Podobne działania w roku 2021 przedsięwzięły władze „łukaszenkowskiej” Białorusi. Następstwem czego był sterowany napływ uchodźców z krajów afrykańskich i azjatyckich, na granicę z Rzeczpospolitą. Decyzja władz polskich odnośnie budowy zapory na granicy polsko-rosyjskiej, spotkała się z krytyką przedstawicieli reżimu rosyjskiego. Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow decyzję władz polskich określił jako "głupią". Do potencjalnej budowy zapory granicznej krytycznie podchodzą także władze obwodu kaliningradzkiego. Rzecznik prasowy władz regionalnych, Dmitrij Łyskow powiedział tamtejszym mediom, że to jest populizm polskich władz. Na dodatek, jak stwierdził Łyskow, przecież funkcjonuje już specjalny, poradziecki system umocnień granicznych tyle, że od strony rosyjskiej.
Dmitrij Łyskow, rzecznik prasowy władz regionalnych obwodu kaliningradzkiego
fot. dzięki uprzejmości global-kaliningrad.ru
Ochrona strefy nadgranicznej w Obwodzie (wedle tegoż Łyskowa) funkcjonowała skutecznie. Tyle, że ochrona granicy polsko-białoruskiej, do czasu napływu tam nielegalnych migrantów, również funkcjonowała dobrze. Czyli argument Łyskowa nie należy uważać za trafiony.
Pytana o ocenę sytuacji rzecznik prasowa Warmińsko Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Mirosława Aleksandrowicz podkreśla, że inicjatywa ustanawiania zapory na granicy jest "ze wszech miar słuszna". Choć ostatni przypadek naruszenia granicy z obwodem kaliningradzkim miała miejsce we wrześniu tego roku. Wtedy do naszego kraju przez „zieloną granicę” dostało się czterech obywateli Tadżykistanu. Przesłuchującym ich funkcjonariuszom Straży Granicznej wyjawili oni, że mieli w planach dalszą podróż do Niemiec. Do samego Kaliningradu przylecieli z ojczyzny samolotem rejsowym. Potem taksówką dostali się strefy nadgranicznej. Po przekroczeniu granicy zmienili nawet ubrania by nie pokazywać się w uszarganych granicznym błotem ciuchach. Cała czwórka została poddana readmisji. Strona rosyjska przyjęła ich. Wedle kaliningradzkich mediów zostali aresztowani za nielegalne przekroczenie granicy. Ponadto Mirosława Aleksandrowicz poinformowała nas, że:
- Od początku roku granicę tzw. zieloną z Rosji do Polski przekroczyło 11 osób w celach migracyjnych. Byli to obywatele takich państw jak: Maroko, Rosja (w tym narodowości ukraińskiej, ormiańskiej), Iran, Uzbekistan, Tadżykistan. Od osób, które chciały złożyć wnioski o ochronę międzynarodową wnioski zostały przyjęte przez Straż Graniczną. Dalej wnioski o nadanie statusu uchodźcy są procedowane przez Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców. Nadmieniam, że w 2021 roku w Warmińsko-Mazurskim Oddziale Straży Granicznej 540 osób złożyło takie wnioski. Natomiast w 2022 roku 93 osoby złożyły wnioski o ochronę międzynarodową - powiedziała portalowi Olsztyn.com.pl, Aleksandrowicz.
mjr Mirosława Aleksandrowicz
fot. screen na materiałów prasowych W-MOSG
I dodała: - Ruch na dwóch drogowych przejściach granicznych w Grzechotkach i Bezledach przedstawia się następująco: na kierunku przyjazdowym do Polski od 24 lutego do 31 października br. odprawiono ponad 127 700 osób, w tym Rosjan było prawie 42 670 . Natomiast na kierunku wyjazdowym z Polski do Rosji odprawiono blisko 137 400, w tym Rosjanie ponad 53 000. W tym roku przyjęliśmy łącznie wnioski od 93 cudzoziemców, a w ubiegłym roku od 540 cudzoziemców.
Na polsko-rosyjskiej granicy rozpoczęła się budowa tymczasowej zapory w rejonie służbowej odpowiedzialności PSG w Dubeninkach i Gołdapi. Warmińsko-Mazurski Oddział Straży Granicznej ochrania granicę z obwodem kaliningradzkim na odcinku prawie 200 km. Zapora to dodatkowy element, który pomoże funkcjonariuszom Straży Granicznej w ochronie granicy zewnętrznej Unii Europejskiej. Zapora budowana jest tylko w pasie drogi granicznej. 15 metrów od monolitu w głąb naszego kraju to pas drogi granicznej.
Patrole Straży Granicznej są w terenie 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Do dyspozycji mają specjalistyczny sprzęt służbowy m.in., pojazdy obserwacyjne, gogle noktowizyjne i kamery termowizyjne. Funkcjonariusze z Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Straży Granicznej do ochrony granicy z obwodem kaliningradzkim wykorzystują również wieże obserwacyjne. Na ochranianym odcinku mamy ich 6. Bez względu na warunki atmosferyczne możemy obserwować tereny przygraniczne zarówno w dzień i w nocy.
Obecnie zarówno na przejściach granicznych z obwodem kaliningradzkim, jak i na zielonej granicy sytuacja jest stabilna. W październiku ruch na przejściach, na wjazd do Polski 16 800 osób, w tym ponad 4 300 Rosjan, na wyjazd z Polski odprawiono 17 000 osób, w tym 5 200 obywateli Rosji.
W październiku nie odnotowaliśmy żadnych prób przekroczenia granicy państwowej wbrew przepisom w celach migracyjnych. Zapora jest budowa na prośbę Straży Granicznej i jest to dodatkowy element, który pomoże funkcjonariuszom Straży Granicznej w ochronie granicy zewnętrznej Unii Europejskiej.
Dobra współpraca służb granicznych Polski i Rosji może się jednak zmienić. Rosyjskie władze ogłosiły, iż rozważany jest wariant ustanowienia ruchu bezwizowego z wieloma krajami, „przyjaznymi wobec Rosji”. Takimi jak Syria czy Erytrea. Na granicy z Rosją jak na razie nie było problemu związanego z próbami jej nielegalnego przekraczania, na dużą skalę - o czym wyżej informowała Mirosława Aleksandrowicz. Oficjalny ruch osobowy praktycznie ustał. Wpływ na to miała tak sytuacja wokół COVID jak i w związku z ograniczeniami wprowadzanymi po rosyjskiej agresji na Ukrainę.
30 września lotnisko w Kaliningradzie otrzymało od rosyjskiego nadzoru ruchu lotniczego zgodę na ułatwienie otwierania połączeń międzynarodowych. Oficjalnie w celu poprawienia komunikacji ze światem dla eksklawy. Jak do tej pory jednak do Kaliningradu dolecieć można spoza Rosji tylko rejsem z tureckiej Antalyi. Rejsy na tej trasie odbywają się raz w tygodniu. Do tej pory korzystali z tego połączenia praktycznie tylko rosyjscy turyści. O projektach innych połączeń oficjalnie nie komunikowano.
Sama budowa zapory granicznej to jednak problem nie tylko polityczno-militarny. W wielu miejscach na granicy prywatne grunty rolne podchodzą od polskiej strony, prawie pod sam pas graniczny. By więc tam cokolwiek montować trzeba rozpocząć proces wywłaszczania właścicieli ich ziem. Doświadczenia z granicy polsko-białoruskiej wykazują, że taka tymczasowa zapora jest dość łatwa do sforsowania. Na dodatek we wcześniejszych latach część nielegalnych przekroczeń granicy odbywała się po przybrzeżnych wodach Zalewu Wiślanego. Logiczne więc wydaje się rozbudowa umocnień łącznie z systemami zabezpieczeń elektronicznych. Czy jednak do tego dojdzie? Czy Rosjanie rzeczywiście chcą otworzyć nowy wariant konfliktu z Zachodem, poprzez wysyłkę do krajów Unii (przez Polskę choćby) kolejne tysiące nielegalnych migrantów? A może to tylko reakcja obecnie rządzącej Polską ekipy na zmniejszające się notowania sondażowe? Pewnie odpowiedź na te pytania uzyskamy niebawem.
