Co cię skłoniło do walki o prawa osób niepełnosprawnych?
Urodziłem się w 1980 roku, gdy nie było inkubatorów, maszyn podtrzymujących życie. Tata walczył o mnie. Dzięki jego krwi żyję. Zacząłem chodzić dopiero w wieku 5 lat. Mama pomagała mi ćwiczyć, wspierała w nauce. Przeszedłem dwie operacje. Trud rodziny opłacił się. Zdałem maturę, a później ukończyłem trzy kierunki studiów. Z racji tego, że znam problemy osób niepełnosprawnych od podszewki, postanowiłem walczyć o ich prawa, bo wiem, że wiele jest jeszcze do zrobienia.
Jakimi problemami się zajmujesz?
Udało mi się, jako współpracownikowi sejmiku, wywalczyć poręcz przy urzędzie wojewódzkim od strony ul. Kopernika, dzięki życzliwości pana Piotra Junkera, dyrektora obsługi urzędu wojewódzkiego.
Z kolegami działam na rzecz dostępności komunikacyjnej, aby autobusy były dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych i zwiększenia świadomości wśród ludzi. Główną przeszkodą są bariery architektoniczne. Chcę, aby Olsztyn, jak Warszawa, Poznań czy Gdańsk mógł opracować standardy dostępności, aby stworzyć przyjazną przestrzeń dla wszystkich mieszkańców. Jak powiedział prof. Marek Wysocki, architekt, dostosowując przestrzeń miejską powinniśmy myśleć o wszystkich ludziach – tych z niepełnosprawnościami, starszych, z zaburzeniami mobilności, matkami z dziećmi, z zaburzeniami wzrostu.
Niepełnosprawność może nas dotknąć w każdej chwili. A poza tym nawet zdrowej osobie jest łatwiej przejść ulicę przy obniżonym krawężniku czy wejść po schodach, gdzie są poręcze.
Poruszyłeś temat barier architektonicznych. A wiele instytucji w Olsztynie mieści się w gmachach zabytkowych bądź wybudowanych w PRL-u, gdzie nikt nie myślał o udogodnieniach.
Uważam, że w takim miejscu powinna być osoba do pomocy. Jest to niezbędne. Wraz ze znajomą poruszającą się na wózku byliśmy na spotkaniu w ratuszu z panem prezydentem. Została jej udzielona pomoc przez urzędnika, który pomógł jej się dostać do środka. Mam świadomość, że budynek ratusza jest zabytkiem i nie jest możliwe dostosowanie go w 100 proc. do potrzeb osób niepełnosprawnych. Dlatego w takich miejscach potrzeba przeszkolonej osoby do pomocy, bo trzeba taki wózek umiejętnie chwycić, aby nie zrobić sobie i osobie poruszającej się nim krzywdy.
Obecnie planuję, wraz z panią Kasią Bartosiewicz z Fundacji Mikka, przeprowadzić szkolenie dla urzędników ratusza, żeby zwiększyć świadomość dotyczącą tego, jak pomóc osobom jeżdżącym na wózkach. Takich osób jest dużo więcej, niż nam się zdaje. To, że ich nie widzimy, bo nie wychodzą z domu, nie znaczy, że ich nie ma. Zostają w domach właśnie z uwagi na bariery. Takim osobom jest trudno samodzielnie się poruszać.
W ratuszu przy wejściu od ul. Ratuszowej wejście jest za wąskie. Obawiam się też, że podjazd jest zbyt mały i stromy.
Jakie instytucje starają się ułatwić dostęp osobom niepełnosprawnym?
Przykładem dobrych rozwiązań jest urząd wojewódzki czy urząd skarbowy, gdzie podjazdy są pod odpowiednim kątem – 7 stopni, są zainstalowane poręcze. Również szpital wojewódzki jest dostosowywany do potrzeb osób niepełnosprawnych, chociaż jeszcze są tam bariery. Podjazd jest kręty. Osoba na wózku wjedzie, ale z problemami.
Należy pamiętać, że są różne rodzaje wózków. Elektryczne są najszersze. Osoba, która była na stażu w urzędzie wojewódzkim, a jeździła na takim urządzeniu, nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Zdecydowano, żeby umieścić ją w obsłudze klienta, gdzie wejście było na tyle szerokie, że mogła przejechać.
Byłoby rzeczą kluczową, żeby architekci nie działali na ślepo, tylko kierowali się wytycznymi, czyli standardami dostępności. Walczę o to, aby miasto je opracowało lub zakupiło. Nie jest to żadne roszczenie czy próba wymuszenia przywileju. Każdy chce się poruszać komfortowo, zwłaszcza gdy jest w podeszłym wieku.
Ciebie też dotyczy ten problem.
Tak. Trudności sprawia mi wejście nawet na kilkucentymetrowy stopień lub zejście z niego. Ale mam również starszych rodziców, którym jest się trudno poruszać ze względu na wiek.
Z powodu zaburzeń równowagi i niepełnosprawności ruchowej nie mogę jeździć sam w autobusie. Potrzebuję pomocy asystenta. Przy wyjściu, gdy autobus nie stoi równo z krawężnikiem, potrzebuję pomocy. Korzystanie z komunikacji publicznej jest dla mnie utrudnione. Taksówka pozostaje jedyną perspektywą. Miesięcznie płacę 400 zł za kurs taksówką z Dworcowej na Piłsudskiego do urzędu, gdzie pracuję.
Wspomniałeś o pracy. Jakie są perspektywy zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami?
To kluczowy problem. Uważam, że najlepszą polityką społeczną jest praca dająca godziwe pieniądze. Sam długo szukałem pracy ze swoim bardzo dobrym wykształceniem. Pracodawcy dostają dofinansowania z PFRON-u na pensje. Być może brakuje świadomości ze strony pracodawców, że takie osoby są naprawdę dobrymi pracownikami i przykładają się do wszystkich obowiązków. Rozwiązaniem może być tu stworzenie planu dla przeszkolonych osób z urzędu pracy, aby po stażu znalazły zatrudnienie. Jeżeli pracownik nie sprawdzi się w jednym dziale, jest przenoszony do drugiego działu. Nie patrzmy przez pryzmat wad, ale potencjału, czyli wydajności. Ja np. pracuję w urzędzie wojewódzkim. Zajmuję się archiwizacją. Przełożeni są ze mnie zadowoleni.
Wiem, że trwają prace nad Narodowym Planem Zatrudnienia Osób Niepełnosprawnych. To byłby naprawdę krok naprzód. Pokazanie, że społeczeństwo się starzeje i będzie brakowało siły roboczej. Dlaczego osoby niepełnosprawne mają siedzieć w domu, skoro mogą pracować, opłacać składki i mieć z tego swoje pieniądze?
Opowiedz o innych problemach osób niepełnosprawnych.
Widzę problem rent socjalnych dla osób głuchych, których nie stać na tłumacza języka migowego. W urzędzie wojewódzkim na szczęście jest taki tłumacz.
Niewidomi mają z kolei problem z sygnalizacją dźwiękową, która nie na każdym przejściu jest dostępna. Zbyt wysokie krawężniki również utrudniają poruszanie się. W wielu miejscach w Olsztynie są nierówne chodniki. Problem ten występuje np. przy ul. Pstrowskiego.
Chciałbym, żeby doszło do spotkania władz miasta z przedstawicielami PFRON-u. Będę dalej zabiegał u pani prezydent Kaliszuk o zakup standardów. Zdaniem władz miasta to droga inwestycja. I miasta na to nie stać.
A jaki to koszt?
Władze miasta powiedziały mi, że koszt nabycia tych standardów to 80 tys. zł, ale wg moich źródeł koszt jest mniejszy. Byłby to ogromny krok naprzód. Zabiegam o to od trzech lat, odkąd współpracuję z sejmikiem. Na pewno jest z ich strony wola, aby poprawić funkcjonowanie osób niepełnosprawnych, ale podkreślają brak funduszy z uwagi na trudną sytuację budżetową. To kwestia priorytetów. Postawiono na tramwaje. Owszem, są potrzebne, gdyż wraz z tramwajami poprawiła się infrastruktura miasta, m.in. wyremontowano ulice, ale albo dbamy o całe społeczeństwo, albo stawiamy na priorytety. Bez świadomości ludzi, urzędników, nie będzie kroku naprzód, bo postawią na inne rzeczy. Będę walczył do skutku o te standardy.
Jak to wygląda w innych miastach Polski?
Podoba mi się podejście pana prezydenta Jacka Jaśkowiaka (Poznań) czy Wojciecha Szczurka (Gdynia). Widzą problem i wiedzą, że zmiany są z korzyścią dla całej społeczności a nie tylko przywilejem z niepełnosprawnością.
Na czym polegają standardy wdrażane w tych miastach?
Są tam opracowane opisy różnego rodzaju niepełnosprawności, np. ruchowej czy osób niewidomych bądź głuchych. Uwzględniona jest także niepełnosprawność sprzężona, czyli osoba może być niewidoma i jeździć na wózku. Opisane są wymiary wejść, aby wózek mógł wjechać czy kąt nachylenia podjazdów. To konkretne wskazówki dla architekta czy projektanta, jakimi wytycznymi powinien się kierować. Miejskie instytucje w tych miastach muszą się do tych wytycznych stosować.
W Gdyni prezydent ma swojego pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych. Jest nim pani Beata Wachowiak-Zwara, również osoba niepełnosprawna.
Jak to wygląda w innych państwach? Czy jest ideał, na którym można się wzorować?
Jako przykład przytaczam Szwecję, gdzie wdrażane są ideały projektowania uniwersalnego. Szwedzi nie ograniczają się tylko do budynków, ale także m.in. do przedmiotów codziennego użytku jak np. kosiarki czy ubrania dla osób niepełnosprawnych. Projektują i produkują szafki kuchenne z udogodnieniami, np. posiadające wysuwane półki.
Sztokholm wyznaczył sobie za cel, żeby do 2025 roku stać się miastem bez jakichkolwiek barier. Walka o ich znoszenie rozpoczęła się w latach 60. XX wieku. Dopiero jednak w 1994 roku, po protestach pod siedzibą premiera, udoskonalono akty prawne o niepełnosprawności.
Jest to proces. Nic się nie zmieni z dnia na dzień. W Szwecji każda organizacja osób niepełnosprawnych ma swoją reprezentację w sejmiku. Są one skupione w koalicję reprezentującą interesy tych osób przed szwedzkim rządem. Jest też specjalna agencja prasowa i rzecznik ds. niepełnosprawności. Dzięki temu siła nacisku na polityków jest większa.
Jak wygląda życie osoby niepełnosprawnej?
Osób niepełnosprawnych z orzeczeniem w Polsce jest ok. 5 mln. Bez orzeczenia – 7 mln. Renta socjalna to 1217 zł, z zasiłkiem z MOPS-u (215 zł) to niewiele ponad 1400 zł. To kropla w morzu potrzeb. Nie da się za to kompletnie utrzymać. Opiekunowie, którzy rezygnują z pracy, aby opiekować się dorosłymi osobami niepełnosprawnymi otrzymują zasiłek opiekuńczy w wysokości 620 zł.
W Polsce jest przygotowywany projekt ustawy, który zakłada zwiększenie renty socjalnej. Warto pamiętać o modyfikacji progów, aby osoby korzystające ze świadczeń PFRON-u, nie utraciły możliwości uzyskania sprzętu komputerowego czy turnusu rehabilitacyjnego.
Jak ludzie pełnosprawni odnoszą się do osób niepełnosprawnych? Czy w Olsztynie spotkałeś się z dyskryminacją?
Widzę różnicę. Kiedy zaczynałem edukację – na przełomie lat 80. i 90. XX wieku i chodziłem do przedszkola dla osób niepełnosprawnych, był problem z pomieszczeniem. Panie były niezbyt przeszkolone. Miałem też przykre doświadczenia z podstawówki. Nauczyciele byli wspaniali i wyrozumiali, ale uczniowie nie zawsze. Czasami padałem ofiarą dokuczliwych uwag, wyśmiewania. Zagradzano mi drogę.
Po pierwszym roku w liceum w normalnej szkole, trafiłem do placówki z oddziałami integracyjnymi. Cieszę się, że była taka szkoła, bo umożliwiła osobom z niepełnosprawnością zdanie matury. Nauczyciele nie zawsze wiedzieli, jak pomóc. Traktowali nas stereotypowo – jeżeli miałeś jakąś dysfunkcję, byłeś gorszy. Miałem problem z wydłużeniem czasu trwania egzaminu maturalnego w 2000 roku, co jest teraz standardem.
Bardzo ważny z punktu widzenia osób niepełnosprawnych jest postulat dotyczący edukacji włączającej (ma na celu znieść bariery w szkole m.in. poprzez rozwijanie indywidualnego potencjału każdego z uczniów). To zwiększy szanse osób niepełnosprawnych na rynku pracy. Nie można ich zamykać w domu.
Dlaczego?
Gdy mają kontakt z ludźmi, nabywają umiejętności interpersonalnych. Jest to dla nich rehabilitacja, nawet jeżeli napotkają problemy. Mogą zwrócić się do psychologa, pedagoga, szukać rozwiązań. Potem łatwiej sobie radzą w społeczeństwie. Osoba izolowana nie ma odwagi prezentowania swoich potrzeb asertywnie. Sam miałem z tym problemy. Ogarniał mnie wstyd, lęk przed powiedzeniem twardo, stanowczo, aby wyegzekwować pewne zachowania, mówić o potrzebach.
Obecnie świadomość społeczna się zmieniła na korzyść.
A jakie masz marzenie? W jaki sposób chcesz się realizować?
Moim marzeniem jest praca w szkole językowej. Posługuję się językiem niemieckim i angielskim. Pomagam ludziom jako wolontariusz ucząc tych języków, ale chciałbym swoją pasję wykorzystać, aby pomóc, a przy okazji zarobić jakieś drobne pieniądze.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Cezary Kapłon
Komentarze (11)
Dodaj swój komentarz