Czy te trendy są jednak drogą do uzyskania dobrego samopoczucia? Czy może tworzą pokolenie nieszczęśliwych, sfrustrowanych i wiecznie niezadowolonych z efektu ludzi, którzy ślepo podążają za radami gwiazd?
Ciężka praca – czy popłaca?
Diety, regularne ćwiczenia, programy, opracowane przez lifestylowych trendsetterów – wyznaczają często nie tylko kierunek życia, ale nadają mu rytm. Decydują o wolnym czasie, wpływają na podejmowane decyzje towarzyskie i – nierzadko – są determinantem domowego budżetu. Mówiąc w dużym uproszczeniu – stają się głównym motorem każdego kroku, a my stajemy się więźniami własnego życia. Zmuszają do wysiłku, zarówno w aspekcie fizycznym, jak i psychicznym. Czy dają w nagrodę wystarczająco, żeby zrekompensować te trudy?
Czasem pewnie tak. Znacznie częściej, stają się jednak źródłem frustracji. Zrzucenie mniejszej liczby kilogramów, niż zakładał program ćwiczeń, czyni nas w naszych oczach nieudacznikami. Rezygnacja z diety, która nie pasowała do naszego stylu życia powoduje, że czujemy się pozbawieni woli walki. Poczucie ciągłego napięcia w dążeniu do nierealnych celów, wywołuje odczucie słabości. Wszystko to razem, powoduje, że samoocena leci w dół, a główny cel – czuć się ze sobą lepiej – odchodzi w zapomnienie.
Czemu to sobie robisz?
Po co więc zamęczamy się, w myśl tych wszystkich idei, skoro w efekcie czujemy się tylko gorzej? Ano po to, żeby osiągać kolejne cele, realizować wyzwania i akceptować siebie (zgrabniejszego, lepszego i doskonalszego).
Wszyscy chcemy być piękni, wszyscy chcielibyśmy budzić zachwyt i zazdrosne spojrzenia. I nie ma w tych marzeniach nic złego. O ile nie przyćmiewają wszystkiego innego. Chwila, w której orientujesz się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, ćwiczenia, które codziennie z pietyzmem wykonujesz wpatrzona w swoje gimnastyczne guru, są wyłącznie źródłem smutku i złego nastroju – to czas, w którym należy przerwać i uważnie się sobie przyjrzeć.
Wyznacznik dobrej samooceny
Usiądź i zastanów się chwilę, co definiuje Cię, jako człowieka – sylwetka? Sprawność? Liczba pokonanych biegiem kilometrów? Raczej nie…
Jak zatem poczuć się ze sobą dobrze? Znaleźć własny rytm i odnaleźć siebie. Znaleźć źródło samooceny gdzie indziej i efektywnie je wykorzystać. Docenić swoje wysiłki i starania, nagrodzić się emocjonalnie pogłaskaniem za wybór sałatki w miejsce czekolady i małymi krokami dążyć do upragnionych celów. Wyrzeczenia? Owszem, czasem są konieczne. Ale nie za wszelką cenę i ponad własne siły.
Prawda – jak zawsze – leży gdzieś po środku
Jak przekonuje psychologia i kolejne zespoły badawcze, sprawdzające nastroje, efekty, cele i drogi, jakimi podążają młodzi ludzie w pogoni za zdrowiem, ślepe wpatrywanie się w kolejną diet-modę, katorżnicze ćwiczenia – to droga donikąd. Oczywiście – trzeba sobie stawiać wyzwania. Oczywiście – trzeba żyć higienicznie i pamiętać o zdrowiu. Ale (oczywiście!) nie wolno przy tym zapominać o duszy, emocjach, uczuciach i zaspokajaniu potrzeby samoakceptacji, wiary w siebie i zadowolenia z własnych poczynań.
Jeśli całe swoje jestestwo poświęcimy morderczym pragnieniom, i jeśli do tego, na nieszczęście, nie uda nam się ich zrealizować – dramat murowany. Ponadto, podporządkowanie życia wyłącznie ogromnemu wysiłkowi, raczej nie może oznaczać samorealizacji. Rosnące znużenie psychiczne i fizyczne, prędzej czy później, da o sobie znać, dobijając leżącego po kolejnej rundzie wysiłku.
Znajdź siebie
Stawiaj sobie cele, szukaj zdrowych zastępników dla niezdrowych nawyków, stawaj się lepszy i bardziej doskonały – dbaj o siebie. Ale nie zapominaj też o dbaniu o swoje samopoczucie. Ciesz się małymi sukcesami, doceniaj niewielkie przyjemności i bądź z siebie dumny.
Może nie dlatego, że wchodzisz w rozmiar XS i mogłabyś zastąpić na wybiegach niezdrowo wychudzone modelki, ale dlatego, że próbujesz walczyć, dajesz z siebie wiele, dlatego, że jesteś fajnym człowiekiem i że każdego dnia znajdujesz mnóstwo powodów do uśmiechu. To czasami znaczy znacznie więcej, niż obwód w talii.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz