- Słyszał pan piosenkę Pudelsów "Konduktorka PKP"? - (śmiech) Czy to ta, gdzie jest tekst: "Zasłania zasłonkę, rozpina garsonkę, zostały pończoszki i majteczki w groszki"? - Dokładnie. - Słyszałem i nawet widziałem teledysk. Jest całkiem niezły. - W piosence konduktorka bałamuci młodego pasażera. Czy podobne sytuacje zdarzają się w rzeczywistości? - Ja nikomu nic nie proponuję, ale ze strony pasażerek propozycje czasami padają. Panie chcą, żeby jechać z nimi, albo zapraszają do towarzystwa. Wiadomo, jak to jest z kobietami. - I co, skorzystał pan kiedyś z zaproszenia? - Panie, jakbym tak zaczął ze wszystkich korzystać, to bym do domu nie trafił. - A zdarzyło się panu nakryć kogoś w sytuacji... niedwuznacznej? - Kilka razy. Kiedyś jeździł taki pociąg do Berlina. Sprawdzam bilety, wchodzę do przedziału, a tu student ze studentką siedzą sobie nago. Mocno się zdziwili na mój widok. Innym razem nakryłem starszą parę, która rozgrzała się alkoholem, a potem wzięła ich wielka namiętność. A muszę panu powiedzieć jeszcze o pewnym przepisie. Jak się zauważy spółkującą parę, to zgodnie z przepisami na następnej stacji wagon powinien być odczepiony i poddany dezynfekcji. - Po co? - Chodzi m.in. o ochronę przed AIDS i innymi chorobami. - Dużo ludzi jeździ dziś na gapę? - Na każdym kursie znajdzie się kilka osób. Bez biletu jeżdżą i młodzi, i starzy, i kobiety, i mężczyźni. Sporą grupę tworzą bezdomni i bezrobotni. - Jak się tłumaczą gapowicze? - Że dokumenty zgubili albo bilety zostawili w drugiej kurtce. Niektórzy są szczerzy i mówią od razu, że nie mają pieniędzy. - Lubi pan swoją pracę? - Tak, chociaż od małego bardziej interesowałem się mechaniką. Nieraz bywa jednak nieprzyjemnie. Zwłaszcza gdy podpity pasażer zaczyna wyzywać. Ale jak to mówią, dobrze jest tam, gdzie nas nie ma. Jacek Niedźwiecki Ze strony pasażerek padają czasami propozycje - mówi Grzegorz Szawłowski