Pani Irena, wraz z rodziną, otworzyła lokal z zapiekankami Baron przy dworcu. Było to dokładnie 4 stycznia 1988 roku.
– W latach 80. Polacy przyjeżdżali ze Szwecji i twierdzili, że zapiekanki są tam bardzo popularne. Zbiegło się to w czasie z tym, że skończyliśmy studia, szukaliśmy pracy. Zastanawialiśmy się nad własną działalnością. Podjęliśmy decyzję i zaryzykowaliśmy. Okazało się, że to był dobry wybór – powiedziała w rozmowie z nami pani Irena.
Przez 34 lata olsztynianie oraz przyjezdni chętnie tutaj jadali. Poza zapiekankami obsługa serwuje hamburgery, frytki, kebaby czy kawę.
Skąd to zainteresowanie? Zapiekanki kupowali głównie ludzie młodzi, uczniowie i studenci. I to oni reklamowali jedzenie wśród swoich znajomych.
Jednak dni Barona są policzone. Właścicielka otrzymała wypowiedzenie na piśmie.
– Wcześniej, od stycznia zeszłego roku, mieliśmy wypowiedzenia z przedłużeniem miesięcznym. Przed Sylwestrem przyszła pani z PKP poinformować, że 17 stycznia mamy opuścić teren. Dzisiaj dostałam pismo – poinformowała właścicielka.
Lokal będzie działał do 13 stycznia, do ostatniego klienta. Później nastąpi jego rozbiórka.
Właścicielka przyznała, że nie będzie zmieniać lokalizacji i przejdzie na emeryturę.
– Nie ma następcy, a ja jestem wypalona. Nie mam siły dalej tego organizować. Gdybym chciała zmienić lokalizację, musiałabym wydać trochę pieniędzy. Lokal przystosować do gastronomii. Przejść ścieżkę zdrowia z sanepidem – powiedziała.
Pani Irena zwróciła uwagę, że w obecnych czasach prowadzenie lokalu gastronomicznego to niepewny biznes. Inflacja sprawia, że ceny są coraz wyższe, a w dodatku nie ma tak wielu uczniów i studentów jak kiedyś.
Mimo wszystko nasza rozmówczyni podkreśliła, że jest jej szkoda lokalu przy dworcu. Cała załoga bardzo przeżyła informację o zamknięciu Barona.
– Większość osób załapie się na świadczenia przedemerytalne. Jedna z dziewczyn pracowała u mnie 31, druga – 28 lat. Sprawdzona załoga – powiedziała właścicielka.
To ostatni punkt z logiem Barona. Wcześniej, przed kilkoma laty pod tym szyldem zapiekanki sprzedawano także na Kortowie i Jarotach.
Pani Irena wspomniała historię sprzed ok. ośmiu lat, kiedy młode małżeństwo przyszło na sesję ślubną właśnie pod Barona.
– Gdy byli studentami, zawsze tu przychodzili i przyrzekli sobie, że po ślubie zrobią sobie pamiątkowe zdjęcia z zapiekanką (śmiech) – uśmiechnęła się właścicielka.
Komentarze (93)
Dodaj swój komentarz