Data dodania: 2007-10-18 23:21
Jakich mamy kandydatów do Sejmu?
W wyborach do Sejmu z okręgu olsztyńskiego startują kandydaci bardziej lub mniej znani. Nawet my większości z nich nie znamy. Ale o niektórych możemy napisać parę słów, ale uwaga - bardzo subiektywnie.
Iwona Arent (PiS). W Sejmie zajęła miejsce po Aleksandrze Szczygle, który przeszedł do kancelarii prezydenta. W gazetce wydawanej przez PiS przed wyborami samorządowymi, przedstawiona została jako jedna z najbardziej powabnych posłanek. Na poważniejsze dokonania nie wystarczyło jej kadencji. Niezbyt dobrze czuje czego chcą mieszkańcy Olsztyna - na pytanie naszego dziennikarza, czy przenieść areszt z centrum miasta, odpowiedziała, że obecna lokalizacja jest najlepsza. Dla olsztynian taka odpowiedź jest nie do przyjęcia.
Mieczysław Aszkiełowicz (Samoobrona). Swój chłop. Jeśli już ktoś musi głosować na Samoobronę, to nie ma wyboru i powinien głosować na niego.
Henryk Baczewski (PiS). W PiS od 2002 roku, wcześniej w AWS. W latach 80. w PZPR. W olsztyńskim PiS pełni rolę eksperta od spraw gospodarczych, olsztyński radny. W czasie sesji rady miasta nie boi się mocnych słów i zaskakujących dygresji. Jego wystąpienia publiczne są zwykle długie, bardzo emocjonalne i niejasne. Ten styl nie pasuje do mównicy sejmowej i mógłby jego ugrupowaniu wręcz zaszkodzić.
Beata Bublewicz (PO). Posłanka, córka kierowcy rajdowego Mariana Bublewicza. Nim rozpoczęła karierę polityczną zajmowała się biznesem. Używa panieńskiego nazwiska i to ono pozostaje jej główną siłą. Na Sejm to zbyt mało.
Danuta Ciborowska (SLD). Nauczycielka. Jest przebojowa. Partia skazała ją dwa lata temu, przed poprzednimi wyborami na polityczną banicję - startowała do Senatu, co było jednoznaczne z odstawieniem na boczny tor. Teraz startuje do Sejmu, ale z odległego miejsca. Szkoda.
Janusz Cichoń (PO). Były prezydent Olsztyna, potrafił się znaleźć w różnych politycznych koalicjach. W 2001 roku honorowo zrezygnował z prezydentury nie widząc szans na współpracę z radnymi lewicy. Gdy dostał się do sejmiku wojewódzkiego w 2002 roku z lewicą współpracował i to blisko. Często zarzuca mu się, że jest niewyraźny i brakuje mu stanowczości. Ale w dzisiejszych czasach brutalnej polityki może to się okazać pozytywną cechą.
Jerzy Czepułkowski (SLD) Poseł poprzedniej kadencji z Ełku. W ostatnich wyborach z 2005 r. miał trzeci wynik wśród kandydatów SLD i nie wszedł do Sejmu. W 2004 zasłynął lobbowaniem na rzecz oderwania sądów w Olecku i Ełku od zwierzchnictwa Olsztyna bez porozumienia z władzami klubu. Ale co więcej dla nich zrobił, nie wiemy. Jeśli wschodnie powiaty myślą o secesji mogą wesprzeć jego kandydaturę.
Henryk Gajdamowicz (PSL) Dyrektor olsztyńskiej "Budowlanki". Od lat daje się wpisywać na listę kandydatów PSL we wszystkich chyba wyborach. W Olsztynie jeden z liderów wśród dyrektorów szkół. W starciu z partyjnymi liderami nie ma szans.
Piotr Grzymowicz (PSL). Niedawno zwolniony z funkcji wiceprezydenta Olsztyna ds. inwestycji. Dał się poznać jako fachowiec. Rozmówców potrafił zaskoczyć niesamowitą wiedzą dotyczącą szczegółów inwestycji, pozyskiwania środków unijnych, wartości kontraktów, szczegółowych itp. Znany z pracowitości - tego samego możemy się po nim spodziewać w pracy w parlamencie. Polecamy.
Krzysztof Hećman (PSL). Burmistrz Kętrzyna. Należał do PiS-u, ale z partii został dyscyplinarnie usunięty. Przygarnęło go PSL. Ludzie doceniają to, co robił dla miasta. Sukcesy w Kętrzynie, to dla wyborców z innych miast za mało.
Tadeusz Iwiński (SLD). Tak się u nas zadomowił, że wszystkim się wydaje, że jest stąd. A on obcy - z Piastowa koło Warszawy. Pięciokrotnie wybierany do Sejmu z listy SLD z Warmii i Mazur. Specjalista od spraw zagranicznych. Piastował funkcje w rządach Millera i Belki. Dziennikarze nazywali go "Plecak", bo zawsze wychylał się zza pleców Millera. Aktywny w sprawach lokalnych na forum sejmowym. Co roku organizuje stypendia dla zdolnej młodzieży z regionu. Zwolennicy Sojuszu mają twardy orzech do zgryzienia, kogo poprzeć - jego (jest liderem listy), czy ludzi stąd (ale z dalszych miejsc).
Bartłomiej Jasiński (SLD) Student. Od lat szkolnych pełno go wszędzie. Działał w różnych organizacjach młodzieżowych - jeszcze w szkole średniej budował swój PR. Stosuje nowoczesne sposoby, byle się tylko wypromować - wykorzystuje internet, pisze pod nazwiskiem komentarze na forum internetowym, prowadzi agitację w mieście rozmawiając z przechodniami. Ale swoją nachalnością odstrasza ludzi. Za wcześnie - jego czas jeszcze nie nadszedł.
Krzysztof Kacprzycki (SLD). Dał się poznać, jako mieszkaniec os. Zacisze, który zawzięcie walczy o sprawy swojego osiedla. Założył nawet stowarzyszenie, które dba o interesy mieszkańców osiedla. Gdybym był mieszkańcem Zacisza oddałbym na niego swój głos.
Łukasz Łukaszewski (PO). Olsztyński radny, w poprzedniej kadencji wyróżnił się tym, że razem z radnym Januszem Prucnalem próbował wprowadzić kodeks etyki radnego. Starał się też, by ratusz zorganizował punkt obsługi interesanta, w którym petent mógłby załatwić wszystkie swoje sprawy - pod koniec grudnia punkt ma być otwarty. W obecnej kadencji starał się o wprowadzenie 24-godzinnych biletów MPK. Bilet jest już w sprzedaży. Niestety, w ostatnich miesiącach i w kampanii wyborczej zamiast rozwinąć skrzydła, spoczął na laurach.
Ośko Edward (LPR ). Poseł minionej kadencji. Lider partii w Olsztynie, ale jak na lidera zupełnie bez osobowości - przygaszony, nieprzebojowy. Aż trudno uwierzyć, że może coś dla nas załatwić. No chyba, że to świadomy zabieg. Kandydat dla ludzi cichych i spokojnych. Może w tych czasach tacy politycy mają łagodzić obyczaje?
Irena Petryna (PSL). Do 1997 r. posłanka Polskiego Stronnictwa Ludowego. Kierowała wojewódzkimi strukturami partii. Człowiek od wszystkiego - z zawodu nauczycielka, była dyrektorką szkół, ale na stanowiskach partyjnych nabrała takiego doświadczenia, że na początku grudnia 2002 roku została dyrektorem olsztyńskiej Kasy Chorych. Potem szefowała Narodowemu Funduszowi Zdrowia. Gdy odeszła szybko znalazła zatrudnienie i od kwietnia 2005 r. kieruje szpitalem płucnym przy ul. Jagiellońskiej w Olsztynie. Jeśli głosować na PSL, to na kogoś nowego.
Grzegorz Prokop (PiS). W lokalnym PiS-ie - człowiek od czarnej roboty. Był komisarzem wyborczym w Kętrzynie i Piszu, gdy miasta te zostały pozbawione burmistrzów. Działacze nie ukrywają, że zdobył je dzięki bliskiej znajomości z senatorem PiS Jerzym Szmitem. Nie wiadomo, jakby się sprawdził w innych obowiązkach.
Monika Rogińska-Stanulewicz (SLD). Startuje z ostatniego miejsca listy LiD. Radna miejska poprzedniej kadencji. Ma 31 lat. W kwietniu 2004 roku została rzecznikiem prasowym Wojewódzkiego Urzędu Pracy, gdzie pracuje do dziś. Przez ten czas obserwowaliśmy jej pracę w tym urzędzie (mieliśmy siedzibę w tym samym budynku). Dziwiło nas, że na jej biurku nie widywaliśmy - tak typowych w pracy urzędnika - papierów, dokumentów, teczek, a nawet komputera. Zastanawialiśmy się, na czym w takim razie polega jej praca. Z ostrożności nie rekomendujemy jej kandydatury.
Sławomir Rybicki (PO). Lider olsztyńskiej listy tej partii, człowiek zaufany w kierownictwie władz krajowych partii. Ale dla Olsztyna oraz Warmii i Mazur człowiek obcy. Kandydat dla ludzi, którzy chcą głosować na znane nazwisko.
Andrzej Ryński (SLD). W latach 1994-1998 prezydent Olsztyna. W 2005 roku startował w wyborach do Sejmu z pierwszego miejsca. Przegrał je z drugim na liście Tadeuszem Iwińskim. Marszałek województwa poprzedniej kadencji, obecnie radny sejmiku. Jeden z tych polityków, który zawsze jest na jakimś stanowisku. Gdy przestał być marszałkiem, dostał pracę jako szef PGM-u, który odpowiada za wywóz śmieci z Olsztyna. To chyba dowód, że jest za długo u sterów władzy. Ale doświadczenia na stanowiskach nikt mu nie zabierze.
Jarosław Słoma (PO). Członek zarządu województwa, wcześniej wiceburmistrz miasta i gminy Gołdap. Kiedyś związany z Unią Wolności. Z wykształcenia historyk. Umie barwnie opowiadać o przeszłości regionu. Ceniony za kompetencję, szczególnie przez ludzi z branży turystycznej. Mówi się, że za jego czasów w Gołdapi zrobił z dziury uzdrowisko - zmiany w mieście to rzeczywiście był także jego sukces. Rzeczowy i stanowczy, momentami zbyt twardy gracz. Dobrze rokuje, jeśli dostałby się do Sejmu.
Andrzej Smoliński (PO). Były poseł AWS, znany działacz solidarnościowy. Teraz w PO, choć z ostatniego listu otwartego do kolegi z dawnych opozycyjnych czasów - Jerzego Szmita, senatora PiS, można wyciągnąć wniosek, że próbuje szukać nici porozumienia między obiema partiami. Może w takim razie, to kandydat dla chcących koalicji z partią Kaczyńskich.
Lidia Staroń (PO). Dwa lata temu zdobyła mandat dzięki walce z władzami SM Pojezierze. Wytykała im nieprawidłowości. Ludzie to docenili - wynik miała rewelacyjny. Naprawę prawa spółdzielczego uczyniła swoim znakiem firmowym, ale szefowie spółdzielni wytykali jej, że niektóre poselskie zmiany wprowadziły trochę zamieszania. Z jej biura dostaliśmy kiedyś zdjęcie, na którym posłanka była przeklejona (do grupy ludzi - między biskupa a drugiego księdza) z innego zdjęcia. Budzi kontrowersje nie tylko w spółdzielniach, ale nawet we władzach partii - początkowo nie znalazła się na liście kandydatów PO do sejmu. Z zasługami, ale niejednoznaczna.
Aleksander Szczygło (PiS). Najmocniejszy punkt na liście PiS. Ma plecy u braci Kaczyńskich - jest jednym z najwierniejszych "żołnierzy" Lecha Kaczyńskiego. Gdyby jeszcze dzięki tym plecom udało się dla regionu więcej "ugrać". W ostatnich wyborach w 2005 roku dostał najwięcej głosów spośród wszystkich kandydatów z Warmii i Mazur. Zaangażował się w badanie nieprawidłowości w uniwersyteckiej fundacji ŻAK, przeforsował utrzymanie jednostki wojskowej w Gołdapi. W 2006 roku przeszedł do kancelarii prezydenta RP i wygasł jego mandat, a w lutym został ministrem obrony. Dużo się mówi o jego konflikcie z partyjnym kolega Jerzym Szmitem. Po wyborach rzadko bywał w regionie, jego lokalna aktywność wzrosła dopiero w kampanii. Źle wypada w telewizji, poza ekranem zupełnie inny człowiek. Dla zwolenników PiS pewny kandydat (byle tylko nie "uciekł" do kancelarii prezydenta, gdyby PiS jednak wybory przegrał).
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz