- Inflacja nie jest wyimaginowaną wartością używaną tylko przez ekonomistów - mówiła należąca do Nowej Generacji Martyna Sontowska. - To przede wszystkim mniejszy koszyk dóbr dla każdej polskiej rodziny, trudności w spłacaniu zobowiązań finansowych dla przedsiębiorców.
Podkreśla także, że na inflację wpływa wiele czynników, takich jak wojna na Ukrainie czy zwiększona na całym świecie podaż pieniądza. Kluczową rolę odnośnie wzrostu cen w Polsce odgrywać mają jednak decyzje NBP i prezesa Adama Glapińskiego.
- W przeciągu ostatnich czterech dni bardzo spadła wartość polskiego pieniądza względem walut zagranicznych - twierdziła Sontowska, mówiąc o niedawnym obniżeniu stóp procentowych. - To także napędza inflację.
- Inflacja dotyka także osoby starsze i niepełnosprawne, które są najbardziej narażeni na ten efekt - tłumaczył kolejny działacz stowarzyszenia, Łukasz Dąbrowski. - Morawiecki i Kaczyński powinni pójść do sklepu i osobiście zobaczyć, jakie są ceny. To jest PiS-inflacja, w przeciągu ich rządów wzrasta średnio o 11% na miesiąc.
Następnie głos zabrał Maciej Wróbel, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Sejmu, startujący z ostatniego miejsca na olsztyńskiej liście.
- Na tym stoliku widzicie państwo ceny artykułów, które w ostatnich latach drastycznie wzrosły - mówił. - Na przykład w 2015 roku, kiedy Jarosław Kaczyński robił kampanię, kupował sobie chleb za ponad trzy złote. Dzisiaj za taki sam chleb płaci się ponad 7 złotych. W tym samym czasie jaja podrożały o ponad 150%.
Przedstawiciele Nowej Generacji wskazywali także na rosnące ceny warzyw, jak pomidory (7,19 zł w 2015, 12,35 zł w 2023) czy papryka (8,51 zł w 2015, 13,65 zł w 2023 r.).
Wróbel stwierdził także, że wzrost wynagrodzeń jest dostrzegalny. Patrząc jednak na nie w kontekście portfela przeciętnego Polaka, sytuacja nie jest jednak taka dobra. Kandydat do Sejmu zwraca także uwagę na emerytów, których mimo waloryzacji świadczeń często nie stać na podstawowe leki i żywność.
- Ten koszyk zakupów jest coraz uboższy, mimo iż pieniędzy w obiegu jest więcej. Ale za te same pieniądze dzisiaj można kupić o wiele mniej - kontynuował polityk. - Na brak pieniędzy nie narzeka za to premier Mateusz Morawiecki. Tylko w ostatnich latach wydatki na kancelarię wzrosły nie 2,3- krotnie lecz 12-krotnie.
Komentarze (59)
Dodaj swój komentarz