15 sierpnia przed godziną 4.00 nad ranem w jednym z giżyckich lokali doszło do utarczki słownej, a chwilę później do szarpaniny pomiędzy dwoma mężczyznami. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 26-latek – kolega jednego z nich, chciał zainterweniować i podbiegł do mężczyzn. Tak samo zachował się Artur S. – kolega drugiego z uczestników sprzeczki. Chwycił stalowy barowy stołek i uderzył nim w tył głowy 26-latka. Pokrzywdzony nieprzytomny padł na ziemię. Uczestnicy zajścia widząc tą sytuację, natychmiast uciekli, pomimo, że patrol Policji był już na miejscu po zaledwie kilku sekundach. 26-latek z rozległymi obrażeniami głowy trafił do szpitala. Niestety nie odzyskując przytomności, po dwóch dniach, zmarł.
Na miejscu policjanci przeprowadzili oględziny, zabezpieczyli ślady, przedmiot, który posłużył sprawcy do zadania śmiertelnego ciosu. Z pomocą pospieszyli właściciele lokali, którzy dostarczyli nagrania z kamer monitoringu.
Ze względu na charakter i wagę sprawy do ustalenia sprawcy bądź sprawców włączyli się także policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Już na wstępnie wykonywanych czynności wykluczyli, aby sprawcą był ktoś z Giżycka. Trop początkowo prowadził do Ostrołęki. Spośród mieszkańców tego miasta policjanci wytypowali podejrzanego. Wykonując szereg czynności operacyjnych, bardzo szybko ustalili, że 31-letni mężczyzna uciekł z miasta i ukrył się na terenie Warszawy. Kryminalni podejrzewali, że Artur S. będzie chciał uciec zagranicę. Od tego momentu rozpoczęła się walka z czasem. Policjanci musieli działać błyskawicznie. Zaledwie kilkanaście godzin wystarczyło im, aby w blisko 2-milionowym mieście zdemaskować kryjówkę podejrzanego.
Wczoraj skoro świt funkcjonariusze KWP w Olsztynie wspólnie z policjantami z Giżycka wkroczyli do jednego z wynajmowanych mieszkań na Bielanach. Tam zastali totalnie zaskoczonego 31-latka. Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że został zlokalizowany, bo jak przyznał robił wszystko, aby utrudnić pracę policjantom i nie dać się złapać. Był przekonany, że skutecznie uniknie odpowiedzialności, dlatego był już spakowany i czekał na transport do Wielkiej Brytanii.
Artur S. zamiast jednak wyjechać zagranicę, trafił do policyjnego aresztu. W rozmowie z policjantami nie kwestionował swojej winy. Czynności w tej sprawie trwają. Po przesłuchaniu 31-latka, który w przeszłości był karany za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, zapadną decyzje dotyczące zarzutów.
Komentarze (1)
Dodaj swój komentarz