Okres kampanii wyborczej w pełni. Krótki spacer po Olsztynie wystarczy, by dostrzec pewną zależność – ilość podobizn potencjalnych wybrańców narodu, szpecących przestrzeń miejską, wzrasta odwrotnie proporcjonalnie do czasu jaki pozostał do wyborów.
Wśród plakatowej pstrokacizny ciężko pozyskać jakiekolwiek informacje o kandydatach, dlatego tym bardziej dziwi fakt, iż wciąż – w dobie nowych mediów i nowych kanałów komunikacji – kandydaci wciąż stawiają na zaklejanie miast nic nieznaczącymi plakatami.
Specjaliści od reklamy zewnętrznej mówią wprost – na plakaty i billboardy stawiają z reguły kandydaci nieznani, tacy, którzy właśnie reklamę zewnętrzną wykorzystują, by przebić się ze swoim wizerunkiem do świadomości elektoratu.
W przypadku takich kandydatów działa jeszcze jedna zasada – im bardziej chwytliwe hasło tym lepiej. Kiedy jednak utarte slogany ''bliżej ludzi'', ''dla ludzi'', '' blisko Twoich spraw'' rezerwuje konkurencja – kandydatom nie pozostaje nic innego jak sięgnąć po coś bardziej kreatywnego. Tę kreatywność część kandydatów z okręgu olsztyńskiego nagina do granicy obciachu kierując się maksymą ''nie ważne jak mówią, byleby mówili''.
I tu nie można odmówić kandydatom pewnej skuteczności, bo o ile elektorat nie omieszka wykpić projektu, to cel zostanie osiągnięty – bo plakat – choć oczerniony i wyśmiewany – ale zaistnieje w sieci, mediach, a tym samym świadomości ludzi. Pytanie tylko, czy coraz bardziej świadomi wyborcy – postawią krzyżyk przy nazwisku, które kojarzy tylko z niepoważnym plakatem?
Komentarze (4)
Dodaj swój komentarz