Data dodania: 2004-12-08 00:00
Szpital zdrowszy
Kiedy szpitalem kieruje dobry menedżer, to placówka dobrze sobie radzi i wychodzi z długów. Szpital Miejski jest tego przykładem - mówił Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący Rady Miasta Olsztyna, podczas otwarcia wyremontowanych oddziałów Szpitala Miejskiego.
Oddziały urologiczny i wewnętrzny wróciły do odnowionych sal w budynku przy ul. Mariańskiej. Jest w nich przyjemniej niż w poprzednich siedzibach - ściany mają pastelowe kolory, są nowe okna i wykładziny na podłodze. - To radosny powrót, bo oba oddziały są nowoczesne i przyjazne dla pacjentów i personelu - mówi Joanna Czużdaniuk, dyrektor szpitala. - Każda sala ma własną łazienkę i chorzy nie muszą już chodzić na koniec korytarza.
Wczoraj uroczyście otwarto odnowione oddziały. Zbigniew Dąbkowski, przewodniczący Rady Miasta, podkreślał, że szpital jest przykładem na to, że samorządowa placówka może sobie świetnie radzić. Na początku 2003 roku długi szpitala wynosiły 14 mln zł. Wtedy to miasto zmieniło dyrektora, została nim Joanna Czużdaniuk, i poręczyło kredyt. - Umożliwił on wyjście z długów i nowe inwestycje - przypomniał Dąbkowski.
Joanna Czużdaniuk zmniejszyła koszty szpitala (m.in. przez redukcję pracowników administracji i zatrudnienie zewnętrznych firm do jego obsługi) i doprowadziła do gruntownego remontu oddziałów urologii i wewnętrznego.
Przed remontem oddział wewnętrzny mieścił się w baraku z 1970 r. Najmniejsze pokoje miały około czterech metrów kwadratowych, a leżało w nich po dwóch pacjentów. Chorzy byli wożeni na badania wózkami do innego budynku. Jedyną ochroną przed chłodem były ciepłe koce, którymi opatulały ich pielęgniarki.
Było mi głupio...
Zacne, kilkudziesięcioosobowe grono - radnych, dyrektorów ważnych instytucji i innych zaproszonych gości - zwiedzało odnowione oddziały Szpitala Miejskiego. Towarzyszyły im telewizyjne kamery i fotoreporterzy. Wszyscy z uwagą słuchali, jak dobrze będzie teraz pacjentom. Przy okazji wchodzili do sal, gdzie... chorzy właśnie jedli obiad. Nikt ich nie pytał, czy nie przeszkadza im w posiłku, czy mają ochotę pełnić rolę eksponatu.
To fantastycznie, że szpital sobie radzi, że pacjenci leżą w schludnych salach. Ale warto też wprowadzić zwyczaj pytania pacjentów, czy mają ochotę, by przeszkadzano im przy jedzeniu posiłku, czy chcą, by w piżamach i chorobie oglądało ich kilkadziesiąt osób. Nie tylko zresztą w Szpitalu Miejskim, ale w każdym szpitalu.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz