Tekst powstał w ramach projektu Opinie, w którym przedstawiamy różne spojrzenia gości naszego portalu na bieżące wydarzenia mające związek z Olsztynem bądź regionem.
* * *
Na wstępie warto jednak zaznaczyć, że mieszkańcy miasta już są wygrani w tych wyborach - prezydent Piotr Grzymowicz „zrobił w końcu coś dla Olsztyna” - jak napisał jeden z internautów - i podjął decyzję, że nie będzie kandydował. Tym samym kończy się okres „dyktatury tramwajów” i niezależnie kto wygra - miasto czeka nowe otwarcie.
W obozie prezydenckim zdano sobie zapewne sprawę, że w tych wyborach nie miał już szans – przede wszystkim za sprawą „zamęczenia betonozą” mieszkańców, którzy od kilkunastu lat skazani są na życie na placu budowy. A trzeba pamiętać, że Grzymowicz nigdy nie miał też wysokiego poparcia wśród elektoratu, co pokazywały wyniki kolejnych wyborów. Wprawdzie za każdym razem je wygrywał, ale nie dzięki swoim zasługom, ale dzięki powszechnej mobilizacji wyborców przeciwko kandydaturze Czesława Jerzego Małkowskiego. Pięć lat temu najlepiej ujął to jeden z internautów stwierdzając: „Jakim fatalnym prezydentem musi być Grzymowicz, że już trzeci raz dorównuje mu człowiek oskarżony o gwałt”? W tych wyborach jego żelazny konkurent startuje już jako osoba prawomocnie uniewinniona przez Sąd Najwyższy.
Olbrzymi „elektorat negatywny” to zapewne powód, dla którego prezydent nie znalazł się na listach Koalicji Obywatelskiej w ostatnich wyborach parlamentarnych. W tych – samorządowych nawet PO zdecydowała się wystawić przeciwko niemu swojego kandydata, mimo iż od lat współrządzi miastem w koalicji z jego klubem radnych.
Kandydat Koalicji Obywatelskiej
Z tego powodu jako „pocałunek śmierci” można odczytać namaszczenie przez odchodzącego prezydenta na swojego sukcesora Roberta Szewczyka i deklarację, że będzie wspierał jego starania o urząd. Wytłumaczenie się wyborcom z tego „poparcia” i pięcioletniego okres „bezrefleksyjnej kolaboracji” z Grzymowiczem i jego klubem radnych, to dla obecnego przewodniczącego olsztyńskiej rady miasta i jego sztabu wyborczego największy problem w tej kampanii („Byłem za, ale się nie cieszyłem”?). Kluczowe dla jego wyniku może być to, co usłyszy na ten temat kilkuset pracowników ratusza, którzy od lat domagają się od Grzymowicza podwyżki płac, między innymi bezskutecznie szukając pomocy u przewodniczącego rady i radnych największego klubu. Wraz z rodzinami i znajomymi to kilka tysięcy głosów, które mogą zadecydować o jego wygranej lub przegranej.
Nie jest to jednak jedyny problem kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta Olsztyna. Kolejnym jest szyld, pod którym startuje.
Wprawdzie Platforma jest obecnie liderem sondaży, a Szewczyk jest jej aktywnym działaczem, ale jak pokazuje historia wyborów lokalnych do wygranej nie zawsze przydatna jest partyjna etykietka. Dwaj liderzy ostatnich kilku wyborów: obecny prezydent Grzymowicz, jak i były Małkowski startowali pod szyldem własnych, apartyjnych komitetów wyborczych, dystansując „partyjnych” konkurentów, tak z PiS-u, jak i z PO.
Kolejnym problemem tego kandydata jest jego rozpoznawalność wśród wyborców, która jak na pięcioletnie sprawowanie funkcji drugiej osoby w mieście jest raczej niewielka. Wprawdzie kandydat robi wiele, aby obecnie „Porozmawiać o Olsztynie” z jego mieszkańcami, ale ich przekonanie do siebie może być trudne. Zwłaszcza, że do takiej „dyskusji” zapraszają wcale już liczni konkurenci pana Szewczyka. A w tych rozmowach, także dzięki „cesji” Grzymowicza, będzie on głównym obiektem ataków jako uosobienie tego, co „złego” działo się przez ostatnie lata w mieście, a za czym także on jako radny głosował.
Powrót do „złotych czasów”?
Z pewnością ciekawa byłaby rozmowa o mieście i jego przyszłości pomiędzy Robertem Szewczykiem a Czesławem Jerzym Małkowskim, od 2010 roku radnym i liderem opozycyjnego klubu radnych. Zwłaszcza, że był on prezydentem Olsztyna w latach 2001-2008. Od tego roku brał udział w każdych kolejnych zmaganiach o ten fotel, przegrywając je w drugiej turze niewielką liczbą głosów z Grzymowiczem.
Gdyby do takiej debaty doszło, to można stawiać dolary przeciwko orzechom, że zwycięsko wyszedłby z niej Małkowski (z resztą niezależnie od tego, z którym z konkurentów miałby dyskutować). Bo jest to wytrawny, doświadczony gracz polityczny, cieszący się sporą popularnością wśród części mieszkańców, którzy ciepło wspominają okres jego rządów (warto wspomnieć, że reelekcję w 2006 roku zdobył już w pierwszej turze uzyskując prawie 52 proc. poparcie).
Po wycofaniu się Grzymowicza, jest on obecnie jednym z najpoważniejszych kandydatów i aktualnym liderem zmagań wyborczych.
Jednak głównym problemem jego sztabu jest wiek kandydata – 74 lata. Mimo iż, jak zapewnia, jest w dobrej formie intelektualnej i fizycznej, ale nie da się ukryć, że dla młodych wyborców jest „matuzalemem”. Dla nich pierwsza dekada XXI wieku, kiedy sprawował władzę w mieście to „prehistoria”. A to oni są dziś główną siłą polityczną, która domaga się zmian, ale nie koniecznie w postaci powrotu do „złotych czasów” Małkowskiego.
Młodzi - gniewni
74-procentowa frekwencja przy urnach w ostatnich wyborach parlamentarnych pokazała zmianę pokoleniową wśród wyborców i decydujący wpływ na wynik głosowania młodego, liberalnego światopoglądowo i gospodarczo oraz prounijnego elektoratu. Wszystko wskazuje, że także w tych wyborach może być on języczkiem u wagi. Jest to szansa dla pozostałych kandydatów, którzy zgłosili już swój udział w walce o fotel prezydenta stolicy Warmii i Mazur.
Tworzący na razie „drugą ligę” kandydatów: Tomasz Owsianik reprezentant Konfederacji, Bartosz Grucela z Nowej Lewicy, bezpartyjny społecznik Mirosław Arczak, czy równie bezpartyjny siatkarz Marcin Możdżonek – to nowi ludzie w olsztyńskiej polityce, którzy właśnie dlatego mają szansę. Mogą bowiem stanowić alternatywę dla młodych wyborców szukających swojego kandydata poza mainstreamem. Tu wiele będzie zależało od kształtu ich kampanii wyborczych, co pięć lat temu pokazał wynik, szerzej wówczas nieznanego – Michała Wypija.
Trzeba jednak pamiętać, że lista kandydatów na prezydenta Olsztyna nie jest jeszcze zamknięta. Wielkimi nieobecnymi są nadal kandydaci PiS i Trzeciej Drogi, nie wiadomo czy w szranki staną była senator Lidia Staroń i były poseł Michał Wypij. Może pojawi się ktoś jeszcze? Termin zgłaszania kandydatów upływa dopiero 14 marca.
Dr Wojciech K. Szalkiewicz, politolog
Komentarze (25)
Dodaj swój komentarz