Wczoraj dotarł do Olsztyna pierwszy transport 300 tys. biletów. Nowy wzór musiał być wprowadzony ze względu na wymogi unijne dotyczące zabezpieczeń w komunikacji. Graficzną stroną projektu zajęli się specjaliści z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. - Chodziło nam o to, żeby bilet kojarzył się z czymś pewnym i budzącym zaufanie, a przy tym był prosty - tłumaczy profesor Andrzej Prusaczyk odpowiedzialny za stronę wizualną. Kolorystyka ma nawiązywać do barw miasta. Jednak najważniejsze zmiany dotyczą znaków wodnych i specjalnych włókien świecących pod lampą ultrafioletową. Są także dodatkowe zabezpieczenia, których twórcy nie chcą zdradzić. Tajemnicą pozostaje też nazwa firmy drukującej olsztyńskie bilety. Wiadomo jednak, że przyjechały do nas ze Słowacji. Koszt operacji wycofania już wydrukowanych blankietów to ok. 300 tys. zł. - Cała operacja zwróci się w ciągu kilku miesięcy. Więcej tracimy na tym, że pasażerowie korzystają z podrabianych biletów. Teraz jest to bardzo proste - przekonuje Jerzy Walasek, specjalista marketingu MPK. - Po drugiej stronie przewidzieliśmy natomiast miejsce na reklamę, dzięki czemu do naszej kasy wpłyną dodatkowe pieniądze. Nie wszystkim jednak wymiana się podoba. - Dla mnie to zupełnie niepotrzebna strata pieniędzy. Urzędnicy powinni zająć się raczej tym, żeby autobusy jeździły zgodnie z rozkładem i były czyste. Ale czego oczekiwać, kiedy oni sami wolą jeździć samochodami - uważa Maciej Sokół, mieszkaniec Jarot. Starymi biletami będziemy mogli posługiwać się jeszcze do niedzieli. Potem niewykorzystane będzie można wymienić w specjalnie otwartym punkcie na terenie zajezdni przy ul. Kołobrzeskiej. Jednak trzeba to zrobić do końca kwietnia.