Data dodania: 2007-11-06 18:06
Władza czeka na wieżowce
Urzędnicy przygotowują nową wersję studium zagospodarowania przestrzennego. Mają znaleźć się w nim zapisy umożliwiające budowanie w Olsztynie drapaczy chmur. - One są synonimem sukcesu miasta - uważa radny Jan Tandyrak z Platformy Obywatelskiej.
Obecne przepisy umożliwiają budowę wyższych niż dziewięciokondygnacyjnych budynków tylko w wyjątkowych przypadkach. Preferowana jest natomiast zabudowa nieprzekraczająca czterech kondygnacji. - Chcemy mienić się metropolią, a przepisy ograniczają wysokość zabudowy - mówi Jan Tandyrak, przewodniczący klubu PO w radzie miasta. - Zgłaszają się do mnie inwestorzy, którzy chcą budować znacznie wyżej, ale nie mogą. Dlatego w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego powinniśmy uwzględnić zapisy, które umożliwią powstawanie biurowców na miarę XXI wieku. Mogłyby takie stanąć na przykład przy al. Piłsudskiego. Niegdyś władze zdecydowały o powstaniu takich obiektów, jak ratusz i rejencja. Olsztyn stał się miastem wiodącym w regionie i wyrastającym ponad przeciętność. Teraz pora na wieżowce.
Wiceprezydent Tomasz Głażewski, odpowiedzialny m.in. za architekturę, jest przychylny takiemu wnioskowi: - Chcę uwzględnić w powstającym właśnie studium takie zapisy. Sea Tower z Gdyni [najwyższy budynek mieszkalny w Polsce, który powstanie tuż przy skwerze Kościuszki. Sea Towers to dwie połączone wieże liczące 36 i 28 kondygnacji - red.] pokazuje, jak ważne dla wizerunku miasta mogą być tego typu inwestycje.
- Gdyby w Olsztynie powstał 150-metrowy budynek, byłaby to znakomita reklama dla miasta. Takie budynki tworzą aureolę pozytywnego public relations - mówi Ireneusz Słowik, szef OPB. - Chciałem budować wieżowiec przy ul. Śliwy, jednak nie było to możliwe. Tymczasem byłbym w stanie postawić budynek wysoki na ponad 100 metrów, a jeśli władze miasta będą przychylne, to Olsztyn może mieć nawet 200-metrowy wieżowiec.
Nie wszyscy inwestorzy są jednak entuzjastami tego pomysłu. - O tym, czy coś jest metropolią, decyduje całość zabudowy, a nie jej fragmenty - uważa Andrzej Bogusz, szef Arbetu. - Ciągle daleko nam do dużego miasta, a co dopiero metropolii. Wieżowce nam nie pomogą. Na razie najbardziej zbliża nas do tego uniwersytet, który ciągle się rozwija. Nie szalałbym jednak z wysokością. Jest faktem, że z lotu ptaka Olsztyn wygląda jak miasto zaściankowe. Jednak to głównie za przyczyną terenów zabudowanych domkami jednorodzinnymi i niską zabudową. Zamiast wieżowców potrzebna nam zabudowa 6-8-piętrowa. 15-kondygnacyjny budynek to 600 aut, które muszą gdzieś zaparkować i nie zakorkować ulic. Trudno mi to sobie wyobrazić. Najpierw trzeba zbudować węzły komunikacyjne, znaleźć odpowiedni teren. Na razie wygląda na to, że szuka się rozwiązań pod konkretnych inwestorów, nie patrząc na miasto jako całość. Najgorsze, gdyby takie wysokościowce stanęły w przypadkowym miejscu.
Sceptyczny jest też szef biura urbanistyki w ratuszu: - Posiadanie jednego czy dwóch takich budynków niekoniecznie dodałoby nam wielkomiejskiego charakteru - mówi Jerzy Piekarski. - To są raczej sprawy ambicji. Żeby miało to sens, trzeba takie budynki zgrupować, np. w okolicy dworca PKP czy al. Piłsudskiego. Tylko że tam już nie ma miejsca. Stawianie takich wieżowców w rozproszeniu nie dałoby natomiast żadnego efektu. W uzasadnionych wypadkach może być zresztą wznoszone wyższe budowle, wymaga to jednak przeprowadzenia dodatkowych analiz krajobrazowych. Trzeba zdawać sobie sprawę także z komplikacji - np. przy 11 kondygnacjach konieczna jest budowa klimatyzacji, bo okna nie mogą się otwierać.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz