Dwie frakcje rodziców
Do naszej redakcji dotarła wiadomość zaniepokojonej mamy przedszkolaka, który uczęszcza do miejskiej jednostki na olsztyńskich Nagórkach. Czytelniczka jest niezadowolona, że spora część wydatków pokrywana jest z kieszeni rodziców:
- Od 3 lat, to co się dzieje, woła o pomstę do nieba (…) Co roku przynosimy dla dzieci zabawki, wszystkie materiały higieniczne, chyba tylko prócz papieru toaletowego i mydła (chusteczki mokre, suche, ręczniki papierowe przynoszą rodzice ze swoich pieniążków). Wszystkie materiały plastyczne (dwie ryzy papieru xero na dziecko na rok, kredki, ołówki - w sumie wszystkie przybory plastyczne) – wyliczyła niezadowolona mama i dodała: - Pojawia się coraz większa frustracja wśród rodziców.
Wiadomość w całości opublikowaliśmy w naszych mediach społecznościowych, co uruchomiło lawinę komentarzy. Jedni dołączali się do zarzutów naszej Czytelniczki, inni sprawę kwitowali: „chcieliście mieć dzieci, to teraz płaćcie”. Z oczywistych względów krytyka w pierwszej kolejności spadła na dyrekcję PM nr 32. Z takim zaadresowaniem pretensji stanowczo nie zgadza się inna z mam, której pociecha uczęszcza do placówki na ul. Murzynowskiego.
- Przedszkola są w fatalnej sytuacji finansowej – powiedziała nam olsztynianka w rozmowie telefonicznej. - Tam nie ma pieniędzy na pół zabawki. My wiemy, że to nie jest wina dyrekcji. Pani dyrektor stara się, pisze różne wnioski, bierze udział w konkursach, gdzie można wygrać na przykład ogródek warzywny. Przedszkole dostaje pieniądze z miasta, a miasto dostaje z centrali. Tam trzeba upatrywać winnego – podkreśliła.
Zapytaliśmy w urzędzie miasta, w jaki sposób zabezpieczane są potrzeby przedszkoli, jeśli chodzi o zaopatrzenie w wymienione przez naszą Czytelniczkę materiały. W odpowiedzi przekazano nam, że na etapie projektu budżetu jednostki oświatowe, jak i inne jednostki budżetowe prowadzone przez miasto, otrzymują kwotę limitu wydatków na dany rok i dyrektorzy jednostek decydują, na co zostaną przeznaczone. Wedle ratusza kupowane przez rodziców materiały dodatkowe to dobrowolna inicjatywa, bez której podstawa programowa i tak byłaby realizowana.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że są placówki w których rodzice dobrowolnie, dodatkowo zakupują materiały plastyczne i kreatywne pozwalające wychowawcom uatrakcyjnić zajęcia przeprowadzane w przedszkolu. Warto jednak zaznaczyć że bez nich podstawa programowa również byłaby realizowana, a zatem rodzice nie mają obowiązku, a jedynie możliwość wspierania działalności statutowej placówki – przekazała nam Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza.
Płatna rytmika i „dziwny” obieg pieniędzy
W ramach bezpłatnej podstawy programowej przedszkolaki mogą korzystać m.in. z lekcji języka angielskiego, jak też religii. Według naszej Czytelniczki warsztaty muzyczno-taneczne nazywane potocznie „rytmiką” są już jednak dodatkowo płatne, mimo że również wpisują się w ministerialny „must have”.
- Rytmika, która jest w podstawie programowej również jest płatna 23 zł za miesiąc – przeczytaliśmy w nadesłanej wiadomości.
- To jest 6 zł za zajęcia. Naprawdę dziwi mnie podnoszenie lamentu o rytmikę. Podobne zajęcia poza przedszkolem potrafią kosztować sześć razy tyle - skontrowała mama, z którą rozmawialiśmy telefonicznie.
Według dyrektor przedszkola, Ewy Zuby, dzieci w ramach opieki bezpłatnej mają zapewnione zajęcia muzyczno-taneczne. Rytmika, o którą skonfliktowani są rodzice, zakłada natomiast obecność osoby z zewnątrz i są to zajęcia poszerzające.
- Rodzice zostali poinformowani, że istnieje możliwość wzbogacenia oferty muzycznej i wykroczenia poza podstawę programową – wytłumaczyła dyrektor i dodała: - Zajęcia prowadzi osoba doskonale wykształcona muzycznie. Wnosi coś ponad standard, dzięki czemu nasze dzieci są lepiej przygotowane do różnego rodzaju uroczystości jak: dzień babci, zakończenie roku. Rodzice zgodzili się na poniesienie kosztów tych zajęć.
Wśród zarzutów, jakie zostały skierowane bezpośrednio w stronę dyrekcji, pojawił się „dziwny” obieg pieniędzy i faktur. Chodzi o środki, które rodzice zbierają m.in. na zajęcia dodatkowe. Według mamy, która zdecydowała się napisać do naszej redakcji, pieniądze wpłacane są na konto przedszkola, natomiast faktura wystawiana jest na gminę Olsztyn.
- Dziwne to, bo warsztaty są kompletnie w niczym nie załatwione przez gminę Olsztyn ani przedszkole – napisała Czytelniczka.
Szerokie wyjaśnienie w tej sprawie otrzymaliśmy od rzeczniczki urzędu miasta, Marty Bartoszewicz:
- W związku z tym, że przedszkole nie posiada osobowości prawnej, a od 2017 roku obowiązuje centralizacja rozliczeń VAT, faktury wystawiane są przez wykonawców/zleceniodawców na Gminę Olsztyn – to Gmina Olsztyn jest nabywcą danej usługi. Na fakturze może, ale nie musi, pojawiać się odbiorca – w omawianym przypadku jest to Przedszkole Miejskie nr 32. Tak wystawiona faktura trafia do jednostki realizującej dane zadanie i dokonuje płatności ze swojego planu finansowego. Co ważne - dotyczy to wszystkich wydatków realizowanych przez nasze miasto – faktury wystawiane są na Gminę Olsztyn, a płatności dokonywane są z planów finansowych poszczególnych jednostek budżetowych. W związku z powyższym opisana przez Czytelniczkę sytuacja jest jak najbardziej poprawna.
„Staramy się stanąć na wysokości zadania”
Ewa Zuba w rozmowie z naszą redakcją podkreśliła, że każdy rodzaj wsparcia, jakie przedszkole otrzymuje od rodziców, wynika z dobrowolnej decyzji, a nie z przymusu.
- Jeżeli rodzice wewnętrznie, na swoich spotkaniach grupowych, ustalą, że istnieje potrzeba wspierania nas – finansowo, rzeczowo, jakkolwiek, to my od takiej pomocy się nie odwracamy – powiedziała dyrektor. - Na spotkaniach z rodzicami, dbam o to, aby otrzymali jasną informację, że każdy rodzaj wsparcia jest dobrowolny. Mam na to dowód w postaci zapisów w protokołach – zaznaczyła.
Ewa Zuba twierdzi, że jej placówka stara się być aktywna i pozyskiwać dodatkowe środki. Chodzi m.in. o 1,5 % podatku. Ponadto jako instytucje dodatkowo wspierające przedszkole dyrektor podała: urząd marszałkowski, planetarium, czy Warmińsko – Mazurski Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli.
Na pytanie, czy w ostatnim czasie rodzice wprost zgłosili swoje niezadowolenie, z tego jak funkcjonuje przedszkole, Zuba odpowiedziała:
- Z jednej strony są pretensje, z drugiej strony rodzice cały czas występują z inicjatywami dodatkowych atrakcji. Nie jesteśmy w stanie zadowolić wszystkich, ale staramy się stanąć na wysokości zadania.
Ile kosztuje miejskie przedszkole?
Zgodnie z art. 13 ust. 1 ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. przedszkolem publicznym jest przedszkole, które zapewnia bezpłatne nauczanie, wychowanie i opiekę w czasie ustalonym przez organ prowadzący, nie krótszym niż 5 godzin dziennie. Organ prowadzący (m.in. rada gminy) ustala wysokość opłat za świadczenia udzielane przez przedszkole publiczne w czasie przekraczającym bezpłatny wymiar zajęć.
W Olsztynie od tego roku stawka za płatne godziny wynosi 1,14 zł/h (wzrosła o 0,14 zł względem poprzedniego okresu). Jeśli doliczymy dzienną stawkę żywieniową (ok. 10 zł) okaże się, że koszt miejskiego przedszkola w skali miesiąca to ok. 300 zł (przy wykorzystaniu 4-5 płatnych godzin dziennie).
Według dyrektor przedszkola na Nagórkach większość rodziców zostawia dzieci na 7-8 godzin (2-3 płatne), co sprawia, że ostateczny koszt jest jeszcze niższy.
- Za poprzedni miesiąc zapłaciłam 180 zł – powiedziała nam jedna z mam. - Jak dziecka nie ma w przedszkolu miejskim, to żadna opłata nie jest naliczana. Jeśli dziecka nie ma w prywatnym, to i tak czesne trzeba płacić – dodała.
W poniedziałek (6 marca) ruszyła rekrutacja do przedszkoli i szkół podstawowych w Olsztynie. Rodzice i opiekunowie mają dwa tygodnie na zapisanie dzieci do wybranej placówki. Do przedszkola można zarejestrować dziecko, które skończyło lub w tym roku kalendarzowym skończy 3 lata. Urząd Miasta Olsztyna dysponuje prawie 1400 miejsc w placówkach miejskich i prywatnych. Łącznie rodzice mogą aplikować do 41 placówek, z czego 14 to przedszkola prywatne, które realizują opiekę przedszkolną na takich samych warunkach finansowych jak placówki publiczne.
Komentarze (34)
Dodaj swój komentarz