- Spore poruszenie wywołał pański ostatni artykuł (Piotr Tyszkiewicz Dorotowo 3 E: Za górami, za lasami...) na łamach portalu Olsztyn.com.pl. Spodziewał się Pan po nim aż tylu wszelkiej maści opinii i komentarzy?
- To jest dla mnie ważne, że mogę komunikować się z miłośnikami futbolu dzięki portalowi Olsztyn.com.pl. Piszę o regionalnej i nie tylko piłce nożnej oraz o mechanizmach, które powodują, że mamy taki poziom futbolu, jaki mamy.
- Do pańskiego ostatniego artykułu odniósł się także prezes Stomilu Olsztyn, Mariusz Borkowski. W jego wpisie na jednym z portali społecznościowych czuć jednak żal, iż w tak negatywny sposób ocenia pan olsztyński klub. Borkowski zamieścił również link do wywiadu, którego w 2013 roku udzielił pan Radiu Olsztyn, w którym mówi m.in., że "w sporcie warto też przegrywać"
- To jakieś niezrozumienie. Cząstki prawdy bywają bardzo często bardzo wyrafinowanym kłamstwem i nie robiłbym na miejscu prezesa takich zbitek. Takie swobodne łączenie moich wypowiedzi nic nie wyjaśnia i nie ma nic wspólnego z treścią mojego felietonu. Ja odnoszę się do mechanizmów, między innymi do takiego mechanizmu - jak to się dzieje, że tacy ludzie jak prezes Stomilu zostają prezesami. Odnoszę się do takich mechanizmów, które powodują, że mamy dwóch, trzech trenerów w regionie z licencją UEFA Pro. Znając środowisko wiem, że stać nas na lepszą jakość, ale właśnie te zraczałe mechanizmy i fatalne nawyki środowiska futbolowego hamują rozwój piłki nożnej... Widzę wielu młodych, zdolnych ludzi, którzy z racji złego systemu i złych nawyków środowiska piłkarskiego nie rozwijają swojego talentu trenerskiego Ja piszę o mechanizmach, których skutkiem jest chociażby to, że potem taki trener z licencją "XXXL kfc" uczy innych trenerów. Czyli niski poziom szkoleń tylko spotęguje i tym samym poziom kadr trenerskich będzie ciążył następnym pokoleniom. W swoich felietonach stawiam pytania jak to jest, że organizator turnieju dla dzieci automatycznie otrzymuje przepustkę, aby zostać prezesem I-ligowego klubu, który ma aspiracje być nr 1 w regionie. Pytam, jak to się dzieje, że Stomil zawsze ma problemy finansowe, mimo że płaci trenerom szkolącym dzieci i młodzież nie dość, że bardzo mało, to jeszcze nieregularnie. To nie są problemy prezesa Borkowskiego, ani trenera Łopatki. To jest problem całego naszego futbolu. Dlatego bardzo proszę czytać moje felietony ze zrozumieniem.
- Czy po artykułach na naszym Portalu spotyka się pan również z jakimiś komentarzami poza wirtualną siecią?
- Szczerze ja nie wiem, kiedy nie rozmawiam o piłce. Przecież ja niczym innym, jak futbol nie zajmowałem się i nie zajmuje już od ponad 35 lat. Warto to robić, ponieważ wiem o czym mówię i piszę... Jeżeli napisałem program szkolenia dzieci i młodzieży, jeżeli zbudowałem boisko do pracy indywidualnej z zawodnikami, jeżeli grałem na stadionie olimpijskim w Hanowerze i Berlinie, jeżeli grałem przeciwko Kahnowi i Mattheausowi, jeżeli zdobyłem bramkę w wygranym 1:0 w meczu ze Stuttgartem Joachima Löwa, jeżeli w tym roku będę obchodził 20-lecie awansu do 1. Bundesligi z VFL Wolfsburg, jako najlepszy strzelec zespołu "Wilków", jeżeli spędziłem na stażach zagranicznych kilkaset godzin i skoro podpisałem około 200 kontraktów w kraju i zagranicą reprezentując zawodników z 6 krajów, skoro kilkadziesiąt razy reprezentowałem zawodników przed związkowymi organami jurysdykcyjnymi, czyli 4/5 swojego życia spędziłem na boisku i w związku z futbolem, to mam prawo zwróć uwagę, że w klubie, którego jestem wychowankiem dzieje się źle i że lokalny Związek nie spełniał i nie spełnia swojej roli. Środowisko futbolowe powinno się cieszyć, że Piotrowi Tyszkiewiczowi jeszcze się chce. Mnie się chce uświadomić ludziom futbolu, że futbol to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki i że ten obowiązek należy wypełniać zgodnie z rolą, jakiej się podejmujemy.
- W pańskich felietonach widać sporą ilość krytyki. Ale może jednak jest coś też pozytywnego w lokalnej piłce?
- Wydaje mi się, że wielkim pozytywem w regionie jest jego położenie, jego jedyny w swoim rodzaju urok ściśle związany z pięknem natury. Jesteśmy dumnym regionem z 1,5 mln Warmiaków i Mazurów. Widzę bardzo wiele utalentowanych dzieci i młodzieży. Widzę bardzo wielu zdolnych ludzi. Tak w środowisku trenerskim, jak i w świecie mediów i marketingu. Naprawdę są to kapitalnie zdolni ludzie, tylko ja się ciągle zastanawiam jaki to mechanizm powoduje, że ci ludzie nie trafiają do futbolu, a jak trafiają, to są w zdecydowanej większości przypadków marginalizowani. Jak to jest? O tym będzie również mój następny felieton.
- Muszę zadać to pytanie. Dość często pod pańskimi artykułami niektórzy kibice przypominają o pozwie sądowym jaki złożył pan przeciwko Oskarowi Zawadzie na kwotę 500 tys. zł. Czy może pan coś więcej powiedzieć o tej sprawie?
- To są niewybredne zaczepki ludzi, którzy nie wiedzą, czym jest inwestowanie własnych środków finansowych i własnej pracy w długoletni projekt. Nie wiedzą ile to kosztuje czasu i pieniędzy, które należy przecież wypracować. Takie firmy jak nasza mogą liczyć tylko i wyłącznie na środki wypracowane przez siebie; w naszym przypadku przez moją żonę Beatę i przeze mnie w związku z naszą pracą w koszykówce i futbolu. To są zwykle ludzie, którzy się nauczyli wydawać cudze pieniądze. Sprawa zaś, o którą pan pyta, idzie trybem przewidzianym prawem i niech Sąd orzeka zgodnie ze stanem prawnym i faktycznym. Więcej na ten temat do zakończenia rozprawy sądowej z oczywistych względów nie mogę mówić.
- Gdyby za jakiś czas zadzwonił do pana prezes Stomilu, Mariusz Borkowski i powiedział: "Piotrze, pomóż nam budować silny Stomil". Jakby pan zareagował?
- Dobre pytanie... Ja nie jestem wujkiem dobra rada. Na pewno bym zadał pytanie "co to znaczy pomóc"? Jest bardzo wielu ludzi do pomocy Stomilowi tylko ta pomoc kończy się permanentnym kryzysem tego klubu. Oni wszyscy pomagają: pomagał prezes, który profesjonalizację klubu zaczął od przyznania sobie decyzją komisji rewizyjnej stowarzyszenia Stomil pensji; pomaga prezes, który nie bierze pieniędzy za pracę w Stomilu spółce akcyjnej. Ale tak naprawdę czy ci ludzie wiedzą co to jest współczesna profesjonalna piłka nożna i czy mają jakikolwiek pomysł na profesjonalizację Stomilu? Jeżeli tak, to ja tego nie zauważyłem. Pomagają też inni: pomaga prezes Związku, który nie ma nic do powiedzenia o futbolu. Oni wszyscy pomagają i są z siebie bardzo zadowoleni. Jeżeli na tym ma polegać pomoc to oczywiście grzecznie bym odmówił. Jeżeli natomiast miałaby to byś pomoc profesjonalna i zmierzająca do profesjonalizacji Stomilu i za tym by stali konkretni, poważni, decyzyjni ludzie, konkretny budżet, dodam ludzie stąd, z Warmii i Mazur, również politycy i biznes, to oczywiście usiadałbym do rozmowy. Tak rozumiem poważną pomoc. Nie można pomagać komuś, kto nie ma żadnych instrumentów, bo można pomóc jak ten zawodnik w Bundeslidze, co udzielił wywiadu, w stylu: "Wróciłem po kontuzji i chciałem pomóc zespołowi, no i pomogłem... przegrać". Ja to przecież przerabiałem po powrocie z Niemiec. Pracowałem w bankrutującym Stomilu, który przecież upadł, ale to nie była dla mnie ujma pracować dla swojego klubu, w sytuacji w jakiej Stomil, nie z mojej winy przecież, znalazł się... Najgorsze było to, że obok powstawały nowe struktury i żaden z tych ludzi tworzących na boku nowy twór nie zamienił ze mną nawet jednego zdania. I to świadczy najlepiej o tych ludziach. O ich kulturze... Oni widzieli, że ta praca szła w dobrym kierunku: nastolatkowie Jegliński, Mierzejewski, niewiele starszy Trzeciakiewicz, Klepczarek, Głowacki, Łukasik, Filipek, Czarnecki, Cierzniak, Woźniczka - średnia 17 lat, zostali bardzo płynnie w krótkim czasie wprowadzeni do pierwszego zespołu. To była tylko kilkumiesięczna moja praca i Czesława Żukowskiego, a nie było wtedy przecież ani jednego Orlika.
- Grał pan m.in. w Stomilu, Zagłębiu Lubin, Lechu Poznań, a także w niemieckim VfL Wolfsburg czy też w Eintrachcie Brunszwik. Czytając jednak różne opinie na pański temat odnoszę wrażenie, że wielu z olsztyńskich kibiców kojarzy pana przede wszystkim z tym, iż będąc szkoleniowcem Stomilu spadł pan z nim do niższej klasy rozgrywek...
- Myślę, że jest pan w błędzie. Ludzie nie są głupi, aby nie rozumieć oczywistego faktu, że tamten Stomil, który ja objąłem, był po prostu nie do uratowania. Przecież Stomil upadł, a spadek do III ligi i tak PZPN uznał za zbyt niską karę i tylko dzięki przekształceniu rezerw Stomilu w twór pod nazwą OKP 1945 Stomilowi pozwolono grać w IV lidze. Osobiście uważam, że rację mieli kibice Stomilu, którzy uważali, że takie fikołki prawne są niedopuszczalne i wątpliwe prawnie i moralnie. Stomil za niepłacenie ludziom za usługi i pracę powinien zostać zdegradowany do najniższej ligi. Może to byłby impuls do profesjonalizacji pracy Stomilu? Taki zimy prysznic... Warto zadać publicznie pytanie dlaczego nikt za tak olbrzymie zadłużenie Stomilu nie poniósł konsekwencji? Dlaczego opinia publiczna nie zna z imienia i nazwiska tych panów? Ja mam z tego powodu się tłumaczyć, że wróciłem do domu i bezwarunkowo ciężko pracowałem? To było dziadostwo. Jeżeli dodam, że zespół, w którym grało wielu szesnastolatków, osiemnastolatków był korumpowany przez drużyny przeciwne, a były to czasy nasycone korupcją, to proszę mnie się nie dziwić, że żałuję każdego dnia pracy w takim środowisku.
- Na koniec chciałbym zapytać o szkolenie dzieci i młodzieży. Wiemy, że prowadzi pan indywidualne doszkalanie na bazie własnego programu i boiska w Dorotowie pod Olsztynem. Jedna z konkurencyjnych szkółek piłkarskich rozpoczęła właśnie w Olsztynie budowę pełnowymiarowego boiska wraz z zapleczem sportowym. Nie boi się pan jeszcze większej konkurencji na rynku?
- Tutaj w regionie, w Olsztynie, jest tyle pracy i takie rezerwy, że wystarczy na pokolenia. Cieszę się, że takie inicjatywy powstają, że są ludzie jak np. Piotr Żurawel, którzy mają tego powera i którym się chce rozwijać futbol. Trzymam kciuki i szczególnie ludzi wolnych, z inicjatywą, z bożą ikrą zapraszam do współpracy. Jeżeli zaś środowisko futbolu nie uświadomi sobie tego, że larum grają, to oznaczać będzie koniec marzeń o piłce nożnej w naszym regionie. Dobrze by było, aby przestali zajmować się sobą i pomyśleli jaką rolę spełniają w piłce nożnej i co wnoszą do futbolu. Ludzie futbolu są po to, aby powstawały programy, aby powstawały boiska, aby szkolić dzieci i młodzież oraz szkoleniowców na wysokim europejskim poziomie wiedzy. To nie jest zabronione i niech nie opowiadają bzdur, że najpierw trzeba zrobić tysiąc nikomu niepotrzebnych uchwał. Trzeba zabrać się za piłkę nożną, ale oni mają z tym problem. Po prostu nie znają się na futbolu, ale doskonale wiedzą jak wydawać pieniądze, nie swoje pieniądze. Nawet jeżeli wyżebrzą 1 mln zł od sponsora, to zanim te pieniądze dotrą do klubu, to tak naprawdę kasy już nie ma, ponieważ ci sami fachowcy co wyżebrali pieniądze np. od samorządu stracili je już dawno swoimi amatorskimi decyzjami i nawet o tym nie wiedzą, a jak wiedzą, to się nie przyznają... Ile trzeba mieć tupetu w sobie żeby zatrudniać w Stomilu piłkarzy z zagranicy i trenera emeryta? Nic nie mam do zagranicy, ani do emerytów, sam grałem w Szwajcarii i w Niemczech i kiedyś się zestarzeję, ale czy naprawdę stać nas na tak beznadziejną politykę sportową? Dzisiaj ci zawodnicy i trener stoją w kolejce za pieniędzmi, które ktoś im zagwarantował, mimo że gwarancji na płynność finansową Stomil nie miał... Oczywiście wytłumaczą oni wszystko, ale nie zmienia to faktu, że oni liczyć przestają potrafić w momencie, kiedy wydają nie swoje pieniądze. Dlatego cieszę się, że całe swoje życie robię to co potrafię i kocham u siebie. A pisać o futbolu będę! Może kiedyś napiszę hymn pochwalny dla tych co odwrócą ten fatalny trend w Olsztynie. To zadanie dla wszystkich ludzi futbolu i proszę nie mylić ich z tymi, co znaleźli się przy piłce nożnej z przypadku. Jednym z moich marzeń jest usiąść na trybunie stadionu Stomilu i zobaczyć w akcji zespół Stomilu Olsztyn złożony z samych Warmiaków i Mazurów, który gra lepiej od Legii i Lecha prowadzony przez kompetentnych trenerów i profesjonalny zarząd. Aby moje marzenie się spełniło, dzisiaj potrzeba przestać nazywać to co widzimy futbolem i zabrać się za pracę u podstaw. Może za 15 lub 20 lat zdążymy.
* * *
Piotr Tyszkiewicz (ur. 4 września 1970 w Ostródzie) - były piłkarz występujący na pozycji napastnika, trener. Obecnie meneger i właściciel szkółki piłkarskiej. W swojej karierze reprezentował barwy Stomilu Olsztyn (w seniorach rozegrał 21 spotkań), Zagłębia Lubin, Olimpii Poznań, Sokoła Pniewy, FC Baden, VfL Wolfsburg, Eintrachtu Brunszwik, Lecha Poznań oraz Warmii Grajewo. W sezonie 1990/1991 wraz z drużyną Zagłębia Lubin zdobył Mistrzostwo Polski. Obecnie jest menedżerem wielu piłkarzy. Pod koniec 2002 roku objął funkcję pierwszego trenera ówczesnego II-ligowego Stomilu Olsztyn. Jego żoną jest Beata Krupska-Tyszkiewicz - wcześniej koszykarka, natomiast obecnie również manager sportowy.
Komentarze (17)
Dodaj swój komentarz