Konferencję rozpoczął przewodniczący Nowej Lewicy, Włodzimierz Czarzasty. Z olsztyńskiej starówki apelował do liderów pozostałych partii opozycji demokratycznej - Donalda Tuska, Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza.
- Chcemy wam powiedzieć, że jesteśmy gotowi na bardzo poważne rozmowy na opozycji. Możemy także, bez żadnych warunków wstępnych, arogancji, pychy, podjąć z wami rozmowy na temat wspólnego rządzenia - mówił wicemarszałek Sejmu.
Czarzasty wspomniał także o tym, co stoi na drodze rozmowom na opozycji. Według posła przedstawiciele środowisk demokratycznych zbyt często walczą ze sobą, zamiast współpracować.
- Ja jak przepraszam opozycję, to staram się dobierać takie słowa, by przy tych przeprosinach nikogo nie obrazić. Idziemy w sferę absurdu - tłumaczył. - Jak mówimy, że będziemy współpracować, to współpracujmy. Naprawdę jest to obojętne, czy jeden pójdzie z Leszna, czy z Warszawy. Ważne, byśmy poszli w jedną stronę, współrządzili po wyborach.
Przewodniczący Nowej Lewicy mówił także o "muchach w nosie" i wybujałym ego, które mają mieć niektórzy politycy opozycji. Receptą na to ma być podpisanie porozumienia, które ma ułatwić "bardzo trudne współrządzenie po październiku". Jak twierdzi, naprawa tego, co "zepsuło Prawo i Sprawiedliwość" wymaga współpracy.
Porozumienie oznaczałoby, że bez względu na głosy wyborców, opozycja demokratyczna będzie rządziła razem. W jaki sposób Czarzasty chce więc zachęcić Polki i Polaków do głosu na Lewicę, a nie na pozostałe partie?
- Namawiamy do głosowania na Lewicę, bo przedstawiamy od lat bardzo konkretny program - odpowiadał Czarzasty. - Różnica czasami między nami, a innymi partiami polega na tym, że jak mówiliśmy o rencie wdowiej 10 lat temu, to nadal o tym mówimy. Jak mówiliśmy o prawie kobiety do decydowania o ciąży do 12 tygodnia, to przedstawiliśmy swoje projekty ustaw. Jesteśmy w tym konsekwentni. Nie budujemy swojego programu w oparciu o badania socjologiczne.
Przewodniczący Nowej Lewicy mówił także, o wrogu, którego powinno się szukać nie w wyborcach PiSu, ale w samym PiSie.
Następnie głos zabrała posłanka Magdalena Biejat.
- Możemy wygrać te wybory, żeby Polska była wreszcie krajem dla wszystkich, państwem, które nie należy do jednej partii, tylko służy wam - obywatelom i obywatelkom - tłumaczyła.
Przed konferencją w Olsztynie odbyły się spotkania w wielu miastach województwa warmińsko-mazurskiego. Parlamentarzystka mówiła, że ludzie z którymi rozmawiali, czuli "zmęczenie" sytuacją w kraju.
- Ludzie widzą, że stanowiska w różnych instytucjach państwowych są przejmowane przez niekompetentnych ludzi tylko dlatego, że są "krewnymi i znajomymi Królika" - wyjaśniała. - Chcemy zbudować z wami kompetentne, sprawne państwo.
O sytuacji, która pod koniec kwietnia zdominowała dyskurs publiczny - odnalezieniu rakiety pod Bydgoszczą - i winie ministra obrony narodowej, Mariusza Błaszczaka, mówił przewodniczący klubu poselskiego Lewicy, Krzysztof Gawkowski.
- W grudniu minister Błaszczak mówił, że przez polskie niebo nie prześliźnie się mysz. Zamiast tego prześliznęła się 6-metrowa rakieta - tłumaczył. - Całą Polskę interesuje, co się stało, że mogła przez nasz kraj przelecieć rakieta, przeleżeć 4 miesiące i nikt jej nie szukał, a dzisiaj nie ma odpowiedzialnych.
Gawkowski mówił także o dwóch wyjściach, jakie stoją przed ministrem obrony narodowej. Bez względu na to, czy faktycznie wiedział, czy nie, o rakiecie pod Bydgoszczą, powinien podać się do dymisji.
- Błaszczak zachowuje się jak tchórz. Z nim polska armia już nie zadziała.
Głos zabrali także lokalni przedstawiciele Lewicy - posłowie Marcin Kulasek i Monika Falej.
- Szef Biura Bezpieczeństwa i Logistyki mówi, że wojsko nie zna słowa "konflikt". Odkąd się wydarzyło to, co się wydarzyło z rakietą pod Bydgoszczą pan minister Błaszczak wprowadził to słowo - mówił Kulasek. - Żeby ten konflikt był zażegnany, to albo pan minister musi przeprosić oficerów, których obraził, albo podać się do dymisji.
Olsztyński poseł zaapelował także do prezydenta Andrzeja Dudy o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która miałaby wyjaśnić sytuację z rakietą, oraz innymi obiektami - dronami czy balonami - które w ciągu ostatnich tygodni pojawiły się w polskiej przestrzeni powietrznej.
Posłanka Falej także mówiła o bezpieczeństwie - chodziło jednak o inny jego rodzaj.
- PiS nie myśli o bezpieczeństwie rodzin. Dbają o bezpieczeństwo "swoich" - ale na pewno nie Polek i Polaków.
Polityk Lewicy wspomniała o 8-letnim Kamilu, którego śmierć wstrząsnęła całą Polską. Według niej "PiS nie zrobił nic, aby dzieci czuły się bezpiecznie".
- Organizacje pozarządowe, posłowie i posłanki Lewicy przedkładały propozycje - co trzeba zrobić, żeby te dzieci, aby polskie rodziny czuły się bezpiecznie.
Falej została zapytana o propozycje dla polskiej wsi, gdzie poparcie dla Lewicy nie jest wysokie. Jako rozwiązania podała rozbudowę transportu publicznego (autobus w każdej gminie, pociąg w każdym powiecie), więcej miejsc w przedszkolach i żłobkach, oraz zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia - w tym na ginekologię.
Głos zabrał także przedstawiciel zarządu krajowego wchodzącej w skład Lewicy partii Razem, Bartosz Grucela. Mówił o sporze zbiorowym, jaki od dwóch lat toczy się między władzami miasta a urzędnikami z ratusza.
- Lewica troszczy się o podnoszenie wynagrodzeń dla pracowników administracji rządowej. Mówimy także o waloryzacji świadczenia 500+ czy innych świadczeń - wyjaśniał polityk. - Pracownicy urzędu miasta, MOPS, DPS Kombatant walczą o to, by ich pensje wreszcie wzrosły. Prezydent i radni mogli podnieść sobie pensje o 100%, a pracownicy dostają ochłapy. Od 13 lat nie mieli znaczącej podwyżki.
Jedno z ostatnich pytań dotyczyło słów Donalda Tuska, który w Słupsku nazwał premiera Mateusza Morawieckiego... "bambikiem". Słowo to pochodzi z popularnej wśród młodzieży gry Fortnite i oznacza osobę nieznającą zasad, lub nie umiejącą grać. Głos w tej sprawie zabrała posłanka Joanna Scheuring-Wielgus.
- Polki i Polacy to nie są postaci z gry komputerowej. Drożyzna, inflacja, problemy Polek i Polaków to nie są elementy gry - mówiła. - Wróćmy naprawdę na ziemię. Nie mówmy w ten sposób. Mogłabym być złośliwa i powiedzieć na przykład, że premier Donald Tusk jest "bambikiem", bo dopiero uczy się, czym są prawa człowieka. Ludzie zastanawiają się, na czym mogą oszczędzić, czy stać ich na leki, czy mogą spłacić kredyt.
Na koniec dodała, że równie dobrze, używając młodzieżowej nomenklatury, można nazwać przewodniczącego PO "boomerem" - czyli starszą osobą, nie rozumiejącą młodych i zmieniającego się dookoła nich świata.
Komentarze (39)
Dodaj swój komentarz