Sprawa, tak dla polskich władz ważna, nie wzbudziła zainteresowania w również graniczącej z obwodem kaliningradzkim, Litwie. Tamtejszy analityk polityczny, Rajmund Klonowski, powiedział nam między innymi: - Jak do tej pory media litewskie informowały tylko o decyzjach władz polskich. Nie komentowano decyzji władz polskich. Granica Litwy z obwodem kaliningradzkim została zaś faktycznie ogrodzona jeszcze w roku 2017. Te umocnienia są uważane za zdecydowanie bardziej szczelne niźli słabo do tej pory zabezpieczana granica z Białorusią. Zresztą jest to raptem nieco ponad 70 kilometrów. Resztę naszej granicy z Rosją stanowią łatwiejsze do ochrony, Niemen oraz Zalew Kuroński. Trudno też sobie wyobrazić, by uchodźcy z krajów Afryki czy Azji przemierzali Litwę tranzytem kolejowym. Musieliby bowiem w takim przypadku korzystać z oficjalnych rosyjskich dokumentów. A ich nielegalne wysiadanie z pociągu na terenie Litwy, byłoby absolutnym pogwałcenie sformalizowanych zasad tranzytu. To by pozwoliło Litwie, a może i Brukseli, na zerwanie umowy o tranzycie kolejowym. Ciągle natomiast nie milknie na Litwie temat „przesmyku suwalskiego”. Tu tak media jak i przedstawiciele władz państwowych widza o wiele większe zagrożenie dla niezależności i integralności Litwy.
Rajmund Klonowski
fot. archiwum rodzinne
Ważne więc nadal pozostają odgłosy decyzji polskich władz jakie widzimy w Kaliningradzie. Federalna agencja transportu w Rosji („Rosawiacja”) wydała zarządzenie by tamtejsze porty lotnicze (także w Kaliningradzie) każdego dnia przedstawiały sytuację na swoich placówkach. Rzekomo ma to oznaczać koncentrację działań związanych z bezpieczeństwem pasażerów. Tyle, że w tym zarządzeniu mówi się także o tym, by porty lotnicze raportowały skąd zza granicy lecą do nich samoloty.
O tym zaś, że w nawet dalekim od Ukrainy, Kaliningradzie żyje się wojną, jaką rozpętał Putin, mówią kolejne wydarzenia w tym mieście. Oto lejtnant – czołgista z Kaliningradu, który zginął podczas walk na Ukrainie, został pośmiertnie odznaczony medalem „Bohater Rosji”. Odznaczenie wdowie po żołnierzu, wręczali sam gubernator obwodu kaliningradzkiego, Anton Alichanow oraz dowodzący flota Bałtycką, Wiktor Liina.
O podtrzymanie ducha bojowego w Kaliningradzie ma też dbać nowy pomnik poświęcony agentom Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W tychże samych dniach do Kaliningradu przyjechał transport darów dla armii rosyjskiej z... Niemiec. To mieszkająca tam Rosjanka postanowiła, razem z mężem, dokonać takiego czynu. Przywieźli oni „rosyjskim bohaterom” medykamenty, odzież termoizolacyjną, śpiwory, obuwie zimowe. Pozostaje tylko pytaniem jak te towary (załadowane na duży samochód dostawczy) przejechały z Polski do Rosji.
Komentarze (12)
Dodaj swój komentarz