Monika Bem, opiekunka Edwarda, jest załamana.
– Czuję się fatalnie. Straciłam przyjaciela – powiedziała w rozmowie z nami.
Kobieta dodaje, że zachowanie turystów było nieodpowiedzialne. Z jej relacji wynika, że zobaczyli szopa i nie wiedzieli, czy jest dziki, czy może mieć wściekliznę. Postanowili go wrzucić do plastikowej beczki, którą potem przykryli wieczkiem. Zadzwonili na policję, ale patrol przyjechał dopiero po kilku godzinach, gdy zwierzę już nie żyło. Telefonowali także do leśnictwa, ale służby odsyłały ich do innych wydziałów.
Edward nie miał szans. Upał sprawił, że w środku beczki było gorącą, w dodatku szop nie mógł oddychać.
– Wykazali się skrajną głupotą. Byłam w szoku, że można coś takiego zrobić. Nawet nie odkryli wieczka – dodała Monika Bem.
Co dalej? Opiekunka Edwarda dodaje, że musi przemyśleć, jakie może podjąć kroki prawne. Przyznała również, że wiele zależy także od reakcji turystów.
Kobieta nie bała się o Edwarda, bo już sam spacerował po okolicy. Bardzo lubił ludzi i inne zwierzęta. Nie bał się nikogo, był ufny i przyjacielski. Razem odwiedzali dzieci w szkołach czy osoby starsze. Organizowali akcje sprzątania Olsztyna. Szop Edward miał tylko 10 miesięcy.
Komentarze (62)
Dodaj swój komentarz