Tydzień temu na naszym portalu pojawiła się informacja o dwóch małych dziewczynkach oferujących wyprowadzanie psów za pieniądze. O tym możecie przeczytać w Raporcie z Olsztyna: Nadia i Amelka wyprowadzają psy na Jarotach. ''30 min - 15 zł''. Jednak ogłoszenie to wzbudziło spore kontrowersje wśród internautów. Kilka dni później na jednej z olsztyńskich grup facebookowych natknęliśmy się na wpis kobiety, której syn sprzedaje lemoniadę pod swoim blokiem. W tym przypadku komentujący byli zachwyceni przedsięwzięciem.
Nadia i Amelka mieszkające na Jarotach wykonały specjalny plakat, na którym oferują wyprowadzanie psów. Stawka to 15 zł za 30-minutowy spacer lub dla stałego klienta 5 zł za każdą wędrówkę. Zaznaczyły również, by psy były łagodne. Po pojawieniu się tego ogłoszenia na naszym portalu, internauci zaczęli bardzo krytykować pomysł dziewczynek i tym samym odstraszać potencjalnych klientów.
Użytkownik o pseudonimie „Iss” stwierdził: - Rodzice chyba nie przemyśleli do końca tej formy zarobkowania przez ich dzieci, to może być niebezpieczne i dla dziecka i dla psa. Dziecko nie będzie potrafiło się odpowiednio zachować np. Przy ataku innego psa na psa, którego będą miały pod opieką i nie tylko, dzieci nie biorą odpowiedzialności za siebie, a co dopiero mówić za psa. 15 zł za 30 minut to nawet na budowie się nie zarabia.
Niektórzy nawet podzielili się nieprzyjemnymi odczuciami po skorzystaniu z tego typu usług. Zarzucono, że dziecko zgłosiło się z ranami, wywołanymi przez psa, który miał je mocniej pociągnąć, przez co doszło do upadku. Według autora wpisu, została założona sprawa cywilna zakończona wypłaceniem odszkodowania dla rodziców poszkodowanego. Drugą sytuacją miało być ugryzienie przez zwierzę, ale w tym przypadku to opiekunowie dziecka chcieli wykorzystać okazję i wyłudzić pieniądze od właścicielki psa.
W kolejnej grupie krytykujących znalazły się osoby, które stwierdziły, że płacenie dla dziecka 30 zł za godzinę spaceru z psem to lekka przesada.
- 15 złotych za 30 minut spaceru z psem to chyba trochę za drogo. Małe dziecko, które ma sporo wolnego czasu powinno dostać 5 złotych, tyle co na czekoladę czy cukierki. Dzieci powinny się uczyć szacunku do pieniądza, w dorosłym życiu nikt im nie będzie płacił kokosów, maksymalnie 2,5 tysiąca na rękę, bo takie są realia w warminsko-mazurskiem. Postawa roszczeniowa od małego nie wróży dobrze na przyszłość i zapowiada wiele rozczarowań – stwierdził użytkownik „Karol 7777”.
Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że jest wiele osób starszych, którym ciężko się poruszać na co dzień samemu, a co dopiero z psem. Zatem taka usługa jest dla nich jak "manna z nieba".
Ogłoszenie dziewczynek
Antek to 8,5-letni chłopczyk również z Jarot, który wpadł na pomysł, by sprzedawać lemoniadę w upalne dni. Jego mama wypromowała tę działalność na Facebooku, dzięki czemu chłopiec zyskał spore grono fanów z całego Olsztyna. Zadaliśmy kilka pytań na ten temat jemu oraz jego mamie.
Co uważa Pani o wyprowadzaniu psów przez dzieci?
Mama Antka: - Według mnie jest to świetny pomysł, bo chcą sobie dorobić. Dzięki temu dzieci mają większą świadomość na temat pieniędzy. Moje pociechy, jak idą do sklepu, to kilka razy się zastanowią, co kupić, bo wiedzą, że sami będą musieli za to zapłacić. Już od dwóch lat, gdy pandemia się zaczęła, widziałam ogłoszenia o wyprowadzaniu zwierząt. My jednak stwierdziliśmy, że lemoniada będzie lepszym sposobem, bo jest gorąco. Antoś boi się trochę psów, więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.
Czy jak pani była małym dzieckiem również dorabiała sobie w ten sposób?
- Jak byłam mała, to zazwyczaj były zabawy na liście, karteczki, nigdy prawdziwe pieniądze. Mieszkała na wsi, więc nie było nawet takiej okazji, by dla przechodniów sprzedawać lemoniadę.
Kto wpadł na ten pomysł?
- Antoś chciał już sprzedawać dwa lata temu, ale mama stwierdziła, że jest jednak trochę za mały i nie zawsze można było mieć na niego oko. Rok temu znów była próba, ale z braku czasu zrezygnowaliśmy, bo mam jeszcze dwie młodsze córeczki. W tym roku już się udało.
Czy wrzucając ogłoszenie na grupę facebookową pojawiło się więcej klientów?
- Zaczęło się od tego, że sąsiad nas wypatrzył z okna i rzucił właśnie taką propozycję, by to wypromować. Po facebookowym wpisie przyszło więcej osób. Znalazły się również te, które były kilkukrotnie. Odzew jest bardzo duży. Nawet specjalnie na lemoniadę przyjechało do nas małżeństwo z Zatorza. Wrzuciłam to, żeby pokazać, że takie coś jest. Zazwyczaj większość osób tylko przechodzi z uśmiechem, ale nie kupują. Oczywiście są też stali klienci. Antoś jest jedynym dzieckiem w naszej okolicy, który w taki sposób dorabia sobie w wakacje. To wszystko miało na celu pokazanie innym, że dzieci w taką pogodę robią coś tak pożytecznego, a nie siedzą tylko przed komputerami. Poza tym pomagam mu robić napój, więc można powiedzieć, że dorzucam się do interesu.
Co synek powinien wynieść z takiej pracy?
- Przede wszystkim chciałam, żeby poczuł jak ciężko jest zdobyć pieniądze, bo zazwyczaj pojawiało się myślenie „idź mamo wypłać”. Teraz wie, jak to wygląda. Takim sposobem można wypracować szacunek do pieniądza i docenienie pracy, jaką ludzie wkładają we wszystko, co robią, np. kobiety sprzedające jagody. Świetne jest również nawiązanie kontaktu z drugą osobą, że zagaduje i woła ludzi do swojego stoiska.
Czy plakat robiłeś sam?
Antek: - Siostra i mama mi trochę pomagały. Jest tam arbuz i cytryna, bo takie mam lemoniady. Zamiast cukru dodawany jest miód prosto od pszczółek dziadka.
Na co przeznaczysz swoje pieniądze?
- Kupiłem już za to dwa zestawy Lego Ninjago, zbieram na następny.
* * *
Dzięki takim przedsięwzięciom, dzieci są w stanie zrozumieć, jak wiele wysiłku trzeba włożyć, by zarobić pieniądze oraz mogą nauczyć się, jak mądrze nimi dysponować. To także dobre doświadczenie na przyszłość.
Komentarze (38)
Dodaj swój komentarz