Dziś jest: 17.11.2024
Imieniny: Elżbiety, Grzegorza
Data dodania: 2007-09-11 22:03

magda_515167

Kolarze przyjechali, pojechali i co dalej?

Tour de Pologne wpisał się już w kalendarz wrześniowych wydarzeń Olsztyna. Mieszkańcy przyzwyczaili się, że tego dnia trudno gdziekolwiek dojechać, autobusy się spóźniają - i nawet już na to nie narzekają. Za to coraz częściej słychać głosy, że sumy, jakie miasto wydaje za możliwość goszczenia kolarzy, są zbyt wysokie w stosunku do promocyjnych korzyści.

reklama
Wizyta cyklistów kosztowała w tym roku budżet miasta 305 tys. zł. Tyle ratusz zapłacił Lang Team, organizatorowi Tour de Pologne. W zamian za to Olsztyn pojawiał się w radiu, telewizji publicznej i ponad 50 stacjach zagranicznych, które relacjonowały zmagania sportowców. Nazwa stolicy regionu wymieniana była też na okolicznościowych konferencjach prasowych, a mieszkańcy innych etapowych miast mogli otrzymać promocyjne foldery. Tegoroczny wyścig wjechał do Olsztyna od strony Szczytna. Po drodze peleton minął malownicze okolice jeziora Skanda, dalej ciągnęły się głównie całkiem ładne, niedawno ocieplone bloki. W tle mignęła hala Urania, kościół, ratusz... Choć helikopter latał nad Starówką, to widok na Rynek Starego Miasta, zamek czy któreś z olsztyńskich jezior nie znalazł się na antenie. Trudno było niestety odróżnić stolicę Warmii i Mazur od innych polskich miast. Równie dobrze można ją pomylić ze Skierniewicami, Bydgoszczą czy Sochaczewem, bo właściwie widać było tylko ulice, bloki, co jakiś czas pawilon handlowy i garaże. - Miasto w telewizji wyglądało marnie - przyznał rozgoryczony Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący rady miasta. - Powinno się bardziej podkreślać atrybuty Olsztyna, sama wzmianka, że na zamku mieszkał Kopernik i przygotowywał go do obrony przed Krzyżakami to za mało. Z lotu ptaka trudno było poznać, gdzie odbywa się wyścig. Logo i nazwa miasta muszą być umieszczane w widocznym miejscu. Zainteresowanie mieszkańców wyścigiem było katastrofalne. Zresztą nie ma się co dziwić, był poniedziałek, godziny szczytu. Żeby chociaż kolarze zostali u nas na noc i dali zarobić hotelarzom, ale oni nocują w okolicach Ostródy - dodaje. Do sukcesu promocyjnego, jaki podobno odnosi Olsztyn dzięki cyklistom, z dystansem podchodzi też Tomasz Głażewski, wiceprezydent miasta. - Trzeba wszystkie sportowe imprezy przeanalizować i sprawdzić, gdzie efekt promocyjny jest największy - mówi Głażewski. - Jakbym miał porównywać wyścig kolarski z siatkarskim Memoriałem Huberta Wagnera, to wydaje się, że ta druga impreza daje nam więcej. Olsztyn jest w telewizji przez kilka dni, przyjeżdżają do nas kibice, mieszkańcy miasta mogą przyjść na mecz - wylicza wiceprezydent. Dodaje, że większy nacisk powinien być położony na dyscypliny wykorzystujące naturalne walory miasta: rzekę i jeziora, czyli np. o żeglarstwo i kajakarstwo. Tour ma jednak zwolenników i to wśród specjalistów od turystyki. - Ludzie na całym świecie mogli zobaczyć kawałek pięknej Warmii - opowiada Jerzy Kamiński, prezes warmińsko-mazurskiego oddziału Polskiej Izby Turystyki. - Wjazd był bardzo ładny, miasto też dobrze się prezentowało. 305 tys. zł to ani dużo, ani mało. Warto tyle wydać, by wejść w taką imprezę. Olsztyn niezbyt często pojawia się w telewizji. Na razie nie wiadomo, czy za rok kolarze przyjadą do stolicy Warmii i Mazur. Decyzja należy do prezydenta miasta i radnych. Już w tym roku niełatwo przyszło przeforsować jej organizację. - Trudno tu mówić o sukcesie promocyjnym, raczej trzeba się zastanowić, czy to w ogóle odnosi jakiś skutek - mówi radna Elżbieta Fabisiak. - Jeśli impreza miałaby być kontynuowana, to trzeba najpierw przeanalizować, czy nas po prostu na to stać.

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz


www.autoczescionline24.pl