Data dodania: 2008-04-04 07:31
Ostatnia aktualizacja 2014-07-15 11:08
Mlekpol na tarczy
Siatkarze Mlekpolu AZS mimo wsparcia swoich kibiców przegrali w hali Urania z obrońcą mistrzowskiego tytułu - Skrą Bełchatów 1:3 i tym samym ich szanse na awans do finału poważnie zmalały.
Z Michałem Ruciakiem w pierwszym składzie gospodarze rozpoczęli trzeci mecz II rundy play-off. Nic dziwnego bo to właśnie jego dobra postawa w Bełchatowie spowodowała, że Mlekpol AZS z trudnego terenu wywiózł jedno jakże cenne zwycięstwo.
Czwartkowy mecz zaczął się od skutecznego bloku na Mariuszu Wlazłym, który co nie jest tajemnicą w każdym spotkaniu walczy nie tylko z rywalami, ale także ze swoimi nie wyleczonymi kontuzjami. Po kolejnej akcji na tablicy wyników widniał jednak remis 1:1 - to za sprawą sprytnej kiwki środkowego Daniela Plińskiego. Po drugim bloku na atakującym Skry akademicy prowadzili 3:1. Szczelny blok bez wątpienia był atutem gospodarzy w pierwszych akcjach. Wlazły punkt zdobył dopiero w swojej trzeciej akcji i to nie bez problemów, chwilę później dołożył także punkt z zagrywki. Po drugiej stronie siatki nie zawodził jednak Niemiec Bjoern Andrae, który dał AZS-owi ósmy punkt (8:6). Na środku siatki również dominowali Olsztynianie - Marcin Możdżonek bez problemów wygrywał pojedynki z Finem Janne Heikkinenem.
Podopieczni Mariusza Sordyla szybko wyszli na czteropunktowe prowadzenie, bo zawodziła podpora bełchatowskiego zespołu, Stephane Antiga. Francuz momentami wydawał się kompletnie zagubiony na boisku. Z pewnością był to efekt zmęczenia, trzeba bowiem pamiętać że w miniony weekend Skra toczyła zażarte boje w Final Four Ligi Mistrzów.
Pierwszy punkt blokiem Bełchatowianie zdobyli dopiero przy stanie 11:8 skutecznie zatrzymując Grzegorza Szymańskiego. Kiedy Szymański chwilę później popełnił błąd dotknięcia siatki był już remis po 11. Gościom zagrywka jednak kompletnie nie wychodziła i to Mlekpol AZS na drugą przerwę techniczną schodził prowadząc 16:15. Na blok AZS-u sposobu nie miał także Piotr Gruszka, który na dłonie gospodarzy nadział się przy stanie 17:15, chwilę później zepsuł także zagrywkę. W drużynie Skry nie brakowało także nieporozumień, a prawie darmo oddawanych piłek, Olsztynianie nie zwykli marnować. Nie pomogły także zmiany trenera Daniela Castellaniego i wprowadzenie na zagrywkę Pawła Maciejewicza, bo ten już na początku posłał piłkę wprost w siatkę. Setbola Olsztynowi dał Andrae bez bloku atakując z drugiej linii 24:21. Pierwszą partię do 22 zakończył Możdżonek obijając bełchatowski mur (25:22).
Co ciekawe najsłabszym ogniwem olsztyńskiej drużyny był Grzegorz Szymański. Mlekpol AZS nadrabiał jednak innymi elementami gry - dwupunktową przewagę (3:1) w drugim secie gospodarze wypracowali najpierw blokując Stephana Antigę, a w kolejnej akcji Daniela Plińskiego. W porównaniu do pierwszej partii warunki na boisku dyktowali jednak Bełchatowianie. Od prowadzenia Mlekpolu 6:5 utrzymywała się niewielka przewaga gości. Przebudził się bowiem Mariusz Wlazły, który bez problemów obijał dłonie blokujących Olsztynian. Kiedy Michał Ruciak zdobył asa serwisowego strata do Skry wynosiła tylko dwa oczka (17:19), a Castellani dłużej nie zwlekał prosząc o czas na żądanie. Wydawało się, że przełom w grze AZS-u nastąpi po wejściu na zagrywkę Niemca Franka Dehne, który w ten sposób zdobył punkt na 19:20. Niestety chwilę później co wywalczył oddał gościom posyłając piłkę w siatkę. Dobrą formę potwierdzał Grzyb punktując ze środka, jak choćby na 21:22. Kiedy sędzia pokazał błąd Bełchatowian (przełożenie przez siatkę rąk), goście długo protestowali, ale bezskutecznie. Ostatnie słowo należało jednak do nich - Wlazły, przedarł się przez blok Możdżonka i Zagumnego (23:25).
Rozwścieczeni gospodarze przebiegiem drugiej partii, w kolejnej rozpoczęli od mocnego uderzenia 3:0. Po trzy kolejnych akcjach z przewagi AZS-u nie pozostało nic, a po asie serwisowym Antigi Mlekpol przegrywał 4:5. Główną armatą Olsztyna był Bjoern Andrae nic więc dziwnego, że to do niego najczęściej piłki adresował Zagumny. Dopiero po błędach Wlazłego, najpierw na zagrywce, potem na skrzydle podopieczni Mariusz Sordyla znów prowadzili (8:7). Po przerwie technicznej Ruciak pokazał swoją klasę, skutecznie zaatakował ze skrzydła i zdobył asa serwisowego doprowadzając do remisu po 11. W olsztyńskiej "machinie" jednak coś się zacięło - gospodarze piłki posyłali w aut, a zawodnicy Skry z zadziwiającą łatwością punktowali obijając blok AZS-u. I choć nadzieje kibiców w Uranii podtrzymał jeszcze Andrae zdobywając asa z zagrywki na 23:24. To wszelkie złudzenia rozwiał Antiga po ataku z drugiej linii (23:25).
Początek czwartego seta to wyrównana gra obu drużyn, ale tylko na początku. Z akcji na akcję Olsztynianie wydawali się tracić nadzieję. Nadal zawodził Szymański, dla którego blok Skry był barierą nie do przejścia. Mistrzowie Polski prowadzili czterema punktami 8:4, a mimo to AZS potrafił się podnieść - doprowadził do remisu, a po ataku Szymańskiego nawet prowadzili 10:9. Po pojedynczym bloku Możdżonka na Plińskim przewaga wzrosła do 13:11. Minimalną przewagę udało się utrzymać do drugiej przerwy technicznej (16:15). Niestety kolejny raz przesądziły błędy, najpierw źle zaatakował Szymański, potem Możdżonek w siatkę, zepsuł atak także Tanik i AZS przegrywał 17:20. Nie pomogło już wejście Pawła Siezieniewskiego bo Skra pewnie wygrała do 21 po asie z zagrywki Antigi.
Niestety po raz kolejny potwierdziło się, że Olsztyn ma klasowych siatkarzy, a Bełchatów ma prawdziwą drużynę. W półfinałowej rywalizacji do trzech zwycięstw Skra prowadzi 2:1. Kolejny mecz już w sobotę o 20.30 w Uranii. Jeśli AZS wygra następny pojedynek, o wszystkim zadecyduje piąte spotkanie w Bełchatowie, które zaplanowano na 7 kwietnia.
Relację sobotniego meczu przeprowadzi Radio UWM FM, Radio Olsztyn oraz Polsat Sport.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz