Rząd planuje pomóc osobom na umowach śmieciowych, które w dobie trwania epidemii straciły pracę. Zapewni im 80 proc. wynagrodzenia, na razie na dwa miesiące.
Można by było uznać to za dobre działania, wspierające tych, którzy w wyniku przestojów w firmach, utracili pracę. Można, gdyby pani minister nie palnęła później, że Polacy powinni się ubezpieczać. Od utraty pracy?
Takie ubezpieczenie po pierwsze jest drogie – jego cena wynosi kilkaset zł miesięcznie. Po drugie, nie jest sprzedawane jako osobny produkt, tylko połączone z innymi, najczęściej z kredytem hipotecznym. A czy osoby pracujące na śmieciówkach mogą skorzystać z hipoteki? Na pewno jest im trudniej, gdyż banki w tym przypadku nie patrzą tylko na zarobki, ale także na stałe źródło dochodów. Niektóre z nich odrzucają wręcz wnioski osób, które zatrudniane są na umowach cywilnoprawnych.
Według danych GUS w 2018 roku, zatrudnionych na takie umowy było 1,3 mln w całej Polsce. Na tzw. śmieciówkach pracować mogą np. architekci czy programiści. Z reguły, jako dobrzy specjaliści, mają wpływ na umowy i decydują się na takie umowy, aby zarabiać więcej. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. W praktyce większość pracowników na tzw. śmieciówkach stanowią copywriterzy, pracownicy call-center, branży turystycznej czy gastronomicznej. A takich branż na Warmii i Mazurach nie brakuje. Wielu z nich zarabia najniższą krajową, a umowę mieli narzuconą, w myśl zasady, nie chcesz się zgodzić, na twoje miejsce mamy dziesięciu innych. Rynek pracy w warmińsko-mazurskim to w dalszym ciągu rynek pracodawcy, co może zmienić dopiero poepidemiczny ład. Może, ale nie musi.
No, ale ubezpieczać się można, jeżeli na koncie są jakieś pieniądze. Zatem przejdźmy do oszczędności. Według danych z GUS, przeciętny Polak w 2018 roku zdołał zaoszczędzić 506 zł miesięcznie. Niestety, nie ma oficjalnych statystyk dotyczących jak sprawa oszczędzania wygląda w poszczególnych regionach. Można jedynie zakładać, że skoro Warmia i Mazury znajdują się w zarobkowym ogonie Polski, to i ludność nie jest w stanie tyle oszczędzić.
I choć część rządowych działań oceniam pozytywnie, to w tym przypadku pani minister pokazała, że kompletnie nie zna, albo nie widzi, jakie są realia w kraju, regionie, na rynku śmieciówek. Pytanie, czy elektorat oceni ją tak samo, jak Włodzimierza Cimoszewicza, który w 1997 roku po powodzi tysiąclecia powiedział słynne zdanie: „To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna”?
Cezary Kapłon
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz