PANI OD ULOTEK
Przy Dukacie można spotkać grono starszych pań, którym rozdawanie ulotek nie jest obce. Wiedzą jak trzymać ulotkę w dłoni (kciuk zawsze na wierzchu), ile sztuk dać naraz (góra 2-3), co mówić w trakcie wręczania (proszę), jak się ustawić (frontem albo bokiem, przez chwilę mogą dorównać Ci kroku) i jak się na Ciebie patrzeć (normalnie, bez większego wzruszenia).
Jest jednak wśród nich taka starsza Pani, która nieco rożni się od pozostałych. Nie tyle wyglądem, co zachowaniem. Ostatnio postanowiłem nawet, że wezmę od niej każdą ulotkę! O którą chodzi? Na pewno ją kojarzycie. Jest niska, ma krótko przycięte włosy i obecnie nosi na sobie żółtą koszulkę z napisem nazwy jednego z banków. Wcześniej pracowała dla jednej ze szkół policealnych i często miała na głowie czapkę z daszkiem tej szkoły. Inne panie rozdają ulotki w sposób jaki opisałem wyżej, Ona - nie. Ta "ulotkara" robi w to niezwykły sposób. Zamierza podarować ulotkę każdej możliwej osobie, która pojawi się w jej polu widzenia. Nie dość, że podbiega do swojej ofiary, to jeszcze się kłania, zgina jedną nogę w kolanie i zamaszystym ruchem nadgarstka wręcza jej jakże cenny kawałek papieru. Cały ten ceremoniał odbywa się bardzo szybko i żeby dostrzec patos całej sytuacji, trzeba byłoby ją nagrać i puścić w slow motion. Myślę, że znalazłoby się nawet kilka podniosłych grymasów twarzy. To naprawdę niezwykła osoba. Potrafi wręczać w ten sposób swoje ulotki cały dzień. Idę na uczelnię - ukłon, wracam - ukłon. Ona wprawia człowieka w stan, w którym nie można odmówić jej tej ulotki. W sumie to mam tu na myśli ten żal. Ona się stara, a ja miałbym mieć ją gdzieś?
PAN OD ULOTEK
Ostatnio widuję go coraz rzadziej. Swoje lata świetności przeżywał kilka lat temu. Swojego chlebodawcy nigdy nie zdradził. Zazwyczaj stoi na skrzyżowaniu przy Ratuszu/Okrąglaku. Ma jasne włosy, jest niski, nosi okulary i obowiązkowo czapeczkę. Urodę ma iście skandynawską i wygląda na 40 lat. Z chęcią nadałbym mu przydomek "Pan Kalendarzyk" bo właśnie oprócz ulotek rozdaje kalendarzyki. Kiedyś miałem ich masę, teraz ani jednego. Pan od ulotek ma już duże doświadczenie. Nie narzuca się, nie podchodzi za blisko, często patrzy Ci się w oczy i cierpliwie czeka. Rzadko się śmieje. W sumie chciałbym go poznać.
GRAJEK NA STARÓWCE
Ma na imię Łukasz. Nazwisko też znam, ale nie podam dla dobra jego osoby. Kiedyś dane było mi go poznać na urodzinach kumpla. Łukasz śpiewa i gra na gitarze od kilku dobrych lat. Zazwyczaj na Starym Mieście w pobliżu Rossmanna. Ubrany w stonowane kolory, w pobliżu otwartego pokrowca od gitary śpiewa znane większości ludziom piosenki. Znawcą nie jestem, ale muszę przyznać, że głos ma naprawdę niezły. Mógłby wystąpić w jakimś Idolu czy coś, a na pewno został by zauważony przez muzycznych decydentów. Każdy olsztyniak powinien go kojarzyć.
CHUDY ZAROŚNIĘTY
Nie wiem, czy on w ogóle gdzieś mieszka, bo cały czas widzę go szlajającego się po Starym Mieście i centrum. Jest chudy, zarośnięty i przypomina postać wyciągniętą żywcem ze Starego Testamentu. Twarz ma pociągłą i smutną. Jego ulubionym napojem są kawa i herbata. Często podchodzi do ludzi i prosi właśnie o pieniądze na te napoje. Kiedy go nie spotkam w MacDonaldzie, KFC czy kawiarni w bibliotece publicznej, to sączy powoli z firmowego kubka swoją Latte. Nigdy nie widziałem żeby coś jadł, albo z kimś rozmawiał dłużej niż kilka sekund. Kiedy prosi o pieniądze to głowę ma zazwyczaj opuszczoną. Nie lubi patrzeć się oczy. Szkoda mi kolesia. Zawsze się zastanawiam jak by wyglądał, gdyby go doprowadzić do porządku. Lubi natomiast obserwować ludzi z daleka. Oczywiście popijając przy tym kawę...
CHUDY ZAROŚNIĘTY 2
W odróżnieniu od poprzednika, ten ma ciemniejsze włosy i brodę. Jest też trochę niższy i zawsze nosi ręce założone do tyłu. Porusza się dosyć charakterystycznie i przypomina postać wyciągnięta żywcem z mojego podręcznika do Prahistorii tyle, że zamiast przepasanej na biodrach bizoniej skóry ma czarną kurtkę i spodnie. Często można go spotkać przy KFC niedaleko Alfy. Stoi przy witrynie i wpatruje się w ludzi, którzy konsumują kurczaki i inne specjały. Jego nos, aż siny wbija się w szybę, a wyłupiaste oczy obserwują kolorowo-złotawe stoliki. Drugim jego ulubionym miejscem jest Katedra. Bardzo często podczas mszy podchodzi pod sam ołtarz i patrzy się na księdza. Lubi też wyśmiewać śpiewający zespół. Chudego zarośniętego numer dwa widuję na mieście już dobre kilka lat. Może nawet dycha jest. Celebryta jak się patrzy.
SROGI KANAR
Kto jeździ autobusami miejskimi w Olsztynie tak często jak ja, to zapewne kojarzy paru kanarów. Mi w oczy rzuca się jeden. Stary, siwy facet w okularach - z czapką i kamizelką ''a'la dziadkową''. Zawsze stawia duże kroki. Minę ma taką, jakby chciał zabić każdą osobę, która podczas kontroli nie posiada biletu. Nie ma litości nawet dla osób ze źle skasowanym biletem. I tak w ogóle to kogoś mi on przypomina.
GOŁĘBIARA W PARKU
Miejsce: Park im. Kusocińskiego. Czas: rano, w południe, po południu, wieczorem. Ta Pani chyba więcej wydaje na ziarno dla gołębi, niż sama na siebie. Chodzi w obdartych ciuchach, zawsze z wiadrem w dłoni. Często chodzę do tego parku grać i nie było dnia, żebym jej nie widział. A gram tam od 2005 roku. Jest pasjonatką ptactwa i chyba te karmienie traktuje jako hobby. Z zachowania przypomina mi gołębiarę z filmu "Kevin Sam w Nowym Jorku".
Myślę, że są to najważniejsze osoby. Można do nich dodać jeszcze punków spod Alfą (daj na browara), żebrzącą babcię na wpół zgiętą, która brodą niemal dotyka chodnika, dziadka z Podgrodzia, który codziennie z wózka obserwuje ulicę Śliwy i za pewne jeszcze ktoś by się znalazł. Może Wy znacie takie osoby?
Komentarze (13)
Dodaj swój komentarz