Mary Rumi kojarzona głównie z działalności w nurcie muzycznym, postawiła w ostatnich latach również na realizowanie się w innej gałęzi sztuki. Od czasów pandemii artystka rozpoczęła swoją przygodę z malarstwem, która zaowocowała przedstawieniem prac szerszemu gronu. W kwietniu br. Mary Rumi stworzyła wernisaż pt. „Twarze Jazzu”. Wydarzenie odbyło się w olsztyńskich Koszarach Dragonów.
- Pomysł pojawił się w pandemii, z powodu braku możliwości zarabiania z muzyki. Nie malowałam po to, żeby zarabiać, tylko wpadłam w depresję kolejnego rodzaju. Rozprowadzanie akrylu po powierzchni przynosiło mi spokój – wspominała artystka.
Obecnie dzieła autorstwa Mary Rumi przeznaczone są na sprzedaż.
Mary Rumi rozwija się prężnie na wielu płaszczyznach sztuki. Podczas wywiadu przyznała, iż działa to na nią w sposób terapeutyczny. Pomimo częstego oceniania przez społeczeństwo i określania jej mianem „hardej babki”, Mary Rumi stwierdziła, że „od jej wewnętrznych ścian odbija się to, co dostaje od ludzi” i definiuje się, jako osoba wysoko wrażliwa.
Wspominając czasy dorastania w domu rodzinnym, artystka wskazała, że raczej nie można było pozwolić sobie na słabości, czego obecnie, na szczęście, nie musi już przestrzegać.
- Generowanie twórczości nie generuje napięcia. Przestałam być dzielna za wszelką cenę – mówiła.
O poczuciu wstydu względem osób trzecich, feminizmie, wszechobecnej nierówności płci, zbyt „męskim” zachowaniu na scenie, a także szale czytania scenariuszy, przemianach wizerunkowych i planach muzycznych, w dużym stopniu stłamszonych przez kampanie wyborcze, Mary Rumi opowiedziała w rozmowie z redakcją portalu Olsztyn.com.pl.
Zachęcamy do obejrzenia wywiadu!
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz