Zwolnienie części załogi czy likwidacja całego zakładu?
Według informacji przekazanych przez Polską Agencję Prasową (PAP) od 1 listopada liczba zatrudnionych w PKP Cargo spadnie z ok. 14 tys. do ok. 10 tys. Na Warmii i Mazurach operator zatrudnia ponad 250 pracowników, w czterech lokalizacjach: w Olsztynie, Iławie, Braniewie oraz Korszach.
Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że na zwolnieniach się nie skończy. Sekcja w Olsztynie oraz Braniewie prawdopodobnie zostanie zlikwidowana, aczkolwiek nikt z przedstawicieli wyższego szczebla PKP Cargo nie podejmuje rozmów z pracownikami i nie tłumaczy potencjalnych działań. Zatrudnieni w olsztyńskim oddziale drżą o swoją przyszłość.
„Jest to niezrozumiałe”
Na początku września br. pracownicy Północnego Zakładu Napraw Taboru Sekcji w Olsztynie skierowali do wojewody warmińsko-mazurskiego, Radosława Króla, pismo, w którym zaapelowali o podjęcie rozmów, nie kryjąc niepokoju nieoptymistycznymi prognozami. Zatrudnieni wskazali w dokumencie, iż niemal codziennie docierają do nich informacje o likwidacji olsztyńskiej sekcji (oraz części braniewskiej), mimo że niespełna kilka miesięcy wcześniej, w czerwcu, zapewniano ich o braku zwolnień w oddziale. Olsztyński zakład zatrudnia obecnie 107 pracowników.
- Dowiadujemy się, iż nasza sekcja w całości ma zostać zlikwidowana, wbrew przekazywanym nam zapewnieniom. Dla nas, jako pracowników, jest to niezrozumiałe ze względu na zakres czynności, jakie wykonuje sekcja w Olsztynie, jej położenie oraz rozmieszczenie pozostałych sekcji Północnego Zakładu spółki. W ocenie pracowników, likwidacja nie leży w interesie spółki, a nadto jest ona zagrożeniem, nie tylko dla ewentualnej realizacji napraw taboru kolejowego w całej północno-wschodniej części Polski, ale także z punktu widzenia strategicznego – informowali.
Warto wspomnieć, iż najbliższe tego typu zakłady znajdują się w Toruniu oraz Tczewie.
Stanowisko pracowników olsztyńskiej sekcji
W odpowiedzi na nadesłane pismo, w poniedziałek (16 września) w siedzibie firmy CarboTabor w Olsztynie miało dojść do spotkania pracowników oddziału z wojewodą warmińsko-mazurskim Radosławem Królem. W związku ze sztabem kryzysowym, związanym z sytuacją na południu kraju, Król nie pojawił się na zorganizowanej konferencji. W jego imieniu wystąpił natomiast dyrektor biura wojewody, Edward Pietrulewicz.
Jako pierwszy głos zabrał jeden z pracowników Północnego Zakładu Napraw Taboru Sekcji w Olsztynie, Ireneusz Piotrowski. Wskazał, iż zatrudnieni są zawiedzeni nieobecnością wojewody. Podkreślił również, iż spotkanie w całości zainicjowane zostało przez pracowników firmy a nie jakichkolwiek związkowców.
- Trochę jesteśmy zawiedzeni, że nie ma pana wojewody. Szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Nie wiem czy sprawa nie zabrnęła za daleko, żebyśmy tu zostali. To nie jest spotkanie zorganizowane przez jakikolwiek związek. Zrobiliśmy to sami, tylko i wyłącznie jako załoga. Uważam, że związki do tej pory nie zrobiły nic – mówił.
Ustępstwa zatrudnionych
W maju br. pracownicy sekcji, aby poprawić finansową sytuację firmy, zgodzili się na zmniejszenie wynagrodzeń o 20 procent, zrezygnowali z premii, a także odebrali urlopy.
- Pojawiły się pierwsze sygnały, że trzeba ratować firmę, nie po raz pierwszy. Nikt nam nie przekazał, że sekcja będzie całkowicie likwidowana. Miały być zwolnienia około 30 procent załogi całego Cargo Taboru. Nikt nie mówił, że zakład będzie wycinany w pień – kontynuował Piotrowski.
„Podobno są już chętni na nasze hale”
Podczas poniedziałkowego spotkania pracownicy zakładu przekazali mediom również informację, iż wśród zatrudnionych pojawiły się pogłoski, iż są chętni na kupno dobrze wyposażonych olsztyńskich hal. Wieści miały wypłynąć podczas zebrań przedstawicieli firmy, organizowanych w Warszawie, w których uczestniczyli związkowcy.
- Docierają do nas informacje, że podobno są już chętni na nasze hale. Ciekawe, czy decyzje nie zostały już dawno podjęte. Nasza sekcja od lat wykonuje nałożone plany, bardzo dużo podzespołów wykonujemy sami, a nie zakupujemy w zewnętrznych firmach. Jakie są ekonomiczne przesłanki? Nie mam pojęcia. Na nasz zakład poszły bardzo duże nakłady. Może przyjdziemy pewnego dnia, a na zakładzie będzie wisiała kłódka – tłumaczył Ireneusz Piotrowski.
Warto wspomnieć, iż pracownicy olsztyńskiej sekcji wykonali w 2023 r. blisko 280 okresowych napraw taboru.
Komplikacje przy potencjalnym przebranżowieniu
Istotnym elementem sprawy jest również kwestia, iż większość pracowników posiada pokaźne staże pracy w zakładzie, sięgające ponad 40 lat. Stąd wśród zatrudnionych pojawia się także obawa, że nie uda im się zmienić branży, ze względu na stan zdrowia.
- Kto ma stuprocentowe zdrowie po tylu latach na kolei? W innych firmach nie przeszlibyśmy badań. Kilka osób już odeszło, ale to szczególnie młodsi koledzy – dodał Piotrowski.
„Mogą ze mną zrobić wszystko. Jak ze śmieciem”
Kolejno, o swojej sytuacji opowiedział Bogdan Kozłowski, odbiorca techniczny wagonów. Mężczyzna może pochwalić się blisko 44-letnim stażem pracy na kolei. Kozłowski przyznał, iż pozostały mu 4 miesiące do emerytury. Obecnie nie wie, na jakich warunkach odbędzie się odejście z firmy.
- Byłem u prawnika. Powiedział, że przy restrukturyzacji prawo jest takie, że mogą ze mną zrobić wszystko. Jak ze śmieciem. Z zakładem to samo. Uważam, że zakład zostanie poddany likwidacji ze względu na to, że jest tak dobrze wyposażony. Tu się nie patrzy na czynnik ludzki. To było uderzenie w przejęcie hali i sprzętu. Przykro jest odchodzić z takim wielkim kopniakiem – tłumaczył Kozłowski.
Dyrektor olsztyńskiego oddziału nie wiedział o planach?
Zatrudnieni nie są w żaden sposób informowani przez władze firmy o planowanych działaniach. Dowiedzieliśmy się, iż dyrektor olsztyńskiej jednostki przeprowadził około miesiąca temu spotkanie dla jednej zmiany sekcji, natomiast „dla drugiej już się nie odważył”. Nie uczestniczył także w poniedziałkowej konferencji, z nieznanych przyczyn.
O przebiegu zebrania opowiedział mediom Krzysztof Skiba (pracownik sekcji, uczestniczący w zebraniu).
- Dyrektor nam mówił takie rzeczy, że ciężko, że nic nie wiedział, bo był na zwolnieniu, po zawale. Choroba nie wybiera, ale my nie wierzymy w takie rzeczy, że osoby na tak wysokim szczeblu nie rozmawiają pomiędzy sobą. Pracujemy tyle lat. Nie było żadnych zadłużeń. Dyrektor w kółko nas chwalił, że jesteśmy najlepszą drużyną. Teraz przychodzimy tu w ciemno, nie ma konkretów. Najgorsze jest to, że nikt się z nami nie liczy. Mamy nadzieję, że ktoś nas zauważy – wskazał.
Bezwzględne działania prezesa PKP Cargo?
Mimo stwierdzenia pracowników, iż związkowcy nie podejmują w sprawie żadnych działań, w spotkaniu uczestniczył przewodniczący NSZZ „Solidarność” Regionu Warmińsko-Mazurskiego, Józef Dziki, odnosząc się do działań prezesa PKP Cargo, Marcina Wojewódki, który w planowanym procesie likwidacji zakładów „łamał wszelkie prawo”.
- Pan Wojewódka łamał wszelkie prawo. Tak, jak stawiał kroki, tak łamał prawo. Uświadomiliśmy mu, żeby się opamiętał, bo dojdzie do spraw sądowych. Ponoć zostały już pojęte prace nad regulaminem zwolnień. Ktoś ma chrapkę na hale i nowe maszyny, a załoga pójdzie na bruk. Boli mnie to, bo wiem, że trzeba szybko reagować. Mówimy o pięknym rozwoju województwa, a kolejny zakład pójdzie do likwidacji. Pan Wojewódka nie rozmawia, idzie jak czołg – tłumaczył Józef Dziki.
Przewodniczący dodał również, iż na Śląsku funkcjonują zakłady, które mimo generowania strat, nie spotykają się z losem podobnym do olsztyńskiego oddziału.
Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Regionu Warmińsko-Mazurskiego, Józef Dziki
Brak skutecznej reakcji przedstawicieli samorządu
28 czerwca NSZZ „Solidarność” Regionu Warmińsko-Mazurskiego wysłało stanowisko zarządu regionu do 21 podmiotów, m.in. do lokalnych posłów i senatorów, wojewody, marszałka, a nawet premiera. Działanie nie przyniosło żadnego efektu. Jak wskazał Dziki, doszło także do przedstawienia sprawy na prezydium Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego.
Kolejne posiedzenie Rady zaplanowano na 17 września (wtorek). Okazało się również, iż na pismo związkowców odpowiedziała w ostatnim czasie posłanka Prawa i Sprawiedliwości, Iwona Arent. Natomiast przebiegowi poniedziałkowego spotkania przysłuchiwali się Bartosz Grucela z Lewicy oraz Małgorzata Matuszewska-Boruc, działaczka Partii Razem.
„Jesteśmy sercem z pracownikami”
O zabranie głosu i przedstawienie potencjalnego rozwiązania poproszony został dyrektor biura wojewody, Edward Pietrulewicz. Niestety, nie padły żadne konkrety. Pietrulewicz wskazał jedynie, iż wojewoda przeprowadzić może jedynie rozmowy z ministrem infrastruktury, a przedstawiciele urzędu pozostają „sercem z pracownikami”.
- Myślę, że spotkania będą kontynuowane. Wysłuchałem wszystkiego, zanotowałem i przekażę wojewodzie. Po otrzymaniu pisma, przekazaliśmy je do Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. Wojewoda nie ma wpływu na spółki. Na pewno będą rozmowy z ministrem infrastruktury, ale niewiele od nas zależy. Jesteśmy sercem z pracownikami – mówił Pietrulewicz.
Komentarze (113)
Dodaj swój komentarz