Marzenia się powoli spełniają w marcu 1999 Polska została przyjęta do NATO, 1 maja 2004 roku stała się pełnoprawnym członkiem UE.
Wejście do UE wymagało spełniła określonych w Traktacie o Unii Europejskiej warunków (kryteria kopenhaskie).
Kryteria polityczne:
• istnienie instytucji gwarantujących stabilną demokrację
• rządy prawa;
• poszanowanie praw człowieka;
• poszanowanie praw mniejszości.
Kryteria ekonomiczne:
• istnienie gospodarki rynkowej gotowej sprostać konkurencji i wolnemu rynkowi;
• zdolność do przyjęcia dorobku prawnego ujętego w traktatach i uznania umów międzynarodowych;
• zdolność sprostania unii politycznej, gospodarczej i walutowej.
Szybko, choć za wolno z puntu widzenia szarego obywatela, doganiamy Europę. PKB per capita (na 1 mieszkańca) w Polsce w 1989 roku = 29% PKB UE, w 2004=46%, w 2017=70% PKB. W tej pogoni pomagają nam wydatnie środki europejskie.
Jeszcze przed naszym przystąpieniem do UE w 1997 roku wprowadzono do Traktatu z Amsterdamu przepis (późniejszy artykuł 7 Traktatu z Lizbony), w świetle którego Rada może stwierdzić poważne i stałe naruszenie przez państwo członkowskie zasad podstawowych dla Unii Europejskiej. Polska wstępując do UE godziła się na przestrzeganie zasad praworządności i miała tego świadomość.
Obowiązujący od 2010 roku Traktat z Lizbony, podpisany przez śp. Lecha Kaczyńskiego przekształcił praworządność w wartość. Mówi o niej w preambule i bezpośrednio w art. 2 TUE Główne wartości Unii: "Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn."
Praworządne ma być państwo – przez swoje instytucje, jak i społeczeństwo – obywatele przestrzegający prawa, a w razie jego złamania poddający się karze wymierzonej przez niezależne, niezawisłe sądy.
Z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości wynika szereg zasad precyzujących praworządność. Obejmują one legalność (tj. przejrzysty, odpowiedzialny, demokratyczny i pluralistyczny proces uchwalania prawa), pewność prawa, zakaz arbitralności w działaniu władz wykonawczych; niezależne i bezstronne sądy, skuteczną kontrolę sądową, w tym kontrolę poszanowania praw podstawowych, oraz równość wobec prawa.
W polskim systemie prawnym zasada praworządności stanowi zasadę naczelną i została uregulowana w art. 7 Konstytucji RP z 1997 r.: „Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.”
PiS zniszczył niezawisłe sądy, rozmontował zasadę trójpodziału władzy, upolitycznił Trybunał Konstytucyjny, Krajową Radę Sądownictwa i Sąd Najwyższy.
W grudniu 2017r. Komisja Europejska uruchomiła procedurę kontroli praworządności wobec Polski zgodnie z art. 7 Traktatu o UE przewidującym sankcje za łamanie praworządności. W lipcu br. w konkluzjach Rady Europejskiej wprowadzono zapis łączący wypłacanie środków unijnych z przestrzeganiem praworządności.
Obecny na posiedzeniu premier M. Morawiecki zgodził się na taki zapis ogłaszając sukces negocjacyjny. W dyskusji przed zapowiedzianym wetem na Radzie Europejskiej politycy PiS nasilili antyunijną retorykę. Oligarchowie unijni, urzędnicy UE chcą nam odebrać suwerenność i handlować dziećmi na bazarach (wiceminister sprawiedliwości M.Wójcik).
Unia Europejska to MY.
W Radzie Unii Europejskiej zasiada premier Morawiecki a ta podejmuje jednomyślnie decyzje. W Komisji Europejskiej głosuje komisarz Wojciechowski biorąc odpowiedzialność za decyzje. W Parlamencie Europejskim zasiadają nie urzędnicy tylko demokratycznie wybrani posłowie.
M. Morawiecki grożąc wetem naraża nas na utratę blisko 160 mld euro. W zamian pod pozorem obrony suwerenności chce bronić bezkarności i nieudolności swoich „kolesiów”. Mechanizm łączenia praworządności z wypłatą unijnych funduszy jest głosowany większością kwalifikowaną (minimum 15 państwa i 65% ludności) poza Polska i Węgrami wszyscy są za.
Zablokowanie budżetu nie oznacza, ze zasada praworządności nie obejmie prowizorium budżetowego (przepisanie budżetu z ubiegłego roku ale wypłaty tylko na niezbędne funkcjonowanie Unii bez środków na wszelkie fundusze. Dodatkowo środki wypłacane co miesiąc a nie kwota z góry na cały rok). Zablokowany zostanie nie tylko wspólny budżet na lata 2021-27 w wysokości 1 bln euro ale przede wszystkim Fundusz Odbudowy w wysokości 750 mld euro (muszą go potem przegłosować wszystkie parlamenty narodowe).
Polska pilnie potrzebuje tych pieniędzy!
Rząd nie radzi sobie z Covidem, dofinansować trzeba opiekę zdrowotną, wesprzeć przedsiębiorców, sfinansować inwestycje publiczne.
Kwestie moralności, małżeństw jednopłciowych, adopcji dzieci nie mają nic wspólnego z zasadą praworządności. O tym w ogóle nie ma mowy. To demagogia. Artykuł 18 naszej Konstytucji mówi wyraźnie, ze małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.
Pod pozorem obrony suwerenności PiS chce bezkarnie łamać prawo.
Przecież „wystarczy nie kraść” pieniędzy podatników. (Min. Sasin, afera kopertowa, respiratory od handlarza bronią). Rzekoma obrona przed lewactwem oznacza w praktyce obronę przed zachodnim modelem gospodarki liberalnej. Alternatywą jest wschodni autorytaryzm z wykorzystaniem konserwatywnego narodowego katolicyzmu, mającego niewiele wspólnego z chrześcijaństwem.
W UE poza Orbanem nie mamy sojuszników. Pozostali członkowie grupy wyszehradzkiej głosowali za mechanizmem praworządności. Odnotowujemy same porażki. B. Szydło dwukrotnie nie została wybrana na przewodniczą Komisji. W instytucjach unijnych na wysokich stanowiskach nie ma nikogo z Polaków. To jest polityka wstawania z kolan.
Dziś w Europie to Polska jest problemem, gra na osłabienie i rozbicie Unii to prosta droga, by wpaść w objęcia Rosji i Putina. Polexit byłby dla nas najgorszym z możliwych rozwiązań.
Janusz Cichoń
Komentarze (24)
Dodaj swój komentarz