Agent Tomek, czyli Tomasz Kaczmarek był jednym z najbardziej znanych "przykrywkowych" CBA. W założonej za pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości służbie działał do 2010 roku. Następnie w latach 2011-2015 zasiadał w Sejmie z ramienia PiS. Po 8 latach rządów partii, z którą długo był związany, złożył do prokuratury okręgowej w Olsztynie zawiadomienie dotyczące Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i Ernesta Bejdy - trzech osób najważniejszych w początku istnienia CBA.
Kaczmarek twierdził, że w latach 2006-2010, gdy był agentem CBA oraz podczas sprawowania mandatu poselskiego, uczestniczył w procederze przekazywania poufnych danych dziennikarzom związanym z PiSem. Wśród wymienionych przez mężczyznę osób znaleźli się Cezary Gmyz (wówczas dziennikarz Rzeczypospolitej, obecnie korespondent TVP w Berlinie), Dorota Kania (Gazeta Polska i Gazeta Polska Codziennie, obecnie prezes grupy PolskaPress), Tomasz Sakiewicz (redaktor naczelny Gazety Polskiej) oraz Samuel Pereira (wówczas Gazeta Polska, obecnie szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i stacji TVP Info).
Podobne zeznania miał złożyć już w grudniu 2020 roku w Katowicach. Tamtejsza prokuratura nie wykazała jednak zainteresowania sprawą. Kaczmarek uważa, że zmiana władzy, do jakiej już niedługo może dojść w Polsce, z czym związane jest "oczyszczenie" prokuratury z ludzi lojalnych Zbigniewowi Ziobrze, może zmienić sytuację.
- Chcę ponowić próbę pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej. Uważam to za swój obowiązek, również wobec tych, których skrzywdziłem, pracując w CBA i wykonując polityczne zlecenia - przekonuje w Gazecie Wyborczej, Agent Tomek.
Według słów Kaczmarka gromadzone przez CBA materiały miały służyć do oczerniania politycznych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Tak było w przypadku posłanki Beaty Sawickiej i ówczesnej gwiazdy TVN, Weroniki Marczuk. Sprawa pierwszej miała zostać powiązana z największym rywalem Jarosława Kaczyńskiego, ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem. Natomiast Marczuk miała być "pretekstem" do przeniknięcia w środowisko stacji TVN, z którą od lat problem mieli działacze PiS.
Agent Tomek przyznał także, że uczestniczył w procederze fałszowania dokumentów, na podstawie których toczyły się wówczas procesy. Tam, gdzie podanie informacji prokuraturze nie wiązało się ze wszczęciem postępowania, sfałszowane informacje trafiały do mediów - wszystko w celu oczernienia przeciwników PiS. Tak było w przypadku afery gruntowej, w którą zamieszany miał być lider Samoobrony, Andrzej Lepper. W tej sprawie byli mocodawcy Kaczmarczyka - ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński oraz jego zastępca Maciej Wąsik - zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i popełnienie przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów. W 2015 roku zostali skazani, a następnie ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Mężczyzna przyznał także, że celem Kamińskiego, Wąsika oraz Bejdy był również Aleksander Kwaśniewski. Według słów Kaczmarczyka w Wyborczej, kierujący CBA kazali mu fałszować materiały operacyjne przeciw byłemu prezydentowi i jego żonie.
- Kamiński z Wąsikiem oraz Bejdą dokładnie wskazywali, co trzeba dopowiedzieć, żeby materiał można było wykorzystać przeciwko chociażby Kwaśniewskim - mówi Kaczmarek. - W moich notatkach jest potwierdzone m.in. to, że figuranci mówią o tym, że dom należy do Kwaśniewskich, a oni nigdy takich słów nie wypowiedzieli.
Związany przez wiele lat ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, Tomasz Kaczmarek twierdził w wywiadzie, że robił to wszystko dla "zaszczepionej idei", czyli "wypalania korupcji żelazem" i działania na rzecz Polski. Zorientował się, że popełnił błąd w momencie, gdy... założył rodzinę.
- Na pewnym etapie życia nastąpiła we mnie przemiana wewnętrzna. W momencie, kiedy się zakochałem, założyłem rodzinę, kiedy pojawiły się w moim życiu dzieci, to poznałem smak odpowiedzialności za innych - przekonuje Agent Tomek. - Wtedy zrozumiałem, co zrobiłem, że niszczyłem życie niewinnych ludzi, że niszczono tych ludzi moimi rękami jedynie w imię tego, aby PiS miało władzę.
Po zrzeknięciu się mandatu poselskiego w 2015 roku Tomasz Kaczmarek wraz z żona Katarzyną założyli stowarzyszenie Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper, które - według materiałów śledczych - miało wyłudzić kilkadziesiąt milionów złotych. W sprawie o niegospodarność ograniczeni zostali samorządowcy z terenów, na których działała i pozyskiwała środki fundacja, w tym prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz.
Komentarze (52)
Dodaj swój komentarz