Data dodania: 2008-03-17 09:25
Zdecyduje piąty mecz
Jeśli ktoś po piątkowej porażce skreślił siatkarzy Mlekpolu AZS z listy pretendentów do medalu, to się pomylił. W sobotę akademicy po pięciosetowym horrorze wygrali w Rzeszowie i wyrównali stan rywalizacji w play-off na 2:2. O wszystkim zadecyduje więc piąty mecz, który we wtorek odbędzie się w Olsztynie.
Rzeszowianie po objęciu prowadzenia 2:1 w I rundzie play-off dzień później chcieli postawić przysłowiową "kropkę nad i" i zakończyć starcie z Mlekpolem przed własną publicznością. Olsztynianie co prawda sobotnie spotkanie rozpoczęli lepiej niż poprzednią potyczkę, ale gospodarze nie ustępowali rywalom kroku. Na nieszczęście Resovii już na początku meczu boisko musiał opuścić przyjmujący Piotr Łuka, który doznał kontuzji pleców. Jego uraz mocno skomplikował sytuację Rzeszowian. Trener Andrzej Kowal musiał dokonać zmiany i wpuścić na boisko Czecha Karela Kvasnićkę - jedynego przyjmującego na ławce rezerwowych, a żeby nie przekroczyć limitu obcokrajowców, plac gry musiał opuścić też serbski rozgrywający Ivan Ilić - jego miejsce zajął powracający po kontuzji Tomasz Kozłowski.
Z Kozłowskim na rozegraniu Rzeszowianie nie grali już tak szybko i dokładnie jak wcześniej. Zaczęły mnożyć się proste błędy, które skwapliwie wykorzystywali rywale. Kontuzja Łuki spowodowała, że gospodarze zostali praktycznie tylko z jednym zdrowym przyjmującym, Serbem Aleksandrem Mitroviciem. Kvasnićka gra bowiem z urazem i nie może atakować. W takiej sytuacji w rzeszowskim obozie zaczęto eksperymentować i w drugim secie miejsce Łuki zajął Tomasz Józefacki, nominalny atakujący. Słabość gospodarzy bezbłędnie wykorzystywali akademicy.
Okazało się, że manewr z kontuzjowanym Kvasnićką był jednak słuszny, bo Rzeszowianie zaczęli grać lepiej. Mimo iż Czech praktycznie nie zdobywał punktów, to w przyjęciu sporo pomógł kolegom, którzy mocno się zmobilizowali i zaczęli prowadzić grę. Ciężar gry w ataku wzięli na siebie środkowi, a także Paweł Papke i Mitrović.
Pod koniec czwartego seta trener Mariusz Sordyl zdjął z boiska praktycznie całą pierwszą szóstkę swojego zespołu, a później w kwadracie dla rezerwowych długo z nimi dyskutował. Rady Sordyla okazały się skuteczne, bowiem Olsztynianie wyszli na tie-break znowu mocno zmobilizowani. Rzeszowianie natomiast w decydującej partii popełnili za dużo błędów własnych.
Teraz rywalizacja przeniesie się do stolicy Warmii i Mazur, gdzie we wtorek o 18.00 odbędzie się piąte decydujące spotkanie. Przy braku Piotra Łuki szanse Rzeszowian na zwycięstwo w tym meczu znacząco zmalały.
Komentarze (0)
Dodaj swój komentarz