Dziś jest: 22.11.2024
Imieniny: Cecylii, Stefana
Data dodania: 2007-05-04 23:15

magda_515167

Czy ten hotel ożyje?

Zła wiadomość: hotel nad jeziorem Żbik nie ma już największej w Europie strzechy. Dobra: popadający od kilku lat w ruinę budynek jest remontowany. Czy tym razem uda się go skończyć?

reklama
Luksusowy hotel malowniczo położony nad jeziorem Żbik miał być chlubą Olsztyna. Jego znakiem firmowym był dach z trzciny, największa z tego materiału konstrukcja w Europie. Jednak pierwszemu inwestorowi nie udało się dokończyć budowy, od końca lat 90. gmach niszczał, szpecąc brzegi jeziora. Czy teraz zacznie tętnić życiem? Od maja 2005 roku nowym właścicielem terenu nad Żbikiem jest olsztyński biznesmen Wiesław Pokrzywnicki, szef firmy turystycznej Pok-Tourist. Za działkę z budynkiem zapłacił syndykowi prawie 3 mln zł. Ma ambicję zmienić niedokończoną budowę w dobrej klasy hotel dla klientów biznesowych. Prace remontowe w hotelu, który olsztyniacy nazywają "hotelem Żejmo" od nazwiska pierwszego właściciela, zaczęły się jednak niedawno. - Tak długo ciągnęło się załatwianie wszelkich pozwoleń w urzędzie miasta - mówi Wiesław Pokrzywnicki. - Na szczęście udało się uzyskać niemal wszystkie zgody, choć wielu nie wierzyło, że to się może udać. Teraz robotnicy w miejsce strzechy - do tej pory znaku firmowego hotelu - kładą ceramiczne dachówki. - Straż powiedziała, że nie zgodzi się na odbiór budynku, jeśli dach będzie z trzciny. Taki materiał nadaje się na mały dom, ale nie na hotel, gdzie każdy może rzucić niedopałek - tłumaczy Pokrzywnicki. - Miałem też kłopoty z ubezpieczeniem budynków krytych strzechą, nikt nie chciał tego zrobić. Poza tym jestem zwolennikiem trwałych rzeczy. Trzcina już teraz wyglądała kiepsko, a dachówka przetrwa 50 lat. Hotel prezentuje się imponująco, mimo że nigdy nie został ukończony i przez kilka lat niszczał. Od strony jeziora do budynku przylega przeszklona weranda z drewnianymi mostkami i kamiennymi ścieżkami, dalej jest hol hotelowy. Dużo przestrzeni i światła. Na piętro prowadzą schody z kutymi żelaznymi poręczami, na suficie zawisną ogromne żyrandole - wyrób kowala artysty. Czas jednak odcisnął swoje piętno - na ścianach są zacieki wilgoci, w trzcinowym dachu gniazda zbudowały dzikie kaczki. - Jak pierwszy raz tu wszedłem, to byłem zachwycony - wspomina Pokrzywnicki. - Tyle że pracy trzeba tu włożyć bardzo dużo. Wymieniamy niemal wszystkie instalacje, trzeba pociągnąć kable... Pokrzywnicki planuje otwarcie hotelu, a przynajmniej jego części jeszcze w tym roku. Wnętrze będzie utrzymane w stylu rustykalnym, do tego dużo zieleni, kamień i metal. Standard to trzy gwiazdki z ambicjami na cztery. - To będzie raczej obiekt konferencyjny niż turystyczny - opowiada. - Jest tu duża sala, gdzie pomieści się 300 osób, i mniejsza na 100. Do obsługi gości właściciel planuje zatrudnić około stu osób. Inwestycja ma kosztować 12-15 mln zł. - Pieniądze na to mam z bankowych kredytów, poza tym hotel będzie uruchamiany etapami i część remontu sfinansowana zostanie z zysków - zapewnia Pokrzywnicki. Ale czy goście będą chcieli przyjechać do hotelu po wyboistej drodze? Kiepski dojazd był jednym z powodów niedoprowadzenia do końca inwestycji przez jego poprzedniego właściciela. - Przez półtora roku walczyłem o zgodę na przebudowę. Już ją mam, nowa droga będzie gruntowa, ale utwardzona betonem - obiecuje właściciel. - Z jednej strony to dobrze, że hotel w końcu przestanie straszyć i zacznie działać - mówi Dawid Mierzejewski, który często wypoczywa nad Żbikiem. - Ale ciągle mam obawy, jak to wpłynie na to niewielkie jezioro, czy za parę lat nadal będzie można zobaczyć piasek na dnie i normalnie się kapać. Zadowoleni są okoliczni przedsiębiorcy. - Bardzo czekam na otwarcie hotelu - zapewnia Janusz Kojrys, właściciel stadniny koni na Redykajnach, która znajduje się w pobliżu. - Goście, którzy przyjadą do hotelu nad Żbikiem, pewnie skorzystają też naszych usług. Kamienica czeka Wiesław Pokrzywnicki, także szef ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego "Bęsia" koło Biskupca, jest też właścicielem secesyjnej kamienicy przy rondzie Bema - jednej z najpiękniejszych w Olsztynie. Kupił ją w styczniu 2006 roku. Planuje ją wyremontować i uruchomić tam cztero-pięcio gwiazdkowy hotel z restauracją. W lutym 2006 roku w kamienicy rozpoczęły się prace budowlane, jak się okazało - bez stosownych pozwoleń wojewódzkiego konserwatora zabytków. Właściciel musiał wstrzymać remont. Obecnie w kamienicy na parterze mieści się jedynie biuro Pok-Touristu, pozostała część czeka na remont. - Mam już wszelkie potrzebne dokumenty, projekt budynku, inwentaryzację konserwatorską wszystkiego, co jest w środku: elewacji, sztukaterii, drzwi, schodów - wylicza Pokrzywnicki. - Czekam, aż ratusz wyda pozwolenie na adaptację budynku na hotel, powinna być lada dzień. Potem trzeba je uzgodnić z konserwatorem zabytków, to potrwa około dwóch tygodni, następnie dokumentacja trafi z powrotem do ratusza. Nie ruszę z robotą prędzej niż w czerwcu. Gdyby nie wstrzymali mi robót w kamienicy, na placu Bema już bym je skończył. Krótka historia hotelu Pod koniec lat 90. olsztyński przedsiębiorca zaczął budowę czterogwiazdkowego hotelu nad jeziorem Żbik w Redykajnach. W ciągu trzynastu miesięcy miał powstać ekskluzywny kompleks z 175 pokojami, kręgielnią, salami konferencyjnymi, kortami tenisowymi, basenami, a nawet torem łyżwiarskim. Na dach zużyto 120 tys. snopków trzciny z mazurskich jezior. Inwestycja miała kosztować 15 mln niemieckich marek. Ale koniec końców hotel trafił w ręce syndyka.
Tagi: hotel

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl