Czy to już jesienno-zimowa depresja? Czy też olsztynianie słusznie zaczynają obawiać się o swój los. Najgorsze jest to, że ta ''depresja'' dotyka coraz młodsze osoby. Czego ona dotyczy i skąd się bierze? Odpowiedź jest prosta – z niestabilności wszystkiego, co powinno dawać nam pewność siebie i pewność jutra.
Boimy się o swoją pracę, że ją stracimy, albo, że nie znajdziemy lepszej – bo i gdzie. Boimy się, że dyplom na zakończenie studiów niewiele zmieni w naszym życiu – bo tyle mówi się teraz o tym, jak bardzo bezwartościowe są to dla pracodawcy dokumenty i w końcu boimy się, że całe życie będziemy musieli się szarpać walcząc o swoje lub wierzyć w telewizyjne zapewnienia polityków, że jutro będzie lepiej.
Niestabilna sytuacja na rynku pracy w warmińsko-mazurskim nie jest tajemnicą. O pracę jest tu niezwykle ciężko, a sporą część zarejestrowanych w urzędzie pracy stanowią właśnie absolwenci szkół wyższych, które nazywane są już fabrykami magistrów. Na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko sekretarki, czy to do placówki publicznej, czy też do prywatnej firmy zgłasza się średnio 200 osób, zarówno mężczyzn jak i kobiet. Tych z wykształceniem technicznym jak i humanistycznym. Od absolwentów weterynarii, po tych kończących pedagogikę. Wszystkich łączy jedno – szukają pracy, której jest jak na lekarstwo, więc biorą co jest.
W Olsztynie tworzy się społeczeństwo młodych bezrobotnych, którzy często tracą swój zapał, energię, świeżość i potencjał wykonując pracę poniżej swoich kwalifikacji lub emigrują do innych krajów – jak choćby absolwenci pielęgniarstwa, których potencjał docenia się poza granicami naszego kraju.
- Studenci zdają sobie sprawę, że kształcimy bezrobotnych, że tworzymy w dużym stopniu prekariat. Prekariat (precariat) to słowo opisujące sytuację młodych i wykształconych ludzi: nieustannych stażystów, pracowników tymczasowych, młodych bezrobotnych. I nie jest to specyfika wyłącznie Polski. W całej Europie wyrasta nowa klasa społeczna bez perspektyw na dobrobyt i awans. W społeczeństwie wiedzy uniwersytety nie przygotowują właściwie do życia we współczesnym świecie i do współczesnego rynku pracy. I wcale nie chodzi o wymyślanie kolejnych specjalności czy makrokierunków. Chodzi o kompetencje, w tym „bycia zatrudnianym” czy poruszania sie we współczesnym, cyfrowym świecie – pisze na swoim Blogu, Stanisław Czachorowski profesor UWM.
Ta niestabilność, którą odczuwają dziś absolwenci niemal każdego kierunku, nie wynika więc jedynie z tego, że w Olsztynie brakuje miejsc pracy. To również problem uczelni, która wydaje się tworzyć absolwentów niepewnych swoich umiejętności, którzy w starciu z doświadczonym praktykiem jakiegokolwiek zawodu po prostu przegrywają.
Komentarze (9)
Dodaj swój komentarz