Dlatego wnieśliśmy do Laski Marszałkowskiej projekt ustawy o zamrożeniu stawek WIBOR. Wejście w życie naszej ustawy oznacza kilkaset złotych miesięcznie więcej w kieszeniach polskich rodzin obciążonych kredytem hipotecznym.
Aby zrozumieć istotę naszej propozycji należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest ów mityczny WIBOR? Stawka WIBOR ustalana jest na podstawie deklarowanego kosztu, po jakim największe banki gotowe są pożyczać pieniądze między sobą. W związku z tym wysokość wskaźnika silnie zależy od stóp procentowych określanych przez RPP.
Proponowany projekt ustawy będzie mieć pozytywny wpływ na sytuację finansową ok. 2 mln gospodarstw domowych, dla których mieszkanie objęte kredytem hipotecznym stanowi sposób na zaspokojenie swoich potrzeb mieszkaniowych. Będzie też miał pozytywny wpływ na postrzeganie państwa jako podmiotu wypełniającego swoje konstytucyjne zobowiązania wobec obywateli oraz reprezentującego słabszą stronę umowy pomiędzy obywatelem a bankiem, którą zawsze stanowi obywatel.
Oczywiście nasze rozwiązanie będzie miało również negatywne konsekwencje. Ale nie dla obywateli, tylko dla banków! Obniży bowiem spodziewane zyski sektora bankowego. Sytuacja sektora bankowego w Polsce jest stabilna i projektodawca nie przewiduje, żeby spadek zysków miał negatywnie odbić się na polskiej gospodarce.
Skąd taki projekt? To rynkowa konieczność! Inflacja w Polsce liczona rok do roku przekroczyła już 10 proc. Instytucją odpowiedzialna za zwalczanie inflacji jest Narodowy Bank Polski. Działania prezesa Glapińskiego stojącego na czele Rady Polityki Pieniężnej są, po pierwsze, spóźnione, po drugie, negatywnie odbijają się na domowych budżetach Polaków.
Co konkretnie robi RPP? Podnosi stopy procentowe, co przekłada się na rosnące raty kredytów. Winne są kredyty ze zmienną stopą oprocentowania, gdzie miesięczna rata kredytu zależna jest od stawki referencyjnej WIBOR. Podnoszenie stóp procentowych przekłada się na wzrost rat płaconych przez polskie rodziny.
W przypadku zakupu mieszkania za 300 tys. zł w 6 kredycie na 25 lat ostatnie miesiące przyniosły podwyżkę raty kredytu o ok. 700-850 zł, tj. o ok. 60 proc.
W tym miejscu mógłby paść argument, że kredytobiorcy są sami sobie winni, wybierając kredyty ze zmiennym oprocentowaniem. Problem polega na tym, że wolność wyboru konsumentów była pozorna. Polskie banki przez lata nie oferowały kredytów hipotecznych ze stałym oprocentowaniem przerzucając ryzyko stopy procentowej na klientów. Dlatego banki prowadząc świadomą politykę kredytową promowania kredytów hipotecznych ze zmiennym oprocentowaniem ponoszą przynajmniej częściową odpowiedzialność za zaistniały kryzys.
W obecnej sytuacji należy odpowiedzieć sobie na pytanie, kto zapłaci za zaistniały kryzys? Czy będą to tylko konsumenci, kredytobiorcy, czyli polskie rodziny? Czy może część odpowiedzialności powinny wziąć na siebie banki. Lewica opowiada się za tym drugim rozwiązaniem.
Lewica negatywnie ocenia działalność prezesa NBP Adama Glapińskiego. Na posiedzeniu komisji posłowie Lewicy głosowali przeciwko prezesowi Glapińskiemu, gdy ważyły się losy jego rekomendacji na drugą kadencję na stanowisku prezesa banku centralnego. Takiego samego głosowania należy spodziewać się w decydującym głosowaniu.
Prezes Glapiński totalnie zawiódł w temacie inflacji. Mówił, że Polsce grozi „zbyt niska”(!) inflacja i praktycznie wykluczał podniesienie stóp procentowych za jego kadencji. RPP stopy procentowe podniesiono z poziomu bliskiego zeru do 4,5 proc. Osoby rozważające wzięcie kredytu hipotecznego mogą czuć się wprowadzone w błąd i oszukane. To one uwierzyły prezesowi NBP, że podwyżek stóp nie będzie a dzisiaj za tę wiarę płacą kilkaset złotych miesięcznie.
Dlatego, Glapiński musi odejść!
dr inż. Marcin Kulasek, poseł na Sejm, Lewica
Komentarze (10)
Dodaj swój komentarz