Przede wszystkim samorząd nie powinien ograniczać wolności człowieka do kupowania lub konsumowania czegokolwiek. Jeśli mamy sklep, który chce sprzedawać alkohol po 22:00 i mamy konsumenta, który chce go kupić to żadne moralne prawo nie usprawiedliwia interwencji samorządu w swobodną wymianę między tymi podmiotami. Kwestia prohibicji jest dokładnie tym samym, czym kwestia handlu w niedzielę. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku instytucje zarządzające (samorząd i państwo) roszczą sobie prawa do ograniczania wolności ludzi. I zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku nie jest to uzasadnione.
Jednym z argumentów za wprowadzeniem prohibicji było… ograniczenie spożycia alkoholu. Znowu - to nie jest rolą samorządu, aby dbać o to kto, ile pije. Chcącemu nie dzieje się krzywda. Jest to element odczłowieczania ludzi: w hipotetycznej sytuacji Kowalski o 22:00 uznaje, że ma ochotę napić się piwa. Wielki, mądry brat wprowadza jednak takie prawo, aby Kowalski nie mógł go kupić i mówi mu „Ja wiem lepiej, co jest dla Ciebie dobre i nie pozwolę Ci kupić tego piwa”. Jak drakońskie musi być to prawo i jak wielką władzę absolutną nadają sobie politycy, którzy je wprowadzają? Jak zmanipulowane musi być społeczeństwo, aby zgodzić się na coś takiego? Żaden polityk nie ma prawa wtrącać się w życie dorosłego człowieka. Dopóki jakakolwiek dorosła jednostka nie krzywdzi drugiej osoby, dopóty może robić co mu się żywnie podoba!
Kolejny argument to kwestia bezpieczeństwa. Prohibicja ma niby zwiększać bezpieczeństwo w Olsztynie. Tu należy zwrócić uwagę na 2 aspekty. Pierwszy to taki, że jest to element prewencyjnego karania społeczeństwa. Totalitaryści to wprowadzający zakładają, że gdyby nie te ograniczenie to ktoś mógłby popełnić jakieś wykroczenie lub przestępstwo. Ale co, jeśli ten hipotetyczny Kowalski, o którym już wspominałem, nie zrobiłby nic złego, poza kupieniem alkoholu w sposób kulturalny (bez żadnego zakłócania porządku)? To znaczyłoby tylko tyle, że został on niesprawiedliwie, bo bez powodu, ukarany! Karą nałożoną przez polityków na Kowalskiego jest to, że nie może kupić sobie alkoholu po 22:00, choć nie zrobił, ani nie zrobiłby nic złego! Ponosi on więc karę za… nic. Czy to jest sprawiedliwe?
Druga kwestia warta omówienia to argument zwiększania bezpieczeństwa poprzez ograniczanie wolności społeczeństwa. Zwracam uwagę, że gdybyśmy wprowadzili limit prędkości w obszarze zabudowanym 20 km/h to wtedy bezpieczeństwo też by wzrosło. Gdybyśmy zamknęli ludzi w domach i nie pozwalali im z nich wychodzić to bezpieczeństwo też by wzrosło. Z jakiegoś powodu jednak takich decyzji nie podejmujemy. Tym powodem jest to, że wzrost bezpieczeństwa nie zawsze jest wyznacznikiem tego, co jest słuszne. Tym bardziej w tym przypadku, gdy wzrost bezpieczeństwa ujmujemy w spadku zgłoszeń zakłócania porządku i spoczynku nocnego. To bardziej wpływa na wzrost spokoju niż wzrost bezpieczeństwa, bo realnego zagrożenia to nie tworzy. Nie możemy jednak ograniczać praw i wolności całemu społeczeństwu tylko dlatego, że kilka czy kilkanaście jednostek będzie ich nadużywać. Po to są służby, aby wtedy interweniować. Nie łudźmy się jednak, że tu chodzi o wzrost spokoju w Olsztynie. Radni popierający utrzymanie prohibicji nawet nie kryją się z tym, że widzą w tym sposób na walkę z alkoholizmem i to jest ich główną motywacją. To absurd, a państwo radni, którzy robią z siebie władców absolutnych, niech zostawią w spokoju mieszkańców Olsztyna. Nic im do tego, co ktoś chce robić ze swoim życiem.
Paweł Sobotka, wiceprezes okręgu olsztyńskiego partii KORWiN
Komentarze (39)
Dodaj swój komentarz