W ostatni weekend października cofniemy wskazówki zegarów o godzinę - z trzeciej na drugą. W ten sposób przejdziemy z czasu letniego na zimowy, wydłużymy czas snu o godzinę. Takie ''przejście'' obowiązuje w niemal wszystkich krajach Europy. Choć są i takie kraje, które od dawna nie wierzą w argumenty ''za'' zmianą czasu. Zegarków nie przestawiają mieszkańcy Islandii, Białorusi, czy Rosji.
Przechodzenie z czasu letniego na zimowy i na odwrót od lat jest krytykowane przez naukowców, którzy mówią wprost – zmiany nie mają sensu. Jednym z argumentów ''za'' przechodzeniem na czas zimowy jest oszczędność energii. Wstajemy bowiem później, kiedy świeci już słońce. Ten sam cel przyświeca przechodzeniu z czasu zimowego na letni.
Ten argument od lat obalany jest jednak przez wyliczenia dowodzące, że oszczędność jest jedynie pozorna. Nie wykorzystujemy bowiem w pełni światła słonecznego. Wciąż po powrocie do domu, niezależnie od czasu zimowego czy letniego, włączamy te same sprzęty. Część z nich pracuje zaś nieustannie, przez całą dobę. Zmiana czasu nie ma tu większego znaczenia. Oszczędność jest więc iluzją.
Jak twierdzi Fundacja Republikańska i Stowarzyszenie KoLiber, które postulowały już zaprzestanie przechodzenia na czas zimowy, należy wskazać na szereg negatywnych konsekwencji, które powodowane są rozregulowaniem zegarów biologicznych ludzi poddanych zmianie czasu urzędowego. Większe ryzyko zawałów serca, depresje, czy wreszcie niższe wyniki testów wśród uczniów i gorsza wydajność pracowników - wszystko to znajduje potwierdzenie w badaniach naukowych przeprowadzanych w wielu krajach świata. Pełen raport konsekwencji zmian czasu dostępny tutaj->
PSL podjęło więc próbę zatrzymania czasu letniego. Co ciekawe, wczoraj komisja sejmowa jednogłośnie przyjęła ten projekt ustawy. Teraz pomysł autorstwa PSL-u czeka drugie czytanie.
Jeśli projekt ustawy zostanie przyjęty przez Sejm już o 1 października 2018 roku na stałe w Polsce obowiązywać będzie czas letni.
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz