Z roku na rok, było ich więcej. Najpierw byli to bardzo młodzi ludzie, którzy właśnie taki rodzaj pracy wakacyjnej wybrali. Później na ulicach Olsztyna pojawili się nieco starsi ulotkarze – chcący dorobić do słabej emerytury. W tym roku, ku mojemu zdziwieniu ulotkarzy jest jak na lekarstwo. Czyżby firmy w końcu oprzytomniały i zdały sobie sprawę jak kiepski jest ten element marketingu. Ulotki zamiast do domów, torebek olsztynian trafiały do najbliższego kosza na śmieci, albo...po prostu na ulicę i chodniki – co było prawdziwym przekleństwem dla okolic Starego Miasta, do którego dosłownie prowadziła ulotkowo-papierowa ścieżka.
Czyżby ulotkarze stali się – przepraszam za sformułowanie - ''gatunkiem'' na wyginięciu?
-internauta
Komentarze (2)
Dodaj swój komentarz