Data dodania: 2004-10-22 00:00
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 13:45
W ciucholandzie
O nałogowych klientkach, Klossie i markowych ciuchach rozmawiamy z Anetą Kostrzewą, kierowniczką największego ciucholandu w Olsztynie. - Jak pani reaguje, kiedy ktoś nazywa sklep szmateksem
O nałogowych klientkach, Klossie i markowych ciuchach rozmawiamy z Anetą Kostrzewą, kierowniczką największego ciucholandu w Olsztynie.
- Jak pani reaguje, kiedy ktoś nazywa sklep szmateksem albo
lumpeksem?
- Właściwie prawie nikt już tak nie mówi. A jeśli to się zdarzy, zupełnie mnie to nie denerwuje. Z ulicy tak naprawdę nie widać, że to szmateks. Wygląda jak normalny sklep. Wszystko jest tutaj poukładane asortymentem i kolorami.
- Kto najczęściej robi u was zakupy?
- Wszyscy. Praktycznie cały przekrój społeczny. Od ludzi biednych do bogatych. Od dzieci do osób starszych. Powiem, że chyba nawet bogatych klientów jest więcej.
- Naprawdę?
- Tak. Te osoby przychodzą do nas w poszukiwaniu markowych ciuchów, które są i dużo trwalsze, i lepsze gatunkowo niż te w normalnych sklepach. Poza tym u nas można znaleźć niepowtarzalne i oryginalne ubrania. A przecież każdy chce się jakoś wyróżniać na tle innych. Mało kto chce nosić na sobie rzeczy, które ma połowa Olsztyna.
- A jacyś znani olsztynianie robią u was zakupy?
- Polityków nie kojarzę, ale często goszczą tu aktorzy z Teatru Jaracza. Kilka razy kupował u nas ten pan, który grał Klossa. Ale i tak najsympatyczniejsze są stałe klientki, które mówią, że zakupy tutaj to nałóg. Dzień bez wizyty w sklepie uważają za stracony. Chociaż codziennie sobie powtarzają, że to już ostatni raz.
- Skąd sprowadzacie ubrania?
- W większości z Europy Zachodniej.
- Pierzecie je?
- Jeśli są mocno brudne, to tak. Zwykle jednak nie ma takie potrzeby. Za to wszystkie są dezynfekowane.
- To ile ubrań ma pani w sklepie?
- Oj, to mnie pan zaskoczył. Na dwóch piętrach na pewno jest kilkanaście ton. Z tym, że my nie sprzedajemy na kilogramy. Każda, nawet najmniejsza rzecz jest wyceniana.
- Ile pieniędzy trzeba wydać, żeby się ubrać od stóp do głowy?
- To zależy, bo już za 10 zł można się ubrać. Najtańsze rzeczy mamy po 2 zł. Ale są i tacy, którzy na kompletny strój wydają nawet 100 zł.
Jacek Niedźwiecki
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz