Gdyby się zapytać Polaków, jak spędzają dzień 11 listopada, zapewne każdy odpowiedziałby co innego. Jedni wolą brać udział w lokalnych wydarzeniach organizowanych przez władze samorządowe, inni preferują pokontemplować w samotności lub w rodzinnym gronie. Są i tacy, którzy tego dnia spędzają czas aktywnie np. na biegach. Część Polaków jedzie tego dnia do stolicy, aby świętować w tłumie. Wydarzeń jest na tyle dużo, przynajmniej w większych miastach, jak chociażby Olsztyn, że z powodzeniem można wybrać coś dla siebie.
I to jest piękne, oczywiście pod warunkiem, że akurat nie rzuca się kamieniami w okna czy nie niszczy się mienia. Ale dzisiaj nie o tym, bo to święto powinno łączyć a nie dzielić.
Tylko czy ma co nas łączyć? Jeżeli człowiek chciałby wsłuchiwać się tylko w przekazy medialne, to mógłby rozchorować się od tej nienawiści, jadu wtłaczanego nam do głów. Najgorsze, że ludzie nie analizują, nie sprawdzają. Łykają przekaz, który odpowiada im narracyjnie i zadowoleni, że mają kolejne argumenty na poparcie swojej tezy, wyruszają na kłótnie z sąsiadem.
Rodzą się napięcia, które doprowadzają do ukrytych i jawnych konfliktów. Wystarczy przejść się po osiedlu i wsłuchać się w rozmowy mijanych przechodniów, aby uświadomić sobie, że sami sobie budujemy mur. Czy nie tak było w Jugosławii?
Mimo że dzieli nas tak dużo, od wiedzy, przez światopogląd, po spojrzenie na gospodarkę, może jednak znajdziemy pole do porozumienia na jakiejś płaszczyźnie? Jest to jak najbardziej możliwe. Potrzeba do tego szczypty chęci i odrobiny empatii.
Dlatego 11 listopada powinien być dniem poświęconym nie tylko martyrologii, ale i próbom porozumienia wielopłaszczyznowego, bo myślenie o przyszłości jest równie ważna co pamięć o przeszłości. Brakuje mi takich rozmów, analiz. A przecież znajdujemy się w dosyć skomplikowanym momencie naszej historii. Chciałoby się zapytać, co dalej będzie z naszym krajem?
Tymczasem składamy wieńce pod pomnikiem jednego czy drugiego z dawnych bohaterów. Ok, pamięć jest niezwykle istotna, tyle że odnoszę wrażenie, że z tym naszym Świętem Niepodległości jest trochę na pokaz, jak ze Świętem Zmarłych, gdy wielu ludzi, nie mówię, że wszyscy(!), przyjeżdża raz w roku na cmentarz i zapala znicze. A przecież o zmarłych pamięć należy pielęgnować, groby też regularnie wypadałoby odwiedzać.
I tak naprawdę tylko raz w roku pielęgnujemy też ten nasz patriotyzm. A przez pozostałe dnie kłócimy się z sąsiadem, nie segregujemy śmieci, wyrzucamy je, gdzie popadnie, nie reagujemy na krzywdy bliźnich, bo w duchu cieszymy się z ich nieszczęść. I wiecie co? Gardzę takimi postawami.
Cezary Kapłon - reporter i publicysta. W przeszłości współpracował m.in. z "Wyborczą Olsztyn",Wirtualną Polską, Olsztyn.com.pl i wydawnictwem Bauer. Z zawodu politolog ze specjalizacją "Rozwiązywanie konfliktów politycznych i społecznych". Ciekawy świata podróżnik. Pracuje nad kilkoma projektami prozy literackiej
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz