Data dodania: 2007-09-09 15:34
O bezrobotny królu zbawco przyjdź do pracy
Pracodawcy stają na głowie, by przyciągnąć pracowników. W ogłoszeniach kuszą pięknymi zdjęciami, wysokimi zarobkami, a nawet wierszami. Wszystko po to, by wyróżnić się spośród anonsów innych pracodawców, którzy też szukają ludzi do pracy.
"Nie jestem sknerą i zapłacę za dobrą i wydajną pracę. O bezrobotny - królu, zbawco, chcesz mechanikiem być sprzedawcą?" - tak zaczyna się pięciozwrotkowy wiersz, który Jan Głuszczuk, przedsiębiorca z Olsztyna, dołączył do ogłoszenia o pracę na stanowisku sprzedawcy i mechanika. Dalej rymami opowiada, jak dobrze będzie miał u niego pracownik: "Mam dla Cię pracę na etacie, przerwę, gdy zechcesz przy herbacie, latem Cię schłodzę, ogrzeję w mróz, zapłacę urlop, dam na ZUS". - Chciałem żeby moje ogłoszenie wyróżniało się spośród innych, a przy okazji trochę się pochwalić talentem - mówi autor wiersza, a zarazem właściciel firmy Grizli zajmującej się sprzedażą maszyn ogrodniczych i budowlanych. - Kiedyś dużo więcej osób przychodziło na rozmowy kwalifikacyjne, teraz bywa, że nie zjawia się nikt. Zdarzało się, że nie było żadnego odzewu. Musiałem sprawdzać gazetę, bo nie byłem pewny, czy ogłoszenie faktycznie się ukazało - opowiada.
Wierszowany anons w lokalnej gazecie nie przyciągnął pracowników. - Odebrałem sporo gratulacji za pomysł, ale zadzwoniły tylko cztery osoby, w tym dwie mamusie szukające pracy dla synków - wspomina przedsiębiorca. - W końcu gdy zatrudniłem pracownika, ten po kilku godzinach pracy wyszedł na chwilę, by zadzwonić z komórki i już nie wrócił.
W niekonwencjonalny sposób kusi przyszłych pracowników także dział marketingu firma Yetico, kiedyś Styropex. Zamiast typowego doświadczenia czy kreatywności oczekuje od kandydata by był "błyskotliwy, superinteligentny, (...), oczytany (może być sensacja)". Do tego powinien mieć "błysk w oku", być "wrażliwy na to co ładne" i "ciekawy generalnie", poza tym może być polonistą albo inżynierem, to znaczenia już nie ma. Ogłoszenie takiej treści ukazało się w Gazecie Praca, dodatku do Gazety Wyborczej. - Chcieliśmy dotrzeć do młodych ludzi i przekonać ich, że praca u nas nie jest kieratem - mówi Magdalena Piotowska, pracownik Yetico. - Chodziło też o pracowników specyficznego działu. Dzięki takiej formie ogłoszenia odpowiedzi na nie również nie były standardowe. Na tej podstawie mogliśmy już określić, czy kandydaci do pracy są kreatywni.
Nie wszystkich Yetico zachęca w ten sam sposób. - Gdy szukamy specjalistów, ogłoszenie musi być już poważnie - tłumaczy Piotrowska. - Przekonujemy, że gwarantujemy stabilizację, że chcemy się związać z nim na wiele lat.
Ogłoszenia o pracę zmieniają się coraz bardziej. Dotyczy to i tych skierowanych do wysoko wykwalifikowanych specjalistów jak i kasjerek w marketach. - Pracodawcy nie koncentrują się już tylko na swoich oczekiwaniach, ale na tym, co mogą zaoferować kandydatom - opowiada Joanna Kotzian, manager ds. marketingu i PR z firmy HRK, która zajmuje rekrutacją pracowników dla innych firm. - A mogą zaoferować zajęcia sportowe czy dodatkowe ubezpieczenia. Pojawiają się też informacje o wynagrodzeniu, tego kiedyś nie było. Takie chwyty mają skłonić potencjalnych pracowników do zainteresowania się ofertą.
Zmienia się także wygląd ogłoszeń. - Przedsiębiorcy coraz bardziej zwracają uwagę na stronę graficzną, chcą się wyróżnić z masy innych - dodaje Joanna Kotzian. - Nie wystarczają im zwykłe zdjęcia biurowe, często specjalnie zamawiają ilustracje w agencjach reklamowych. Decydują się też na całe kampanie wizerunkowe. Wtedy oferty pojawiają się nie tylko w gazetach ale i na billboardach, ulotkach czy w autobusach. Chodzi o dotarcie do jak największej grupy osób.
Polscy pracodawcy nie są jednak pewni, czy ich zabiegi zakończą się sukcesem. Być może rozwiązaniem będzie pointa z wiersza Jana Głuszczuka "Czekam i czekam, a czas płynie, czy szukać mam na Ukrainie?".
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz