Ogromny plakat na ''okrąglaku'' przypomina olsztynianom o zbliżających się wyborach. Rzucające się w oczy plakaty to nie jedyna forma reklamy przedwyborczej. Przedstawiciele niektórych ugrupowań postanowili iść za przykładem Napieralskiego i wyjść do ludzi. Zamiast jabłek jakimi kusił Napieralski, olsztyńscy kandydaci do parlamentu kusili rozmową, balonikiem, a w gratisie – ulotką z wizerunkiem danego kandydata, rozdawanymi na starówce, czy w centrum przy popularnym fast foodzie. Stertę ulotek z wizerunkiem Haliny Ciunel, bez oznaczenia komitetu, można również spotkać w sieci olsztyńskich aptek, których właścicielem jest mąż radnej. Wielu olsztyńskich polityków biorąc przykład ze swoich kolegów w innych, większych miastach od dawna prowadzi kampanię wizerunkową pokazując się w całkowicie niepolitycznym kontekście: organizując spotkania z przedstawicieli kultury jak reprezentujący PSL wojewoda, uczestnicząc w akcjach promujących region jak Cichoń, czy namawiając do włączenia się w kampanie społeczne jak choćby Bublewicz.
Wszystkie ''niepolityczne'' chwyty przedwyborcze oczywiście nie powinny mieć miejsca, jednak nie istnieje ani organ, który miałby ścigać takie poczynania, ani prawo, które określałoby jasno, co uważa się za chwyty dopuszczalne, a co jest niezgodne z prawem.
Pozostaje więc liczyć na inteligencję wyborców, o której zapomnieli chyba prowadzący ''niepolityczną'' kampanię przedwyborczą kandydaci.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz