Tydzień temu, w piątek (9 sierpnia), resort zdrowia przedstawił projekt, który jest częścią zapowiadanej reformy szpitalnictwa. Chodzi m.in. zmianę zasad kwalifikacji do tzw. sieci szpitali. W położnictwie i ginekologii decydować ma minimalna liczba odebranych porodów. Wstępnie przewiduje się, że będzie to ok. 400 porodów rocznie.
Z listy opublikowanej przez MZ wynika, że do sieci nie wejdzie nawet 1/3 porodówek. W województwo warmińsko-mazurskim ma być ich dziesięć. Chodzi m.in. o oddziały w Piszu, Ostródzie, Iławie, Biskupcu czy Nowym Mieście Lubawskim. Zdaniem byłego wiceministra zdrowia, Janusza Cieszyńskiego, jest to „sytuacja niedopuszczalna”. - Całe środkowe Mazury pozostaną bez ani jednego oddziału ginekologiczno-położniczego – alarmował dziś w Olsztynie poseł PiS.
Na sytuację na oddziałach położniczych wpływ ma demografia. Z roku na rok rodzi się coraz mniej dzieci. Przybywa za to seniorów, którzy wymagają specjalistycznej opieki. W roku 2023 urodziło się 272 tys. dzieci. Dla porównania w roku 2017 było ich ponad 400 tys. Mniej porodów, czyli świadczeń, nie pozwala na pokrycie kosztów utrzymania oddziału. Skutek jest taki, że szpital się zadłuża.
W marcu br., podczas IX Kongresu Wyzwań Zdrowotnych, minister zdrowia Izabela Leszczyna mówiła, że porodówka, która ma mniej niż 600 porodów rocznie, nigdy nie będzie rentowna. Podkreśliła jednak, że kobieta nie może dojeżdżać 100 km do porodu, a więc takie oddziały muszą się utrzymać.
- Te porodówki dofinansujemy - tak im skonstruujemy ryczałt, żeby one jednak były w stanie się utrzymać – przekonywała minister Leszczyna.
Pomysły resortu poseł Cieszyński nazwał podczas dzisiejszej konferencji w Olsztynie „mydleniem oczu”.
- Każdy kto zna sytuację finansową ochrony zdrowia wie, że oddziały wojewódzkie już dzisiaj mówią o tym, że nie będzie pieniędzy na tzw. nadwykonania. Szpitale odsyłają pacjentów z kwitkiem. Mówią – nie będziemy mieli pieniędzy, zapraszamy w przyszłym roku, kiedy będzie nowy budżet – stwierdził.
Poseł PiS z Elbląga, Andrzej Śliwka, przekonywał, że wśród mieszkańców miejscowości, które miałyby zostać bez porodówki, istnieje „twarde weto” przeciwko zamykaniu oddziałów.
- Ten rząd nie jest zainteresowany tym, żeby szpitale powiatowe się rozwijały (…) Będziemy naciskali na poszczególnych samorządowców, żeby oni również artykułowali, że porodówki w takich miejscowościach jak Iława, Ostróda, Nowe Miasto Lubawskie czy Bartoszyce są niezbędne, są potrzebne – podsumował Śliwka.
W ministerstwie nie ukrywają, że w reformie szpitalnictwa mają pomóc środki z Krajowego Planu Odbudowy. MZ wylicza, że po rewizji KPO na zdrowie jest do wykorzystania 19 mld zł, z czego 10 mld zł przez szpitale.
Główne założenia reformy szpitalnictwa mają polegać na deregulacji, transformacji i odwróconej piramidzie świadczeń. Wdrażanie całościowych zmian ma potrwać do 2034 roku.
Komentarze (38)
Dodaj swój komentarz