Do redakcji Olsztyn.com.pl napisał zaniepokojony czytelnik. Powodem był nowo powstały maszt telefonii komórkowej.
Zwracam się do Państwa z uprzejmą prośbą o ustalenie czy w związku z wybudowaniem nowego masztu telefonii komórkowej na Jarotach w pobliżu stacji benzynowej Shell przy skrzyżowaniu ulic Wilczyńskiego i Płoskiego przeprowadzona została ocena wpływu urządzenia na sąsiednią zabudowę mieszkalną. Maszt ma formę kilkudziesięciometrowej białej rury i został zamontowany w ubiegłym tygodniu.
- napisał pan Przemysław.
Z naszych ustaleń wynika, że instalacja jest własnością firmy P4, operatora sieci Play. Działka, na której znajduje się maszt należy do właściciela stacji Shell, mieszczącej się obok. Na wydanie decyzji ustalającej warunki zabudowy na tej i sąsiedniej działce, na której znajduje się stacja paliw, prezydent Grzymowicz zgodził się w połowie kwietnia. Dzięki temu postanowieniu właściciel terenu mógł np. wynająć grunt firmie telefonicznej. Jest to dość lukratywny biznes. Ceny parceli pod budowę masztów (o wielkości co najmniej 150 m. kw.) wahają się w zależności od ich usytuowania. Działki znajdujące się poza miastem lub te w mniejszych miejscowościach mogą kosztować 1500 złotych miesięcznie. Kwota rośnie wraz z gęstością zaludnienia, a w centrach miast może wynosić nawet kilka tysięcy.
O instalacjach elektromagnetycznych pisaliśmy w artykule Maszt sieci Oragne stanął przy ul. Partyzantów mimo sprzeciwu mieszkańców. Zaniepokojonych mieszkańców uspokajał wtedy rzecznik firmy telefonicznej, tłumacząc, że "wszystkie inwestycje realizowane są zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa i spełniają normy w zakresie bezpieczeństwa". Jak jednak wygląda sprawa instalacji na ul. Wilczyńskiego?
- Zgodnie z przedstawionym przez inwestora projektem nie jest to przedsięwzięcie mogące znacząco oddziaływać na środowisko, w związku z czym nie wymagało uzyskania decyzji o środowiskowych warunkach – tłumaczy rzeczniczka Urzędu Miasta, Marta Bartoszewicz.
Maszt stanął obok stacji paliw Shell
Instalacje elektromagnetyczne w okolicy bloków mieszkalnych budzą dużo kontrowersji. Obawy mieszkańców zdaje się potwierdzać eksperyment przeprowadzony przez Ramazzini Institute – przez 13 lat prowadzone były pomiary wpływu stacji o częstotliwości 1,8 GHz na szczury laboratoryjne. W wyniku tych badań ustalono, że większość osobników zaczęła chorować na nowotwory. Eksperyment ten, podobnie jak przeprowadzane przez instytut doświadczenie z aspartamem (sztucznym słodzikiem), mające udowodnić jego kancerogennosć, spotkał się z falą krytyki ze strony wielu naukowców. Po pierwsze, wykorzystane przez instytut zwierzęta są gatunkiem szczególnie podatnym na rozwijanie nowotworów. Po drugie, osobniki były wystawione na działanie pola elektromagnetycznego przez całe swoje życie – to tak, jakby każdy człowiek nosił stację radiotelefoniczną tuż nad głową. Badania Ramazzini Institute zdają się być prowadzone pod tezę, a nie formułować jej na bazie doświadczeń.
Wykorzystywane przez maszty elektromagnetyczne promieniowanie niejonizujące ma niewielki wpływ na zdrowie człowieka. Posiada ono zbyt małą moc, by przeniknąć do tkanek i spowodować problemy. Największą konsekwencją posiadania urządzenia odbierającego fale elektromagnetyczne jest możliwość jego nagrzewania się – co w najgorszym przypadku odczujemy, trzymając telefon w ręce.
Inną sprawą są dopuszczalne w Polsce normy elektromagnetyczne. Są one o wiele niższe niż stosowane w wielu innych krajach zalecenia Międzynarodowej Komisji Ochrony Przed Promieniowaniem Niejonizującym, nawet mimo zwiększenia limitów w roku 2020. Wniosek z tego jest prosty – ludzie nie odczują problemów związanych z nową instalacją. Jedyne co może być problemem, to kłująca w oczy kilkudziesięciometrowa konstrukcja, która "wyrosła" nagle na skrzyżowaniu.
Komentarze (25)
Dodaj swój komentarz