Data dodania: 2007-10-16 22:53
Jadę do Paderborn szukać pomysłów dla Olsztyna
Sprawdzę, jak żyje się mieszkańcom tego miasta. Poszukam rozwiązać, które tam się sprawdziły, a które można by zastosować także u nas. Robię to, bo chcę, by Olsztyn także był miastem europejskim, a nam - mieszkańcom żyło się coraz lepiej.
Jaki Olsztyn jest, widzi każdy jego mieszkaniec. Mamy jeziora, ale są słabo zagospodarowane, brakuje nad nimi promenady, którą można by pospacerować, restauracji, ławek. Architektura centrum miasta pozostawia wiele do życzenia - to, co było w niej cenne przed wojną, niszczeje, to co powstaje teraz - delikatnie mówiąc - nie zachwyca. Powstają nowe ścieżki rowerowe, ale często trzeba je zaraz poprawiać, bo na przykład na ich środku stoją jakieś słupy lub znaki. Mamy jedno centrum handlowe z prawdziwego zdarzenia, mieszkańcy nie mają co robić popołudniami, promocja szwankuje itd.
Jak się mieszkańcom żyje w Olsztynie najlepiej pokazuje najnowsza Diagnoza społeczna - badanie jakości życia Polaków przygotowywane co dwa lata przez zespół prof. Janusza Czapińskiego z Uniwersytetu Warszawskiego. Tegoroczne wyniki pokazują, że co czwarty mieszkaniec Olsztyna chce wyjechać do pracy za granicę. Jesteśmy też najmniej zadowoleni z życia. Za bardzo szczęśliwych uważa się zaledwie 6 proc. olsztynian. Nigdzie w Polsce ludzi szczęśliwych nie ma tak mało jak u nas.
Co więc zrobić, by w naszym mieście żyło się lepiej? Odpowiedzi na to pytanie będę szukała w niemieckim mieście Paderborn w Północnej Westfalii. Dlaczego właśnie tam? Miałam do wyboru całą Europę - od Portugalii po Litwę, od Włoch i Grecji po Irlandię i Norwegię. Długo zastanawialiśmy się, dokąd pojadę. Szukaliśmy miasta podobnego do Olsztyna pod względem liczby mieszkańców i wielkości, przez które płynie rzeka, a w okolicy są jeziora albo choć jedno. Przejrzeliśmy dokładne zdjęcia satelitarne całej Europy. W końcu uznaliśmy, że Paderborn spełnia te warunki.
Na miejscu, już w Niemczech, przekonam się, jak można zagospodarować brzegi jezior i rzeki i czy narty wodne się tam sprawdzają - nasi urzędnicy wciąż o nich myślą, chcą, by były nad Jeziorem Krzywym. Spędzę dzień z miejscowymi rowerzystami, jeżdżąc rowerem na własnej skórze przekonam się, czy niemieckie ścieżki rowerowe są tak doskonałe, jak się o nich mówi. Będę rozmawiać ze studentami miejscowego uniwersytetu o tym, jak wyobrażają sobie swoją przyszłość, i jaki wpływ na życie miasta ma ich uczelnia. Chcę zobaczyć, jakie w Paderborn są place zabaw dla dzieci. Przyjrzę się sklepom w centrum miasta i galeriom handlowym. Sprawdzę też, czy banki i firmy doradztwa finansowego wypierają z ich Starego Miasta kafejki i antykwariaty.
Wybraliśmy Paderborn też z innych powodów. To miasto zabiega o turystów, są w nim ciekawe zabytki i ma swoją legendę o patronie św. Liberiuszu, który podobnie jak nasz św. Jakub w lipcu obchodzi imieniny razem z całym miastem. Ciekawa jestem, co można przywieźć stamtąd jako lokalną pamiątkę?
Paderborn łączy z Olsztynem jeszcze jedna rzecz. Tam też - podobnie jak u nas - jesienią pada deszcz i jest buro. Ale mimo to mieszkańcy nie chcą stamtąd uciekać. Dlaczego? Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć.
Może uda mi się znaleźć odpowiedź na pytanie, czego potrzebujemy, by powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi. Czy wystarczą czyste ulice i dobre drogi, z których słyną Niemcy?
Wyjechałam we wtorek, wracam 28 października (wybory chcę "zaliczyć" w najbliższym konsulacie). Po powrocie opowiem, czego możemy się nauczyć od mieszkańców Paderborn, a z czego możemy być dumni. Wierzę, że takie rzeczy też się znajdą.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz