Embargo na rosyjski węgiel, który Polska wprowadziła w kwietniu, musiało w końcu odbić się na osobach, które tym surowcem ogrzewają swoje domy. Rząd próbuje ratować sytuację i importuje "czarne złoto" drogą morską z innych państw. Wydaje się, że kryzys węglowy dostrzegają wszyscy. Jeżeli nie ma problemu z dostępnością, to przynajmniej z cenami.
Problemu nie dostrzega jednak szefowa lokalnych struktur PiS, Iwona Arent, która jest zarazem członkinią sejmowej komisji do spraw energii, klimatu i aktywów państwowych.
Jak podaje Fakt, posłanka stwierdziła, że "w swojej okolicy (czyli na Warmii i Mazurach - dop. autor), nie widziała kolejek po węgiel i radziła, aby zadzwonić do posła z tamtego regionu". W piątek media bowiem obiegła informacja o gigantycznych kolejkach po węgiel, które mają miejsce przed kopalnią Bogdanka na Lubelszczyźnie. Na zakup trzeba czekać nawet półtorej tygodnia.
- Na dziś nie widzę kryzysu węglowego, tym bardziej że też nie ma dzisiaj potrzeb węglowych. Jest lato, jest gorąco, nie trzeba palić na razie węglem, więc o jakim kryzysie mówimy? - przyznała Arent na łamach Faktu.
I dodała: - Możemy mówić, że ewentualnie w przyszłości może się coś wydarzyć, ale po to właśnie rząd robi wszystkie ruchy, po to Sejm przyjmuje ustawy o dodatkach węglowych, ale nie tylko. Także ministerstwa działają w tym kierunku, żeby tego węgla nie zabrakło. Więc dziś nie ma co panikować, bo nie ma kryzysu węglowego.
Zupełnie inne zdanie w rozmowach z dziennikiem mieli przedstawiciele opozycji, którzy otwarcie mówili, że cała Europa może mieć problem z ogrzewaniem na zimę.
Komentarze (225)
Dodaj swój komentarz