć podstawowym siatkarzom. Niewiele jednak brakowało, a drużyna Andrzeja Kowala ze zwycięstwa cieszyłaby się jeszcze przed tie-breakiem. Przy stanie 20:10 na boisko wszedł bowiem Frank Dehne, a kibice w Uranii zamilkli. Okazało się, że po stronie akademików gra aż czterech obcokrajowców (Dehne, Tanik, Andrae,Lambourne), co jest niezgodne z regulaminem rozgrywek. Kibice z Rzeszowa domagali się walkowera, na szczęście Andrzej Kowal nie zgodził się na takie rozwiązanie i akcja została cofnięta.
W tie-breaku trzypunktową przewagę (10:7) Rzeszowianie zdobyli po ataku ze środka Hernandeza. Od tego momentu rozpoczął się pościg Olsztynian. Punkty trafiały na konto AZS głównie za sprawą Andrae, który zdobył nawet pierwszą piłkę meczową. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak goście. Szymańskiego zablokowali Hernandez i Ilić, z kolei zagrywki Dawida Guni nie obronił Andrae.
W następnym tygodniu w Poznaniu odbędzie się finałowy turniej Pucharu Polski. W pierwszym meczu akademicy zmierzą się z Jadarem Radom. Kolejne spotkania w play-offach zaplanowano na połowę marca.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz