Data dodania: 2006-07-27 00:00
Rewolucja w szpitalnych dyżurach nie wyszła
Olsztyńskie szpitale spierają się o to, który i kiedy ma pełnić ostry dyżur. Powstał grafik, by każdy szpital dyżurował innego dnia. W efekcie niektórzy pacjenci byli odsyłani z jednego szpitala do drugiego.
Z pomysłem zmiany systemu pracy szpitali wyszła Poliklinika MSWiA. Jej dyrekcja twierdzi, że utrzymywanie gotowości do przyjęcia pacjentów na ostrych dyżurach kosztuje ją zbyt wiele. Dyrektor Janusz Chełchowski wyliczył, że od początku tego roku oddział ortopedyczny, gdzie są kierowani najciężej poszkodowani pacjenci, przekroczył już o połowę limit wyznaczony przez NFZ. To oznacza stratę pół miliona złotych. - Liczba kierowanych do nas pacjentów zaczęła wzrastać w kwietniu, kiedy Szpital Wojewódzki zaczął remont ortopedii, liczba łóżek zmniejszyła się tam o 14. Przyjmujemy wszystkich, nie odmawiamy pomocy w stanach zagrożenia życia, choć ponosimy coraz większe straty - mówi.
Dyrektor polikliniki doprowadził w połowie czerwca do spotkania z dyrektorami szpitali Wojewódzkiego i Miejskiego, na którym przy mediacji NFZ ustalono, że od lipca Szpital Wojewódzki będzie dyżurował 13 razy w miesiącu, miejski - 9, a poliklinika - 8. - Ale Szpital Wojewódzki już po trzech dniach, kiedy przypadła jego kolej na dyżur, odmówił przyjmowania chorych. Wymówił więc umowę o podziale dyżurów - dodaje Chełchowski. - To postępowanie nieuczciwe wobec innych szpitali, bo w czasie remontu oddziału ortopedycznego Szpital Wojewódzki nie ponosi kosztów leczenia pacjentów. A kontrakt ma w takiej samej wysokości. Za pacjentów odsyłanych stamtąd płacimy my. Szpital Wojewódzki powinien odstąpić nam część pieniędzy.
Bożena Marcinkowska, dyrektorka Szpitala Wojewódzkiego, nie zgadza się z zarzutami szefa polikliniki. Mówi, że choć na ortopedii jest remont, oddział i tak przekracza limit wyznaczony w umowie z NFZ, bo do szpitala wciąż trafiają chorzy w najcięższych stanach z całego regionu. - A w grafiku dyżurów nie uczestniczymy, bo już pierwsze dwa dni wykazały, jak bezsensowny to pomysł. Mimo że nie mieliśmy wtedy dyżuru, przywieziono do nas pięciu pacjentów z ciężkimi obrażeniami m.in. kręgosłupa. Czy mieliśmy odmówić ich przyjęcia, mówiąc, że to nie nasza kolej? - pyta.
- Trzeciego dnia obowiązywania grafiku, kiedy wypadł nasz dyżur, w izbie przyjęć był tłum pacjentów z drobnymi urazami odesłanymi z polikliniki - dodaje Antoni Kołakowski, ordynator ortopedii w Szpitalu Wojewódzkim. - W tym czasie musieliśmy zajmować się dwoma pacjentami ze złamanym kręgosłupem i miednicą, pozostali długo czekali na pomoc. Uznaliśmy więc, że tylko wtedy, gdy wszystkie trzy szpitale dyżurują, pacjenci mają zapewnioną szybką pomoc.
Joanna Czużdaniuk, dyrektorka Szpitala Miejskiego, dodaje, że jej placówka ma już 300 tys. zł nadlimitów za leczenie pacjentów z urazami. - O tej porze roku jest dużo urazów i trzeba się z tym pogodzić - mówi.
Czy olsztyński NFZ będzie próbował pogodzić szpitale bądź sam ustali zasady dyżurowania? Dyrektor NFZ Andrzej Zakrzewski: - Naszym obowiązkiem nie jest urządzanie pracy szpitali. My zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie dyrektorów. Po zerwaniu porozumienia proponowaliśmy kolejne rozmowy o dyżurach, ale zawsze któremuś z nich nie odpowiadał termin spotkania. Wciąż jednak jesteśmy gotowi udostępnić miejsce na spotkanie, jeśli tylko dyrektorzy będą chcieli rozmawiać o załagodzeniu sporu.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz