Informacja o odwołaniu walnego zgromadzenia pojawiła się zaledwie na kilka godzin przed jego planowym rozpoczęciem. W komunikacie zarząd spółdzielni napisał, że walne powinno "stanowić forum dla głosów członków Spółdzielni, wyrażanych w sposób swobodny, być wolnym od nacisków czy zabiegów celowo wprowadzających w błąd".
Zdaniem zarządu Spółdzielni, od blisko roku istnieją bowiem naciski "grupki osób", których celem jest "podawanie fałszywych informacji (...) i wprowadzanie członków Spółdzielni w błąd".
Przedmiotem sporu zarządu SM "Jaroty" z członkami spółdzielni (łącznie jest ich blisko 13 tys.) są niejasności m.in. w sprawie wynagrodzeń prezesa oraz zarządu, a także stałe podwyżki czynszu.
Zdaniem zarządu stowarzyszenia spółdzielczego,"czarę goryczy" przelało wystąpienie senator Lidii Staroń w jednej z ogólnopolskich telewizji w czwartkowy wieczór (4 sierpnia), które - zdaniem prezesa Romana Przedwojskiego - obnażyło "jej osobiste zaangażowanie w zakłócanie niezależnego procesu decyzyjnego spółdzielni".
- Mamy paniczną, cyrkową reakcję prezesa, aby odwołać w dniu posiedzenia walne zgromadzenie - powiedział nam Łukasz Michnik z Nowej Lewicy, który od dłuższego czasu walczy o prawa spółdzielców. - To są putinowskie mechanizmy zarządzania. Kiedy władza może przegrać wybory, to wtedy wyborów nie organizujemy? A może wybory będą w Sylwestra, kiedy przyjdą na nie tylko ludzie prezesa?
Wobec zaistniałej sytuacji, walne zgromadzenie procedowane było na pobliskim boisku szkolnym. Wzięło w nim udział blisko 120 osób, które jednogłośnie odwołały wszystkich włodarzy. W poniedziałek mają zostać złożone protokoły i uchwały w Spółdzielni.
- Zaczyna się właśnie długa, sądowa batalia z prezesem i zarządem spółdzielni mieszkaniowej "Jaroty" - zakończył Michnik i zaznaczył, że kadencja Rady Nadzorczej zakończyła się 3 czerwca.
Komentarze (82)
Dodaj swój komentarz