Data dodania: 2007-10-03 21:47
Samobójstwo, czy zbrodnia. Śmierć na Zatorzu
Tragedia w mieszkaniu przy ul. Sybiraków. Robotnik znalazł ciała matki i jej niespełna trzyletniej córki. Śledczy wyjaśniają, czy było to samobójstwo, czy
Sąsiedzi twierdzą, że jeszcze we wtorek widzieli 32-letnią kobietę, dlatego do zdarzenia mogło dojść w nocy lub wcześnie rano. Nieżyjącą już matkę i jej córkę około godz. 9 znalazł budowlaniec, który od półtora tygodnia remontował mieszkanie denatki. Kobieta wisiała na sznurze w pokoju dziecka, zwłoki dziewczynki leżały w łóżeczku. Mężczyzna wezwał na miejsce policję i pogotowie ratunkowe.
Samobójstwo czy morderstwo?
Na pierwszy rzut oka wszystko wskazuje na samobójstwo. Wiemy, że nawet biegły sądowy, który na miejscu dokonał oględzin obu ciał, stwierdził wstępnie, że kobieta popełniła samobójstwo, a dziecko zostało utopione. - Zostawiła po sobie list pożegnalny, w którym napisała, że "ma wszystkiego dość". To potwierdzałoby tę wersję - mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa.
Ale sprawa nie jest taka prosta. Policjanci, którzy weszli do mieszkania, zauważyli, że okno w pokoju było otwarte. W trawie pod oknem znaleźli klucze i dwa telefony komórkowe. - Jeden był kobiety, drugi jeszcze nie wiadomo czyj. Policja będzie ustalać właściciela, sprawdzimy rozmowy wykonane z tego telefonu - mówi Anna Siwek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji.
Ale jest jeszcze inny, kto wie, czy nie najważniejszy argument, który przemawia za tym, że to było morderstwo. Kobieta miała ręce skrępowane za plecami kajdankami. Dlatego na razie nie można wykluczyć, że we wszystkim mógł uczestniczyć ktoś trzeci. - Ani tego, że ktoś pomógł jej targnąć się na życie - mówi nasz rozmówca.
- Są dwie równorzędne wersje zdarzeń, które sprawdzamy: samobójstwo i morderstwo. Obie będziemy wyjaśnić - mówi Arkadiusz Szwedowski, prokurator rejonowy Olsztyn-Północ.
Kłóciła się z partnerem
Kobieta od 12 lat mieszkała z konkubentem. - Słyszałam, że para bardzo chciała mieć dziecko - opowiada pani Katarzyna, sąsiadka.
Mówi, że oboje nie mieli problemów finansowych. Ona była grafikiem komputerowym w jednej z olsztyńskich firm reklamowych, on pracował w drukarni. Sąsiedzi opowiadają jednak, że pół roku temu kobieta pokłóciła się z chłopakiem. Mężczyzna wyprowadził się do matki. Miesiąc temu kobieta wyrzuciła przez okno meble i przedmioty, które miały przypominać związek. - Wszystko porozwalane poleciało w krzaki, później znalazło się na śmietniku - mówił starszy pan, mieszkający kilka pięter wyżej.
- Chciała wyremontować mieszkanie, żeby je sprzedać albo wynająć, sama planowała wyprowadzić się do matki - dodaje Krzysztof Nawrocki, który mieszka w tym samym bloku. W olsztyńskim sądzie toczyła się rozprawa o przyznanie ojcu możliwości widywania się z dzieckiem.
Partner jej groził?
Większość sąsiadów opowiadała nam, że mężczyzna nadużywał alkoholu i kłócił się z kobietą. - On pił i nie cieszył się dobrą opinią - przyznaje Nawrocki. - Dla mnie to straszne. Znaliśmy się, często ich dziecko było u nas, przychodziło się bawić. Cudowna dziewczynka. Żonie kobieta skarżyła się na partnera.
"Gazeta" ustaliła też, że kilka miesięcy temu kobieta złożyła do prokuratury doniesienie na swojego partnera, który miał jej grozić. Ale śledztwa nie było. Prokuratura odmówiła jego wszczęcia z braku dowodów.
Paweł Czarnecki, kolega mężczyzny: - Znam go dobrze, był spokojny i nie wierzę, że to on mógł mieć z tym coś wspólnego.
Brat konkubenta: - Powiedziała, że już go nie kocha i że ma kogoś innego. Ale nie wiem, czy mówiła prawdę.
Katarzyna, sąsiadka: - Zabicie dziecka wymaga szaleństwa. Ten, kto chce się zabić, nie remontuje mieszkania. Nie mogę w to uwierzyć.
Wyniki sekcji, która ma wyjaśnić przyczyny śmierci kobiety i dziecka, mają być znane dziś.
Komentarze (3)
Dodaj swój komentarz