W ostatniej fazie powrotu do Brestu emocje sięgają zenitu. Szybką łodzią ekipa brzegowa wypłynęła na powitanie kapitana. Jak podają organizatorzy rejsu olsztynianina - Tomasz Cichocki w ostatniej fazie samotnego rejsu dookoła świata, dosłownie 25 mil od Brestu - portu w którym wszystko się zaczęło, spotkał się z żoną, bratem i przyjaciółmi.
- Meldujemy tym samym, że ekipa powitalna podpłynęła do burty "Polskiej Miedzi" – czytamy na stronie projektu Around The World Delphia.
Jacek Pietraszkiewicz tak relacjonuje ten moment:
"Ma uniesione dwa palce na znak zwycięstwa". To ważna chwila dla wszystkich, bo nawet pomimo tego, że do suchego lądu kapitanowi zostało jeszcze kilka godzin rejsu, to jednak to niespodziewane spotkanie z najbliższymi wiele dla niego znaczy.
Przypomnijmy, olsztyński żeglarz wystartował z Brestu (Francja), następnie Oceanem Atlantyckim przedostał się na półkulę południową i przy Przylądku Dobrej Nadziei wpłynął na Ocean Indyjski. Kolejnym ważnym punktem na trasie kapitana był Przylądek Leeuwin. Najbardziej wysunięta na południowy zachód część kontynentu australijskiego. Tam otworzył się przed nim największy i jeden z najniebezpieczniejszych akwenów znanych ludzkości - Ocean Spokojny. Kapitan przepłynął groźny przylądek Horn i spokojnie wrócił na Ocean Atlantycki. Później obrał już tylko kurs na port startu - Brest.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz