Na mieszkańca wsi, pana Romualda Rubionowicza, wszyscy wołają Roman. Ten 69-latek na początku roku stał się prawdziwą gwiazdą polskiego Internetu - wszystko za sprawą nietypowego hobby, jakim jest "zaklinanie byków". Jak sam podkreśla, są to zwierzęta często nierozumiane. Z bykami pan Romek spędził większość swojego życia.
- Jak byłem mały, tata mi opowiadał, że w sąsiedniej wsi mieszkał człowiek, który bykiem drewno z lasu woził - mówił na początku roku w jednym z wywiadów opublikowanych w serwisie YouTube. - Tak mi się to spodobało, że sam postanowiłem spróbować pracy z bykami. Pierwszego dosiadłem, mając 12 lat i tak mi już zostało.
W ciągu blisko 50 lat pracy ze zwierzętami pan Romek zgłębił ich naturę. Dzisiaj doskonale rozpoznaje, kiedy byk jest zły. Wiedzę taką nabywa oczywiście doświadczeniem. Kilka razy otarł się o śmierć. Złamany obojczyk, łopatka, żebra... to cena za niektóre z razów, gdy zwierzę nie dało nad sobą zapanować.
- Ludzie myślą, że byki chowam od cielaka. Ujeździć takiego byka to żadna sztuka - mówi emeryt. - Ja kupuję byka dzikiego, z obcej obory i ujeżdżam.
W ciągu swojej "kariery" zaklinacza byków pan Romek ujeździł ich siedem. Obecny wierzchowiec rolnika, zwany Ali, jest z nim od czterech lat. Ważące ponad tonę zwierzę to według właściciela "trudny uczeń", ale nie robi większych problemów. W ciągu ostatnich lat tylko raz zrzucił jeźdźca z grzbietu. Powodem miało być wystraszenie się.
- Jakbym był już całkiem słaby, to bym się bykami nie zajmował - mówi na jednym z opublikowanych w serwisie YouTube filmie pan Romek. - Gdy byłem w wojsku, łamałem cegły rękami.
Oprócz ujeżdżania byków emeryt zajmuje się także ścinaniem drzew, kowalstwem i pojazdami mechanicznymi. Jego historie można zobaczyć na YouTube.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz