Przetarty szlak
Pod koniec 2007 roku jeden z branżowych portali informował, że za kółkiem olsztyńskiego autobusu miejskiego usiądzie pierwsza kobieta. Była nią Katarzyna Oleszek.
- Chcę się sprawdzić, nie chcę być kasjerką w sklepie – mówiła bohaterka artykułu.
Szlakiem Oleszek zaczęły podążać inne kobiety. Wiosną 2008 roku było ich trzy. Dziś na 281 kierowców i motorniczych zatrudnianych przez MPK, pań jest 35. Dziewiętnaście z nich kieruje autobusami, a szesnaście siedzi „za wajchą” w tramwajach.
- Liczba pań pracujących na stanowisku kierowca autobusowy powoli, ale systematycznie się zwiększa – przekazał nam rzecznik MPK, Cezary Stankiewicz. - Panie można spotkać za kierownicą autobusów standardowych MIDI i przegubowych MEGA oraz jako prowadzące tramwaje Solaris Tramino czy Durmazlar Panorama – dodał.
Tramwajem do Polski
Jedną z pań, która żadnej pracy się nie boi jest Anna Borawska. W przypadku olsztynianki powiedzenie często wygłaszane przez "kobietę pracującą" z popularnego serialu „Czterdziestolatek”, nabiera szczególnego znaczenia. Borawska zanim trafiła za kółko miejskiego autobusu i zrobiła uprawnienia na kierowanie tramwajem, podejmowała się różnych zajęć.
- Jestem po filologii wschodniosłowiańskiej, ale po studiach nie mogłam znaleźć pracy – powiedziała nam pani Anna. - Imałam się miliona zajęć. Pracowałam w Niemczech, w Anglii, we Włoszech. Jak dowiedziałam się, że w Olsztynie powstanie linia tramwajowa, to zgłosiłam się do „pośredniaka”. Miałam dość wyjazdów. Chciałam zostać w Polsce i się udało.
Anna Borawska pochodzi z Elbląga, miasta z bogatą historią, jeśli chodzi o linie tramwajowe. Jednak poza faktem, że po ulicach rodzinnego miasta kursują tramwaje, nie miała żadnych doświadczeń z szeroko pojętą mechaniką czy transportem. „Prawo jazdy dwa razy oblałam na placyku” – śmieje się nasza rozmówczyni.
„Na pace miałam kierownika”
Borawska szkoliła się wraz z ekipą, która była przygotowywana do obsługi pierwszych olsztyńskich tramwajów, przywróconych pod koniec 2015 roku. Ważna część kursu odbyła się w Toruniu, gdzie załoga spędziła kilka tygodni. Po zdaniu egzaminów, przyszła pora na kolejne szkolenia, ale już na olsztyńskiej ziemi.
Debiut w roli motorniczej nadszedł przy okazji uroczystego otwarcia reaktywowanych linii tramwajowych. Pani Anna obsługiwała trzeci tramwaj, który wyruszył w inauguracyjną trasę. Była to linia nr 1 relacji Kanta-Wysoka Brama.
- Pierwsze dwa tramwaje obsługiwały VIP-ów. Mój tramwaj wiózł natomiast całą „śmietankę” z MPK. Pamiętam, że byłam strasznie zestresowana, bo „na pace” miałam kierownika, a jak kierownik patrzy na ręce to stres jest ogromny – wspomina Borawska.
Można powiedzieć, że nowa motornicza została rzucona na głęboką wodę. W pierwszych dniach funkcjonowania olsztyńskich tramwajów przejazdy były bezpłatne. Wszystko to sprawiało, że na brak pasażerów nie można było narzekać.
- Była jedna impreza. Ludzie jeździli tam i z powrotem. Z kawusią, kanapkami. Nie wychodzili w ogóle z tramwaju – przypomniała pani Anna.
Szósty zmysł i „zwierzę stadne”
Borawską możemy na co dzień spotkać zarówno „za wajchą”, jak mówią motorniczy, ale też za kierownicą miejskiego autobusu. - Uwielbiam jeździć przegubami - zdradziła nam z nieskrywaną satysfakcją. Jeśli chodzi natomiast o obsługę tramwaju, twierdzi, że bywa bardziej niebezpieczna, niż praca za kółkiem.
- W tramwaju trzeba więcej przewidywać i być bardziej czujnym. Droga hamowania jest ogromna. Jak jadę przy Galerii Warmińskiej, to już z daleka widzę, kto może mi wejść pod tramwaj. Trzeba mieć w tej pracy jakiś szósty zmysł, szklaną kulę i przewidywać sytuacje – zauważyła pracowniczka MPK w Olsztynie.
Na koniec zapytaliśmy, czy kobiety za sterami miejskich pojazdów nadal budzą większe zainteresowanie pasażerów. Według Borawskiej ani wśród korzystających z publicznej komunikacji, ani wśród kolegów z pracy, nie zauważa innego traktowania.
- Ludzi bardziej interesuje, żeby wejść i zająć miejsce, niż to, kto akurat siedzi w kabinie – powiedziała pani Anna i dodała. - Wśród kolegów z MPK też nigdy nie odczułam innego traktowania, dlatego, że jestem kobietą. Poza tym, ja jestem „zwierzę stadne”, więc nawet jak kogoś nie znam, to podejdę, zacznę gadać i muszą mnie przyjąć - podsumowała nasza bohaterka.
Komentarze (15)
Dodaj swój komentarz